Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anszelik

Zamieszcza historie od: 26 października 2012 - 17:59
Ostatnio: 26 lipca 2017 - 15:29
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 639
  • Komentarzy: 10
  • Punktów za komentarze: 49
 

#78557

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali historii o wychowaniu dzieci.

Mam Synka, 15mcy, kawał chłopaka, bo często ludzie go na 3-latka oceniają. Nie chodzi tylko biega, skacze, ogólnie wulkan energii. Niestety, Młody to dość histeryczny typ. Na hasło "nie wolno" dostaje wręcz spazmów, rzuca się po podłodze, wali głową w ścianę/podłogę/cokolwiek. Nie chce chodzić za rękę, a że mieszkamy przy dość ruchliwej ulicy, to samopas Gadziny nie puszczę. Z tego powodu wychowujemy go dość twardo. Jak powiemy nie to nie i koniec. Z terrorystami nie negocjujemy ;) Ale do sedna.

Wczoraj wróciliśmy ze żłobka, Tato dał Maluchowi jeść, ten wciągnął solidną porcję obiadu (ja bym się najadła), Młody zadowolony poleciał do zabawek, ale nagle przypomniało mu się o chrupkach... Kukurydziane flipsy, jego ulubione chyba. Podleciał do szafki i krzyczy "daj". Oboje z mężem po sobie i mówimy, nie wolno, jadłeś przed chwilą. Byliśmy twardzi, więc cóż... histeria jakby pasem go bili plus walenie o podłogę. Na taką akcję reagujemy, najpierw gadaniem i uspokajaniem. Dostałam głową pod oko... Potem mąż, nokaut w czułe u panów miejsce...

Także został wyniesiony do łóżeczka, smok do paszczy i czekamy, aż się ogarnie (znaczy zorientuje się że nie ma publiki i przestanie krzyczeć).

Wczoraj trochę mu to zajęło, a że mieszkamy w bloku i okna pootwierane bo ciepło to... miałam nalot sąsiadki... Bo "jak to tak, żeby dziecko płakało". Ją boli serce jak on płacze. Dziecku trzeba dać jak chce! Bo tak! Bo to dziecko! Rozsądne argumenty nie trafiły... Aż się boję co będzie jak Młody podrośnie na tyle, że zrozumie o co kobiecie chodziło...

dom sąsiedzi

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (213)

#52233

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/52226 o naprawie komputera, przypomniała mi swoją z ubiegłego roku o naprawie auta.

Rok temu byłam w posiadaniu "czarnej strzały", a mianowicie F.Stilo z silnikiem 1,9 jtd, bodajże 119 KM, rocznik 2004. Kupując auto wszystko wydawało się w porządku - historia sprawdzona w serwisie, "na oko" szwagra mechanika nie bity, ładnie spasowane poszczególne elementy.

Autko już po 3 miesiącach zaczęło mieć problemy z mocą. Po przejechaniu kilku kilometrów lub przy zmianie biegu na za wysoki w stosunku do obrotów, włączała się opcja "nie przyspieszysz, nie ma bata". Auto wstawione do serwisu, po dwóch dniach - zabrudzony zawór i czujnik ciśnienia oleju na magistrali wywala błąd komputera, nie pozwalając na osiągnięcie wystarczającej mocy (lub coś w ten deseń, auto odbierał narzeczony). Pojeździliśmy rok, nic się nie działo większego.

W okolicach sierpnia ubiegłego roku problem z mocą się powtarza. Jeździliśmy, bo auto było potrzebne, za kilka tygodni nasz ślub, więc bez auta nie da rady. Ślub minął, auto do serwisu, najpierw do zaprzyjaźnionego, gdzie stwierdzili, że czujnik ciśnienia na magistrali padł. Nie mieli jednak pasującej części, my nie mogliśmy czekać (mieszamy w innym mieście niż zaprzyjaźniony serwis), więc sprawę chcieliśmy załatwić w miejscu zamieszkania.

W poniedziałek rano uderzam do dużego serwisu ASO Fiat w moim mieście. Mówię wyraźnie - auto gaśnie na niskich obrotach, potem nie chce odpalić, zdiagnozowana już awaria czujnika ciśnienia na magistrali - proszę wymienić.
Pan z serwisu stwierdził "dobrze, dobrze, zdiagnozujemy"... W środę zadzwonili: "Auto odpala, nie ma problemu, proszę przyjechać po odbiór"
Ok, myślę sobie... Skoro zrobili to jadę.

Na miejscu okazało się, że nie zrobili nic, bo im się nic nie działo jak sprawdzali. Tu już mnie lekko krew zalała, bo problemu sobie znikąd nie wzięłam i pieniądze mam na co wydawać. Tłumaczę jeszcze raz jak krowie na granicy w czym problem...
- Ale u nas nic się nie działo...
"Sic!" myślę sobie, auto zabrałam, nie płaciłam, Panowie nic nie chcieli. Pojechałam i... trzy skrzyżowania dalej na światłach auto stanęło i dalej niet... Jakiś facet pomógł mi zepchnąć złomka (choć za słowa "Co? Dziecku się samochodzik zepsuł" miałam ochotę go co najmniej zmieszać z błotem). Dzwonię do serwisu:

- Witam, przed chwilą odebrałam od was czarne stilo. Właśnie rozkraczyło mi się na skrzyżowaniu i nie chce ruszyć dalej...
- Proszę spróbować jeszcze raz przekręcić kluczyk...

I tu mi nerwy puściły... W dość mocnych słowach powiedziałam Panu z serwisu co myślę o takim traktowaniu klienta oraz, że ciekawa jestem czy mężczyznę też by tak potraktowali. Zażądałam rozmowy z kierownikiem... 5 minut później przyjechała laweta, a za dwa kolejne dni naprawili auto...
Zgadnijcie co było przyczyną awarii...
Tak, czujnik ciśnienia na magistrali... Nie można było od razu?

aso Fiat obsługa kobieta

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 449 (517)

1