Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

cinka777

Zamieszcza historie od: 12 kwietnia 2011 - 23:09
Ostatnio: 2 marca 2015 - 12:03
  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 469
  • Komentarzy: 51
  • Punktów za komentarze: 183
 
zarchiwizowany

#30131

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracowałam kiedyś jako doręczyciel paczkowy dla poczty. Perypetii co nie miara przez ten czas przeżyłam, nasłuchałam się też o nich od kolegów po fachu.

Opowiem o tym jak to winę za wszystko na doręczyciela zrzucić najłatwiej.

Przyszło mi któregoś dnia doręczyć dość dużą przesyłkę na prywatne imię i nazwisko, jednak pod adres firmy. Mieściła się ona w tzw. "parku technologicznym", gdzie między innymi stały obok siebie 3 wielkie budynki, a w nich niezliczona ilość firm. Firmy te lubiły się przemieszczać pomiędzy tymi budynkami z nieznanych mi przyczyn. Skutkowało to tym, że niejednokrotnie uprawiałam jogging między budynkami w celu odnalezienia firmy, która jeszcze trzy dni temu tu była. W ramach odpoczynku mogłam sobie za to często postać pod zamkniętymi drzwiami biur (co też jest dla mnie zagadką, gdyż ze względu na portiera i drzwi do klatek schodowych otwierane przy użyciu karty nikt niepożądany w głąb budynku wejść nie mógł).
Wracając do historii- kiedy już udało mi się zidentyfikować adresata, firmę, budynek, piętro, nr pokoju oraz przekonać portiera, że muszę do rąk własnych paczkę doręczyć i opłatę pobrać, zostałam odprowadzona pod drzwi owej firmy, a następnie ktoś wpuścił mnie do środka.
Przyszedł pan adresat, uradował się niezmiernie na widok paczki, pochwalił się koleżankom i kolegom w okół, że gitarę nową zakupił, wręczył zapłatę (nie pamiętam, ale było to na pewno ponad 1000zł), złożył podpis, dziękuję, do widzenia. A że doręczałam przesyłek wiele, szybko o niej, jak i o większości zaraz zapominałam.

Następnego dnia rano dostałam informację, że mam zgłosić się do działu reklamacji. Przemiła pani (tak, bywają takie w Poczcie Polskiej) informuje mnie, że pan od gitary złożył reklamację. Wg. niego paczka była podziurawiona w kilku miejscach, a co za tym idzie podziurawiona była również jego gitara. Pot mnie oblał na myśl o oddaniu mu pieniędzy za towar + odszkodowanie (wypłaca poczta z kieszeni doręczyciela). Ale zaraz... przecież pan odbierał paczuszkę osobiście i podpisał się czytelnie. Czyżby przyjął uszkodzoną paczkę płacąc za nią grube pieniądze, stwierdzając po czasie, że jest z nią jednak coś nie tak? Wątpię.
Najwidoczniej ktoś tu był nie uczciwy.
Poczta na szczęście reklamacji nie uznała, a ja zostałam ze swoją prawie miesięczną pensją w kieszeni.

poczta

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (152)

#9040

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po przeczytaniu historii "jalkavaki" jak to wszystko wygląda od strony listonosza przypomniały mi się teksty, które słyszałam jako doręczyciel paczkowy.
Nagminnym było, że gdy dzwoniłam domofonem i mówiłam "dzień dobry, poczta, proszę otworzyć" w odpowiedzi słyszałam "poczta już była" i ktoś odkładał słuchawkę od domofonu. Szybko przestałam tak mówić zamieniając to na bardziej konkretne "doręczyciel paczkowy, proszę otworzyć", ale to też nie wiele dawało. Wiadomo, że gdy dzwoniłam pod adres, gdzie miałam dostarczyć paczkę nie było problemu, bo gdy ktoś słyszał, że mam przesyłkę dla pana/i XY (czyli domownika) to zazwyczaj otwierał (choć też nie zawsze!)
Najlepsze było, gdy potrzebowałam dostać się do klatki, aby wrzucić komuś awizo. Więc dzwonię pod inny numer i mówię "dzień dobry, chciałabym zostawić sąsiadowi awizo, proszę otworzyć" w odpowiedzi słyszałam "to dzwoń pani do sąsiada", albo "a do jakiego sąsiada?" starałam się nie operować nazwiskami, więc zazwyczaj odpowiadał np. "spod ósemki", a w odpowiedzi "a to nie znam" - i chlast, odkłada słuchawkę nie otwierając drzwi. Niejednokrotnie spędzałam 10 minut pod domofonem, aby móc zostawić awizo, czasem, gdy nikt nie chciał otworzyć byłam zmuszona zostawić je w drzwiach od klatki.

Była też pani, która jako jedyna w całej klatce siedziała cały dzień w domu i zawsze mogła mi otworzyć i owszem robiła to, ale zawsze najpierw musiałam wysłuchać, że jestem gówniarą i oszustką i, że ona mi ostatni raz otwiera, bo pewnie bajzel na klatce zrobię.

