Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

badgirl

Zamieszcza historie od: 19 stycznia 2012 - 19:42
Ostatnio: 11 stycznia 2015 - 22:40
  • Historii na głównej: 5 z 7
  • Punktów za historie: 4412
  • Komentarzy: 187
  • Punktów za komentarze: 1514
 
zarchiwizowany

#63866

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu pracowałam w bibliotece.
Praca w teorii spokojna i monotonna, w praktyce zupełnie inna, do tego mieliśmy kilka niemiłych sytuacji z bezdomnymi i osobami chorymi psychicznie.
Nie o nich będzie dzisiaj, a o ochronie.

Pewnego dnia siedzę przy biurku szefowej, odbieram maile, odpowiadam na nie, odbieram telefony, jeden, drugi, piąty.
- Dzień dobry, tu ochrona, został wciśnięty przycisk napadowy, to przypadek, czy mamy przyjechać? Czy coś się stało?
- Dzień dobry, z tego co wiem nic się nie dzieje - odpowiedziałam zaskoczona.
- Hasło pani zna?
- Nie znam, zaraz poproszę koleżankę (hasło znała szefowa i koleżanka ją zastępująca).
- A nie, nie trzeba w sumie, jak przypadkiem, to przypadkiem, do widzenia.

Trochę zbaraniałam. Ochronę wzywałyśmy napadówką wcześniej przy problemach z panem, który regularnie do nas wpadał, a nie było innej możliwości by sobie z nim poradzić. I jakbym wtedy przez telefon powiedziała, że wszystko jest w porządku, nie byłoby wesoło. A jakby powiedziała co innego, zęby bym zbierała z podłogi.
No, ale przecież to biblioteka, można olać.
Tak, zgłoszone zostało dyrekcji, która sprawą zajęła się dalej. Jak się zakończyła nie wiem, niedługo później zmieniłam pracę.

biblioteka

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (45)

#59420

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nikt z nas nie znosi rozpuszczonych, rozdartych dzieci, którym rodzice pozwalają na wszystko. Niektórzy z nas nie lubią głośno i wyraźnie, inni cierpią w ciszy.
Tylko wiecie co? Zastanawia mnie, że ci sami ludzie, którzy komentują rozwrzeszczaną trzylatkę, z równą chęcią psują mój system wychowawczy.

Mam roczną córkę, która akurat sprawdza co jej wolno, a co nie. Nie wrzeszczy jak coś chce, po prostu stanowczo się domaga, ja równie stanowczo staram się być na nie. Szkoda, że obcy ludzie uważają, że są mądrzejsi.
Często poruszamy się autobusami i tramwajami, więc historie głównie z środków transportu:

1. Młoda chce przycisnąć guzik stop, ja nie daję i mówię, że nie wolno, co już świetnie rozumie (nie krzyczy, wygina się w stronę przycisku i pokazuje).
- Pani da jej, to tylko dziecko, niech się pobawi! Przecież nic się nie stanie...
Pewnie, a autobus niech staje na przystankach na żądanie i traci czas, a dziecko niech się uczy, że matki "nie wolno" nic nie znaczy. Bo pan pozwolił.

2. Młoda wygląda do tyłu, uśmiecha się do kobiety siedzącej obok. Kiedy ta zagaduje, młoda czuje się pewnie i wyciąga rękę pokazując na telefon.
Ja mówię, że nie wolno, młoda pokazuje za mną, że nie i już tylko patrzy. Jednak pani jest dobra. Mimo mojego sprzeciwu da dziecku do ręki telefon komórkowy, przecież to tylko dziecko, prawda?
Yhy. Tylko jak młoda nim rzuci, to ja odkupować nie będę. I, kurde, przecież powiedziałam nie!

