Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

czarnykapturek

Zamieszcza historie od: 18 października 2012 - 19:06
Ostatnio: 30 maja 2016 - 15:01
  • Historii na głównej: 0 z 11
  • Punktów za historie: 1105
  • Komentarzy: 52
  • Punktów za komentarze: 43
 
zarchiwizowany

#73195

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie na temat adopcji, adopcji zwierząt, kontraktów i innych "bzdur" bo "to tylko zwierze -nie dziecko a tyle problemów robicie..."
Jest sobie kot, około 8 miesięczny. Wykastrowany, odrobaczony, charakter znakomity. Uwielbia psy, koty i ludzi. Zwierz jak to zwierz-musi się przyzwyczaić do nowego otoczenia i opiekuna, normalny adoptujący to rozumie, ale nie wszyscy jak widać. Dzwoni Pani (P), że widziała ogłoszenie iż mam kota do adopcji. Zainteresowała się jednym maluszkiem, ale powiedziała, że weźmie kota który adopcji potrzebuje. Od razu "polecam" Toniego, jakoż że mój osobisty kot go nie lubi i bije, Toni mieszka w zamkniętej sypialni. (P) zgadza się go obejrzeć (tłumacze Pani, że kot po otworzeniu sypialni chowa się pod łóżko oczekując ataku agresora, wiec obejrzeć go możemy z poziomu podłogi, jak kot zobaczy że nie ma niebezpieczeństwa-wyjdzie), Pani mówi że ok, że och i ach, że biedny kiciuś.
Pani przyjeżdża, razem z Mężem (M) i transporterem który nadaje się dla pieska, nie kota*. Pogadanka o właściwym transportowaniu kotów i idziemy po zwierza. Toni oczywiście: hyc pod łóżko, leży i nasłuchuje. W międzyczasie tłumaczę pani jak podchodzić do nowego członka rodziny, jak się zachowywać w stosunku do niego itd. Rozmowa trwa około półtorej godziny (plus WCZEŚNIEJ godzina przez telefon). Kontrakt zostaje podpisany, wkładam kota do transportera, Pani głaszcze główkę Toniego. Na odchodnym przypominam, żeby dali znać jakby coś się działo.
Na drugi dzień wiadomość:"wszystko ok, Toni nie płacze siedzi i patrzy, głaskamy go co chwile". Odpisuje:"proszę przestrzegać protokołu"**. Dwie godziny później dostaje wiadomość że "mam zabierać tego zwariowanego kota i to już!"odpisuje, a później dzwonie przerażona co takiego się stało! Oto skrót ponad trzygodzinnej rozmowy:
(P) miała w d. protokół, wiec widząc że kot się łasi, siłą chciała go zaciągnąć na kanapę. Po podniesieniu kota w gore, ten zaczął machać tylnymi łapkami i zadrapał (P). (M) i (P) popędzili za kotem, który skrył się w łazience, chcieli wyciągnąć go siła, żeby pokazać że nie ma czego się bać. Ponieważ zapędzony w kozi róg kot nie mógł ochłonąć, zaczął na państwo syczeć. (M) stwierdził że takiego dzikiego kota nie chce w domu i mam go zabierać. Oczywiście mam po niego przyjechać i włożyć do transportera, bo oni się boja. Poradziłam żeby postawić otwarty transporter na ziemi-o dziwo dziki kot sam do niego wszedł (sic!).
Z dalszej części rozmowy dowiedziałam się:
-kot jest niezrównoważony psychicznie
-WCISNĘŁAM im kota
-mam przyjechać po kota w ciągu 10 minut
-jestem przestępcą, wiec....
-natychmiast dzwonią na policje żeby złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa
-również za chwile, już, zaraz idą na posterunek policji żeby zostawić im "szalonego" kota i niech się dzieje co chce
-nie tylko mam przyjechać po kota, ale również przywieść im w zamian kociaka***
-cala moja rodzina jest pop...lona.
Po 4 godzinach wymiany wiadomości i dzwonienia, organizowałam transport po kociaka, po co ma się biedak męczyć. (P) jednak stwierdziła, ze mi kota odwiezie, I NIC JUŻ NIE CHCE. Uffff.
Weszli do klatki schodowej, cisnęli kotem (w transporterze) i poszli.
Dzień później (P) dzwoni i mówi:
-No czeeeee, to ja, (P), no i co z tym kociakiem dla mnie?
Popłakałam się ze śmiechu....
Dzień później wiadomość:
-"Mam już dwa małe koty, he, he, he"
Biedne kociaki....
Odzyskany zwierz ma się dobrze, po otworzeniu transportera śmierdział moczem i rzucił się na jedzenie, ale jest ok. Oczywiście dalej mieszka w zamkniętym pokoju i czeka aż ktoś go wypatrzy.
I ten nieszczęsny kontrakt adopcyjny, którego tak wszyscy się boja. On chroni was-drodzy adoptanci, i nas-domy tymczasowe czy organizacje i samego zwierza. Bo jak już szukamy nowego domu dla zwierzaka którego się odchowało, wyleczyło czy też wpakowało mnóstwo czasu i pieniędzy żeby postawić go na nogi, chcemy żeby znalazł prawdziwy dom, taki już na zawsze. Nie na 12 godzin.