Poczta Polska

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 363 (485)

#8901

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem historia o pracodawcy nie dość, że piekielnym to jeszcze "samobójcy" .

Kilka lat wstecz postanowiłam zasmakować życia na własną rękę i wyprowadzić się od rodziców do Wrocławia. Wiadomo początki ciężkie, ale niezłomnie szukałam pracy. Kiedy udało mi się dostać "cokolwiek" byłam bardzo szczęśliwa, więc dawałam się zbywać swojemu pracodawcy słowami, że umowę dostanę później, zwłaszcza, że pieniądze za pracę dostawałam w terminie co do grosza.
Pewnego dnia doczekałam się w końcu kilku kartek nazwanych przez pracodawcę umową. Nagłówek brzmiał "Załącznik nr 1", a poniżej instrukcja wykonywania pracy i kary za nierzetelne wykonywanie obowiązków. Nigdzie nie były wymienione strony umów, wynagrodzenie, czas pracy ani właściwie nic co by wskazywało na fakt, iż jest to umowa. Ponadto był tego tylko jeden egzemplarz, który miałam podpisać i oddać, dla mnie nie było nic.
Wyśmiałam owego pana i czym prędzej z pracy zrezygnowałam, cierpliwie czekając na należne mi wynagrodzenie za poprzedni miesiąc. Jak się można było spodziewać, na moje konto od owego pana nie wpłynęła w tym czasie ani złotówka. Na nic zdały się telefony i wizyty u owego pana, który nawet nie bardzo chciał ze mną rozmawiać, za to jego żona wręcz rozanielona wypytywała mnie o moje prywatne życie w międzyczasie oznajmiając mi, że spotykam się z nieodpowiednimi ludźmi i ona zadzwoni do moich rodziców, aby ich o tym poinformować!!!

Zmęczona prośbami, postanowiłam oddać sprawę do sądu. Zaczęłam od napisania oficjalnego pisma do mojego pracodawcy, w którym oznajmiłam mu, że jest mi winien tyle a tyle pieniędzy za taką a taką pracę. Kiedy, o dziwo, pan raczył mi odpisać, padłam ze śmiechu czytając to co asygnował własną pieczątką i podpisem, potem w sądzie też z resztą mieli pewnie niezły ubaw.
To co napisał do mnie ów pan brzmiało mniej więcej tak:
"Nie jestem zobowiązany do wypłaty pani jakiegokolwiek wynagrodzenia, ponieważ nie podpisała pani z naszą firmą umowy, a pracę taką nazywamy pracą na czarno, co szkodzi głównie pracownikowi."

Niestety, pomimo wyroku sądu, nie odzyskałam do dziś należnego mi wynagrodzenia, gdyż pan wyjechał za granicę.
Z tego co mi wiadomo, nie mnie jedną zrobił w ten sposób.

Prywatna Firma

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 349 (411)

#8725

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuje w instytucji, która zajmuje się głównie działalnością charytatywną. Co roku przed świętami zbieramy żywność i wydajemy ją dla osób potrzebujących, które się do nas zgłoszą.
Warto zaznaczyć, że nie prowadzimy jakiejś specjalnej selekcji na podstawie dokumentów, opieramy się raczej na wywiadzie. Oczywiście często wiąże się to z obdarowywaniem pijaczków i meneli, ale wychodzimy z założenia, że każdy równy, a głodnego należy nakarmić.
Zazwyczaj za każdym razem przychodzą te same osoby. Zawsze prosimy, aby przynosiły ze sobą jakieś torby, reklamówki lub cokolwiek innego do czego można towar zapakować.
Kilka dni temu zgłosiła się dziewczyna (na ok 25-30 lat) mówiąc, że sama wychowuje dwoje dzieci i jest w ciąży. Proszę ją o dowód, spisuje dane i mówię, aby dała reklamówkę (widzę, że trzyma w ręce), w odpowiedzi słyszę:
- Nie mam!
Grzecznie mówię, że niestety, ale my nie dysponujemy reklamówkami i ja jej nie będę miała do czego tego towaru spakować. Na co słyszę:
- A co mnie to obchodzi?
W tym momencie ciśnienie mi już podskoczyło, ale jeszcze spokojnie mówię do kobiety:
- Jeśli przychodzi pani o coś prosić ZA DARMO to mogłaby pani chociaż dać w to swój niewielki wkład w postaci głupiej reklamówki.
Teraz kobieta zaczyna już krzyczeć:
- Niby skąd ja mam wziąć tę reklamówkę? Jak pani jest taka mądra, to niech mi pani kupi!
W tym momencie już nie wytrzymałam i zaczęłam również krzyczeć:
- Jeśli pani nie chce, mogę nie wydawać pani towaru, na pewno znajdzie się ktoś inny, kto z chęcią go przyjmie.
Miałam ogromną ochotę trzasnąć kobiecie drzwiami przed nosem i nie wydać jej nic, ale zjawiła się kierowniczka z jakąś reklamówką i powiedziała do mnie znaczącym tonem, po którym już wiedziałam, że szefowa przyznaje mi rację:
- Wydaj pani towar, ale tylko po kilogramie!