3. Pani/pan ma ładne guziki/krawat/torebkę/cokolwiek. Dziecko próbuje wyciągnąć rękę szczerząc się niemiłosiernie i pokazując całe uzębienie. Więc mówię dość głośno, że nie wolno, to pana/pani, nie dotykamy, tu jest twoja zabawka.
Nie, gdzie tam. Trzeba mimo mojego sprzeciwu i próby usadzenia dziecka w miejscu zacząć rozmowę i dać dziecku to, co chce.
Hej, przecież każdy człowiek w autobusie będzie jej tak dawał, prawda?

4. Młoda próbuje coś zjeść z chodnika (w sensie coś podniosła i do buzi, ja zabieram i mówię, że nie wolno, nono), ktoś przechodzi na etapie jej wycia:
- No wie pani, tak dziecku zabraniać! Wstyd!
Tak. Bo pewnie jeść chce, a ja jej nie daję.

5. Jak to chodzi za rękę? Chyba ma już rok? Powinna sama, w końcu syn/kuzyn/wnuk/siostrzeniec już w wieku dziewięciu miesięcy chodził! Jakim cudem dopuściłam do tego, że roczne dziecko samo nie chodzi po podwórku?

6. - Ojejku, jaka słodka! Chodź do cioci.
Serio cioci? Widzi panią pierwszy i pewnie ostatni raz. Jest pani obca, a nie ciocia, cioć młoda ma pod dostatkiem.

7. - Chodź, dam ci cukierka.
- Dziękuję, młoda nie jada cukierków, jest za mała.
- Jak za mała? Moja już jak miała siedem miesięcy jadła.
To super. Ja nie czuje potrzeby by moje dziecko jadło cukierki, tym bardziej od obcych.

Nie jestem w tym sama. Wielu znajomych spotkają podobne sytuacje, gdy matka/ojciec mówi jedno, a ludzie dookoła próbują ratować ich dzieci przed nimi.

ludzie dzieci wychowanie

Skomentuj (114) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 982 (1112)

#57531

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kupowałam aparat fotograficzny. Chciałam używany, ale w dobrym stanie, więc przeglądałam Allegro by znaleźć ofertę, która będzie dla mnie idealna.
Niestety, trafiłam na moment, że interesujący mnie model był albo w kosmicznej cenie przypominającej nowy, albo z bardzo dużym przebiegiem.

Podkusiło mnie wejść na Tablicę. Znalazłam: stan idealny, pudełka, dokumenty, kable.
Ustaliłam ze sprzedającym, że wyśle mi paczkę z płatnością przy odbiorze, z możliwością sprawdzenia zawartości przy listonoszu (kurier pocztowy).

Przyszedł! Otwieram paczkę i radość powoli zanika, klnę na czym świat stoi. Dostałam aparat bez pakowania w oryginalny karton (tak sprzedający deklarował) - body w torbie, obiektyw zapakowany w folię bąbelkową. W aparacie nie ma klapki od baterii, dekielka ochraniającego, obiektyw też bez dekielków. Brak kabla, papierów. No, ale dwie karty pamięci dostałam.

Paczki nie przyjęłam. Do dziś się zastanawiam, jak można sprzęt w takim stanie i z tak rażącymi brakami wysłać, tym bardziej w opcji, gdzie kupujący ma prawo sprawdzić stan przesyłki.

Pan, po moim mailu, że paczki nie przyjmuję, najpierw tłumaczył, że wszystko jest, później dopytywał, czy na pewno jej nie przyjęłam, bo przecież mi wszystko dośle.

Yhy. Już to widzę.

tablica.pl

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 389 (443)

#52270

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zadzwonił do mnie miły pan telemarketer z ofertą.
Oczywiście przygotowaną specjalnie dla mnie, dostosowaną do moich potrzeb.

Pan próbował mi sprzedać nagrobek.

224309500

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 739 (851)

#51170

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak wiadomo nie od dziś, ludzie dookoła wiedzą lepiej. Wszystko wiedzą lepiej. Szczególnie, jak inni powinni się zachowywać, gdzie pracować, co jeść no i oczywiście - jak wychowywać i karmić dzieci.