*transporter był źle skonstruowany, z materiału. Nie polecam wożenia w nim kota, gdyż ten manipulując przy zamku błyskawicznym, jest gotów go otworzyć i czmychnąć. Kota zapakowałam w wygodny plastykowy transporter i zabezpieczyłam drzwiczki.
** w zależności od charakteru kota, jego przyzwyczajeń itd. informuje się nowy dom o sposobach jak zachowywać się gdy zwierz (tu wstaw cokolwiek), po to żeby aklimatyzacja przebiegła szybko i milo dla obu stron.
***mam do adopcji kociaki, jednak wydaje je tylko z aktualna książeczką szczepień. Kot którego zażyczyła sobie (P),jeszcze nie został zaszczepiony (w ogłoszeniu jest napisana data kiedy można kotka odebrać), ponieważ (P) zainteresowała się Tonim, nie tłumaczyłam jej ze drugi kot byłby do odebrania dnia X. Oczywiście zostałam zwyzywana (gdy odmówiłam zamiany kota), oraz poinformowana ze nie mam prawa nie wydać jej zwierzaka, którego ona chce (eeeee?)
Co do kontraktu i odbioru kota JAK-BY-CO: jest jasno napisane, że jeśli ktoś nie chce/nie może mieć zaadoptowanego zwierzaka MUSI OBOWIĄZKOWO oddać go OSOBIŚCIE do domu tymczasowego, i nie może go przekazać osobom trzecim (np. policji)bez pozwolenia wyadoptywujacego. Oczywiście wszystko podparte stosownymi paragrafami prawnymi.

Taka wisienka: kiedy (P) poinformowała mnie, że zawiezie kota na komisariat, zgodnie z obowiązującym prawem zwierze porzucone jest zabierane de schroniska gdzie ma 10 dni na znalezienie opiekuna, lub zostaje "zutylizowany". Oczywiście odebrałabym kota gdyby zaistniała taka sytuacja, ale jeśli ja się na niego wypnę? no cóż, to nie jest sprawa (P)...miłośniczka zwierząt.

Na sam koniec wstawiam filmik tuz po odebraniu kota od (P), możecie zobaczyć jaki jest dziki (dubbing ES na potrzeby miejsca zamieszkania) https://www.facebook.com/ania.bartkowska.980315/videos/o.1412277219088273/887216744762779/?type=2&theater

kot adopcja

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 58 (146)
zarchiwizowany

#72468

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mial byc komentarz do historii o parze, ktora chciala zaadoptowac kota, ale pani, ktora miala kociaki, chciala zobaczyc mieszkanie, poozmawiac na spokojnie z zainteresowanymi.I tu pojawil sie problem, zas-para znalazla kota od kolezanki, ktora oczywiscie zadnej wizyty przed, kontraktow etc. od swoich znajomych nie chciala.
Pisze z drugiej strony, ze strony wlasnie takiego DT (domu tymczasowego), kto chce niech czyta, moze malo piekielne, ale chcialam opisac kilka sytuacji, ktore takim DT sie przydazaja.