Spakowała towar i nie siląc się już na żadne uprzejmości podałam jej mówiąc:
- Życzę pani, aby te święta były dla pani milsze niż pani jest dla mnie.
Na co usłyszałam:
- A dla pani wcale!

Następnego dnia kobieta zjawiła się w jakiejś innej sprawie. Tym razem już nie ja z nią rozmawiałam, ale słyszałam jak mówi do koleżanki, że mamy jej dać, bo jej się należy, a ją tu przysłali i powiedzieli, że my od tego jesteśmy.

OPP

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 569 (671)

#8486

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu pracowałam dla Poczty Polskiej jako doręczyciel paczkowy. Klienci, wiadomo, byli różni. Tym razem coś z humorem.

Miałam paczkę o dość charakterystycznym kształcie rury.
Pukam, pani otwiera, mówię:
[ja]- Dzień dobry, mam paczkę dla pani X.
[klientka]- A to do córki, ale jej nie ma.
[j]- Może pani odebrać za córkę.
[k]- A co to za paczka?
[j]- Nadawcą jest Y.
[k]- Ale, co? Wróciła z powrotem?
[j]- Nie, to normalna paczka.
[k] (poznała pewnie po opakowaniu) - Ale córka ją wczoraj wysłała.
Klientka nie kryła zdziwienia.

Zaczynam oglądać dokładnie paczkę, czy aby na pewno nie jest zwrotna, choć jest to zazwyczaj wyraźnie widoczne. Poza tym niemożliwe, aby w ciągu jednego dnia paczka dotarła do adresata i wróciła z powrotem.
I w tym momencie zauważam pieczątkę urzędu nadania - UP Wrocław 16, czyli poczta tuż obok!
Zachciało mi się śmiać, ale starałam się zachować powagę.

Okazało się, że biedne dziewczę pomyliło się i wpisało siebie jako adresata, a osobę do której była paczka jako nadawcę!
Pozdrawiam ową dziewczynę i UP 16 Wrocław.

Poczta Polska

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 560 (660)
zarchiwizowany

#8479

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych

Swego czasu pracowała dla Poczty Polskiej jako doręczyciel paczkowy. Klienci wiadomo zdarzali się różni, ale zawsze starałam się być miła. Praca łatwa nie była, do tego miałam naprawdę niewielki samochód i nieraz sztuką było załadować do niego wszystkie paczki.
Tego dnia trafiła mi się olbrzymia paczka, która nie pozwalała mi na swobodny dostęp do innych, więc chciałam się jej jak najszybciej pozbyć.
Podjechałam pod dom klienta i kiedy otworzył byłam szczęśliwa, że pozbędę się landary. Grzecznie mówię:
[j]- Dzień dobry, mam dla pana paczkę zwrotną. Trzeba uiścić opłatę w kwocie 21zł
[klient]- A co to za paczka?
[j]- Wysłana przez pana do XXX, niestety nie odebrana przez niego. W takim wypadku musi pan pokryć koszt przesłania paczki spowrotem. 21zł się należy.
[k] (krzycząc)- Jakim prawem ona jest tutaj? I gdzie ona się tyle czasu podziewała?
[j] (spokojnie)- Przepisowo przesyłka nie odebrana pod adresem doręczenia czeka 2 tygodnie na odbiór w urzędzie pocztowym.
[k]- Gówno mnie to obchodzi! Nie odebrał, bo za późno ją dostał, a potem wyjechał! Wysłałem priorytetem, żeby była na drugi dzień!
[j] (powoli tracąc cierpliwość)- Zwykle tak jest, ale czasem są jakieś opóźnienia. Jeśli pan chce, żeby paczka dotarła pod wskazany adres danego dnia należy...
[k] (wchodząc mi w słowo)- Poza tym on potrzebuje dalej tej paczki i ma mu pani ją dostarczyć!
[j]- Bardzo mi przykro, ale nie mam takich możliwości. Musi pan uiścić opłatę.
[k]- Zabieraj pani tą paczkę i on ma ją jutro mieć!
W tym momencie nerwowo nie wytrzymałam! Rozumiem, że facet jest niepocieszony, że paczka wróciła, ale to go nie zwalnia z uprzejmości.
[j]- Jeśli pan nie odbierze paczki będę zmuszona odesłać ją "na Koluszki" do zniszczenia jako przesyłkę niechcianą.
[k]- Cooooo? Jutro ta paczka ma być u tego gościa! Do widzenia!
I zamknął drzwi.

Oczywiście nie odesłałam paczki na żadne Koluszki, ale wręczyłam ją kierowniczce poczty z wypisanym awizo, które w takich sytuacjach listonosz wrzuca na drugi dzień do skrzynki.
Niestety rozliczenia odbywały się dopiero po skończonym dniu pracy, więc cały dzień woziłam nieszczęsnego klamota.


Pozdrowienia dla całego WER Wrocław i UP 16.

Poczta Polska

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 59 (153)

1