Młoda jest jeszcze młoda, ale tak się złożyło, że dostaje butle. Co, jak wiadomo, czyni ze mnie najgorszą matkę tego świata! Gorszej nie ma. I tak po kolei:

1. Jestem z Młodą na kontroli, niestety naszej pani doktor nie ma, no ale muszę dać ją do obejrzenia. Na hasło mleko modyfikowane, pani doktor bierze dziecko do badania i zaczyna do niej czule przemawiać:
- Taka jesteś ładna, taka biedna, masz wyrodną matkę, zabiera Ci wszystko co najlepsze, tak, egoistka taka.

Kłócić się nie będę przy dziecku i drzeć, opinie o lekarce zaniosę gdzie trzeba, ale zareagować jednak muszę.
Nachylam się nad Młodą obok pediatry i równie słodkim głosem zaczynam:
- Widzisz kochanie, mówiłam Ci, że źle wybrałaś, tak, ale nie martw się, znajdziemy Ci lepszą mamę, każda będzie lepsza przecież niż ja z butelką.

Pani doktor na szczęście w ramach obrażenia się na mnie do końca wizyty nie odezwała się słowem.

2. Sklep, ja stoję z wózkiem, w ręku trzymam mleko. Nagle za mną monolog:
- Dziecku potrzebny jest cycek, nie butelka! Natura po to dała nam cycki, żeby nimi karmić dzieci, a nie sztuczne mleko kupować. Wygodnictwo ważniejsze niż dziecko, butelki, żłobki, a potem zdziwienie, że dziecko matki nie kocha, kontaktu nie ma! Ja nadal dokarmiam, ale ja nie patrzę na swoją wygodę tylko na dziecko!
Odwracam się, za mną młoda kobieta z dzieckiem koło 3 lat. Poprosiłam krótko by mi dziecka nie budziła i zajęła się swoim.

3. Młoda wyraziła głośno i stanowczo potrzebę jedzenia na spacerze. No to Młodą z wózka, na ławkę i butla. I znów młoda mamusia:
- Czy pani myśli?! Czy pani się zdarza?! Butla dla niemowlaka?! Chore! Chore! Pani powinni dziecko zabrać!
Tu nie zdążyłam zareagować. Do młodej gorliwej szurnęła starsza pani w kilku żołnierskich każąc jej ucichnąć i zająć się własnymi sprawami.

Kwestia karmienia to w ogóle szalenie interesująca wszystkich kwestia: obcych, rodzinę, znajomych. Na ciągle słyszane z boku pytanie: ale karmisz?! Odpowiadam już krótko: nie, głodzę.

Skomentuj (83) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 785 (979)

#43682

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno zginął mój chłopak, ja jestem w piątym miesiącu ciąży. Reakcje rodziny i przyjaciół różne, spoko, nie oczekiwałam niczego, dobrze, że miałam koło siebie ludzi, którzy stanęli na wysokości zadania.
Ale...
Zawsze uważałam, że czasem trzeba się zamknąć i nie mówić nic, jeśli się nie wie, co.
Z cyklu jak pocieszyć:

1. Nie martw się, o ojcu nie świadczą plemniki, nie musisz płakać, znajdziesz Młodemu ojca! Im szybciej tym będzie miał mniejszą traumę.
2. Dasz radę, nie możesz myśleć o sobie i płakać, tylko dziecko jest ważne, jesteś złą matką, że nie umiesz.
3. Przejdzie ci, musisz stanąć na nogi, ogarnij się, jak ty się zachowujesz, wczoraj się dowiedziałaś, akurat 24 h, teraz planuj przyszłość!
4. Trzeba było brać ślub, nie musiałabyś się martwić, a tak same problemy.
5. Nie ja przepraszam, co się stało? Tak dokładnie? Opowiedz mi wszystko, bo ja tak cierpię! Nie znałam go, ale mi opowiedz.
6. Przykro mi, ale może tak będzie lepiej, nie wiesz, czy wytrzymalibyście razem, może zacząłby cię bić..?