DT to wolontariat. Nikt za to kasy nie bierze. Jest to zajecie 24/7 bez wzgledu czy jestes "samotna-szalona cat lady", czy mezatka, dzieciata i pracujaca. Bo DT to nie tylko bawienie sie z kociakami. To nie tylko wycieranie doopy pieluszkowego kota, latanie po weterynarzach z tym co sika na lozko, ale tez odbieranie telefonow od znajomych-krolika "bo pani to kotami sie zajmuje".
DT to nie fundacja, nie ma mozliwosci proszenia o jeden procent, czasami ktos podrzuci jakis worek karmy, ktos inny zaplaci za szczepienie kociaka. Ale traktowac DT jako mozliwosc zarobkowa (prace), nie ma szans.
Ile czasu, nerwow, pieniedzy i lez kosztuje wyprowadzenie kociaka z ulicy na kota domowego, adoptujacy nie zawsze zdaja sobie z tego sprawe. To nie tylko odrobaczenia, szczepienia, kastracje...ale tez piasek, kuwety, dobrej jakosci karma, testy, zabawki, drapaki. Nic nie jest gratis moi drodzy, i koszty za "ta zabawe" ponosi DT. Jesli ma weta, ktory robi obnizki-wspaniale! ale weterynarz to tez czloweik-musi zarabiac.
Nie, nikt nie kaze mi tego robic! nikt nie kaze latac po ulicach i wyciagac kocie zwloki ze studzienek, zbierac kociaki z "wybuchnietymi" przez koci katar oczami....robie to co chce, pomagam tak jak moge, i nie chce pomnikow, nie chce nagrod, chce zeby kot, ktorego przygotowalam do adopcji -poszedl do najlepszego domu na swiecie.Za zszarpane nerwy, chroniczny brak czau i pieniedzy winie tylko i wylacznie siebie i moje "hobby".

1."Nie osiatkuje okna/balkonu mialam 10 kotow, zaden nie wysoczyl", ale MOJ moze wyskoczyc! ptak, mucha, lisc...cokolwiek co moze go zainteresowac za oknem-sprowokuje kota do skoku. Dla kota lot z 10 m jest taki sam jak skok z biurka, miara odleglosci dla kota nie istnieje. Wyskoczyl? zabil sie? czy "tylko" polamal? co jest lepsze-wydac te kilkadziesiat zloty i miec swiety spokoj na lata, czy pozniej placic za rehabilitacje, operacje itd. Jasne, jak sie chce placic, bo czasami lepiej uspic.
2. "Mieszkanie mam wynajmowane i co?" a to, ze wlasciciel mieszkania moze sobie nie zyczyc zwierzat-jego prawo. Najczesciej w umowie najmu jest zapis regulujacy takie sprawy. A jak bedziecie zmieniac mieszkanie? uwzgledniacie kota/psa? "Ratujcie: przeprowadzam sie do nowego mieszkania i TAM NIE MOGE MIEC ZWIERZAT". OK. Czyli co? co teraz? co ze zwierzakiem?
Nie mozesz poszukac lokum gdzie futro bedzie akceptowane? Nie, bo TO IDEALNE MIESZKANIE DLA MNIE, a kot/pies/krolik...no coz...juz sie nie zmiescil.
3. "Nie zgadzam sie na wizyte przed adopcyjna". Ok, nie ma sprawy. Nie, nie zagladam do lodowki, nie grzebie po szafkach, na spokojnie moge porozmawiac w miejscu gdzie przyszly kudlaty domownik ma mieszkac. I wiesz co? poradze ci cos-ta roslina jest trujaca, musisz sie jej pozbyc. TAK, TAK- kot ja zje, na pewno.
Jesli ktos adoptuje kota odemnie-prywatnego mieszkania, przychodzi do mnie, do "mojego krolestwa". I ja przyjmuje ludzi, w soboty, niedziele, swieta, w nocy...bo chce znalezc kotu dom, wiec sie staram. Ty mnie nie wpuscisz do swojego? wiec do mnie tez nie przychodz.
4. "Tak, oczywiscie! wszyscy z domownikow sa zgodni zeby kot/pies zamieszkal z nami". Pol roku pozniej: "a...bo wie pani co? bo mojemu mezowi/dziecku/tesciowej wyszla NAGLA ALERGIA I TRZEBA KOTA ZABRAC" (zwierz alergi nie powodowal, spowodowalo to to, ze kot po prostu sie znudzil).
5. "Wysylac zdjecia? po co?" Tak, co jakis czas, nie co dwa dni, nie co miesiac! Bo: "wie pani, ten PANI KOT to sie zgubi 8 miesiecy temu i my juz innego mamy. No nie, nie powiadomilismy bo to TYLKO KOT".
6. "Oczywiscie ze znam sie na kotach, do picia mleczko od krowy, do jedzenia whyskas, a no i mysz jakas zlowi jak bedzie glodny, kastaracja???przeciez kotka musi miec potomstwo! co zrobie z kociakami? no, cos sie wymysli, co nie? HA-HA-HA! Kotu uciac jajka? pani JEST NIENORMALNA! nie bede okaleczac kocura!!!!" pol roku pozniej-"Pani, bo kot "mi smierdzi", no leje skur...syn po scianach i miauczy. Kastrowany? nie! a co to ma do tego????"

Moglabym wymieniac jeszcze, ale nie chce was nudzic. To sa najczesciej spotykane problemy z przyszlymi adoptujacymi. Nie, oni wszystko wiedza lepiej, a DT to jakas wstretna czepiajaca sie baba! lepiej wziasc kota od kogos/kupic w pseudo. A ja powiem: rozejrzyj sie w okolo, po ulicach, po smietnikach, wez kota/psa potrzebujacego domu, doprowadz go do porzadku. I jesli z jakiegos powodu bedziesz musial mu znalezc dom, jakie kryteria i pytania zadasz adoptantom?

P.S. Pani, ktora zabarala koty do Centrum Handlowego...chetnie poznam jej imie...to niesamowicie nieodpowiedzialne z punktu widzenia kociej psychiki, niewiele kotow jest w stanie siedziec w takim charmidrze, zas stres dla kota moze skonczyc sie jego choroba i smiercia. I to nie jest zart.

koty adopcja domy tymczasowe

Skomentuj (71) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 71 (225)
zarchiwizowany

#59346

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nowe mieszkanie, nowa dzielnica, nowe mozliwosci. Ponieważ zmieniliśmy całkowicie otoczenie na bardziej zielone (parki tuz obok bloku, wspaniale tereny), postanowiliśmy zaadoptować jakiegoś psiaka. Bo i czas mamy, bo i wspomniana okolica znakomita jeśli chodzi o spacery itd. Doczekaliśmy się szczeniaka. Male to to, niezgrabne, ale trzeba uczyć czystości od początku, wiec tuz po skończeniu szczepień, psiaka na dwór po każdym spaniu/jedzeniu/zabawie.
Psiak, no cóż, nie zawsze wytrzymywał zejście z 3 pietra i czasami narobił na klatkę schodowa. Ponieważ dla nas no problem posprzątać, bo przecież jesteśmy odpowiedzialni za zwierze i za to co robi, nie raz lataliśmy z mopem góra/dol. W końcu pies po około 2 tygodniach zaczął rozumieć ze sii i qpka na dworze.
Sytuacja z wczoraj, Wychodzimy do parku. Zapakowani po uszy, bo i smakołyki, zabawki, dziecię, no i pies na lince. Zbiegamy po schodach, coby mała wytrzymała, pies wybiega z budynku, biegnie jakieś 4 metry i przysiada na sii.
Radość z tego, ze pies załatwia się na dworze i przestał brudzić klatkę schodowa jest chwilowa. Sąsiadka (S) z góry (przez okno, a jakże)
S:Ej! co tu się dzieje?
Ja:?
S:Dlaczego pozwalasz psu załatwiać się na ulicy?
Ja: a gdzie ma się załatwiać?
S: w parku! (jeb oknem plus mamrotanie)
Zdębiałam. Ludzie! park oddalony o 5 minut pieszo, niech mi ktoś pokaże 3 miesięcznego szczeniaka, który wstrzymuje mocz tak długo! Kiedy powiedziałam właścicielowi mieszkania o sytuacji, stwierdził :"ignoruj". No i tak chyba zrobię, o ile osiedlowy monitoring znów na mnie nie napadnie.