Wiem, że śmierć to cały czas tabu i trudno się innym odnaleźć w takiej sytuacji. Ale lepiej nie mówić nic, niż kopać leżącego. A tania sensacja jest dostępna w tv albo kiosku.

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 837 (965)
zarchiwizowany

#28060

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W sobotę rano, korzystając z wolnego weekendu, postanowiłam zrobić dobry uczynek dla swojego zestresowanego pracą organizmu i nawiedzić babcię.
Po godzinie tłuczenia się autobusem podmiejskim dotarłam na miejsce, stoję już pod klatką i dopalam papieroska, gdy do domofonu podchodzi dwóch elegancko ubranych młodych panów, na oko - nieco po dwudziestce. Przyznam, że popatrzyłam z ciekawością, gdzie dzwonią.
Człowiek tam wychowany, każdy każdego zna, a grom, może jakiś młodszy brat koleżanki..?
Stoję i podsłuchuje bezczelnie:
- Ty, które to miało być..?
- Czekaj, czekaj - drugi zaczął sprawdzać kieszenie. - Nie wiem, zgubiłem te kartkę, Szlag, dobra, dzwoń gdziekolwiek, pamiętasz, to 3 piętro było, po prawej, ale nie wiem, jak tu numery liczą... Byle nie pod 17!!!
- Nie no, tam to nie, no co Ty...

Przyznam, panowie mnie zaintrygowali, gdyż pod rzeczoną 17 właśnie się udawałam. Babcia owszem, wiekowa, ale z wielkim poczuciem humoru i ciętym językiem. Co prawda, w negliżu drzwi nie otwiera, młodych chłopaków z rozwianym włosem po osiedlu nie gania - a przynajmniej nie ganiała jak ostatnio byłam, może przez ten miesiąc coś się zmieniło?
No to po powitaniach, ochach i achach pytam, czemu sie jej boją? Coś nabroiła, adwokata szukać, zwłoki pomóc schować, u mafii się zadłużyła i oddać trzeba...?

No to babcia westchnęła, zapaliła papierosa, popatrzyła na mnie i zaczęła opowiadać:
- Ty wiesz, Krysia miała wpaść na plotki, to tak coś robię w kuchni i nagle dzwonek do drzwi. No to ja ucieszona, akurat skończyłam przygotowywać obiad, zapalam papieroska, krzyczę, że już otwieram i idę otworzyć drzwi, wiesz, tak jak zawsze, jedną ręką otwieram te drzwi, właśnie - zamek się psuje, kupiłabyś jakiś? Co ja chciałam... A, no otwieram te drzwi, Krysia idzie przecież, nawet się zdziwiłam, że domofonem nie dzwoniła, ale może otwarte było. No i podchodzę, a tam zamiast Krysi jakichś dwóch młodych i oni mi mówią, że oni mi telewizje tutaj, jakąś umowę, no nie pamietam nawet dobrze. No to jak się zdenerwowałam, to wiesz, chciałam im powiedzieć do słuchu, że wstyd, że paszli precz, ale najpierw papierosa chciałam wyjąć, bo to niekulturalnie z papierosem tak do człowieka. No i oni znienacka uciekli, zdążyłam tylko krzyknąć, żeby tu więcej złodzieje nie wracali!

Na koniec babcia się ostatni raz zaciągnęła i bardzo skruszona wyznała:
- I jeszcze Ci się przyznam, że ja wtedy noża nie odłozyłam z rozpędu jak to mięso na obiad kroić kończyłam. No i możliwe, że tego papierosa to akurat tą ręką próbowałam wyjąć z ust. No i powiem Ci, że jak oni odskoczyli, jak ten nóż zobaczyli, to ja tak tym nożem na nich pokazałam i powiedziałam, że chyba powinni już iść...
Ale wiesz, już nie przychodzą, znaczy się skutecznie!

Babcia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 329 (357)

1