(Opowiadam na ewentualne pytania, nie, pies nie sika na ściany budynku, na drzwi, pod klatka schodowa, staramy się ja uczyć, ze musi załatwiać się na terenach zielonych, bo rozumiem ze nikt nie chce w siki wdepnąć, ale co, do tego czasu mam z nią nie wychodzić?)

pies sasiadka

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (25)
zarchiwizowany

#55124

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od pewnego czasu próbuję uzyskać informacje z Urzędu Miasta na temat pewnego dekretu, który został uchwalony, a mi się wydaje że ten przepis jest niezgodny z prawem.
Żeby nie nudzić, chodzi o prawa zwierząt. Zbierając informacje, przeglądając paragrafy, studiując prawo Unii Europejskiej, dokumentów UNESCO itd. a także po konsultacjach z organizacjami pro zwierzęcymi, wysmarowałam pisemko i zaczęłam e mailowy najazd.
Po kilku dniach oczekiwania, przyszła odpowiedź a w niej oświadczenie, że nowy przepis jest zgodny z prawem. Napisałam drugie pismo w którym uwzględniłam znane mi paragrafy i przepisy, które przeczą tej teorii. Odpowiedź: nie przeczą. Ot tak, żadnego wyjaśnienia ze strony urzędnika.
Trzeci e mail. Troszkę ostrzej, bo jeśli ja jako laik potrafię wygrzebać artykuły i przytoczyć ich treść, wymagam od urzędnika choć potwierdzenia jego slow (potwierdzenia prawnego).
Odpowiedz na moje pytanie dlaczego (i tutaj moje przypisy), bardzo wyczerpująca : BO TAK.

(Oczywiście korespondencje mam zachowaną , screen shooty itd.)
Nie obejdzie się bez wniesienia pozwu do Parlamentu Europejskiego i pewnie petycja na change.org
A tymczasem zwierzaki niech radzą sobie same...przecież to tylko zwierzęta.

urząd miasta prawo

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (25)
zarchiwizowany

#53169

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Najlepsza pizza w okolicy..., nie nie z pizzerii, ot od pana z kebabu (kebaby tez pyszne), byliśmy stałymi klientami przez 2 lata, co 3, 4 dni pizza razy 3, kebaby co weekend. Jedzenie pyszne, spore porcje...Zmienił się właściciel, dodali opcje dostawa do domu, ok, super.
Dzwonimy: 3 pizze, ten adres, będzie dostawca za 30 minut, Czekamy...30 mija, 40 mija, 60 mija. Dzwonimy:
MF (mój facet): czekamy na zamówienie 60 minut, co się dzieje?
PS (pan sprzedawca): już wychodzi...
MF :JUŻ? ale czekamy od godziny?
PS :będzie za 5 minut.
(mieszkamy 10 minut piechotką od restauracji).
Mija kolejne 20 minut, stwierdzamy ze pójdziemy gdzieś na obiad, bo tyle czekania, nic nie jest przygotowane w domu, lodówka pusta...MF dzwoni do restauracji:
MF: No witam, dzwoniłem przed 20 minutami, czekamy na zamówienie prawie...
PS: Przecie idzie!
MF: Ale my czekamy od...
PS: Idzie przecie, poczeka!
MF: Nie, nie będziemy czekać, proszę odwołać zamówienie, my wychodzimy.
PS: Ty ch...
piiiiiii,piiiiii,piiiiiiii
MF patrzy jak morderca.Co jest kurcze?Dzwonie, PS odbiera.
Ja: Proszę Pana, ja dzwonie, żeby pan nie wysyłał dostawcy z pizza, bo...
piiiiiiiii, piiiiiiiiiiii,piiiiiiiii
Dzwoniłam jeszcze raz, wyłączyli telefon.
Co mnie wkurza?jedzenie było naprawdę super, tyle razy jedliśmy na miejscu. Wspaniała obsługa. Ale właściciel sie zmienił. Teraz, kiedy wszyscy narzekają na czasy, jakie to trudne mieć klientów, takie numery?

gastronomia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (266)
zarchiwizowany

#52869

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Domokrążcy, sprzedawcy, agenci...piątek, niedziela, święto, we drzwi pukają... piekielna ja...Po napisaniu kartki na zewnątrz budynku, że mieszkanie numer ten i ten nie chce odwiedzin, po dyskusjach i sporach, po sobotnich odwiedzinach patrz początek zdania, na moich drzwiach wywiesiłam kartkę: Zapraszam agentów wszelkich usług, jestem zainteresowana wszystkim, co oferujecie, jeśli mówicie w języku ungabungalalalamilipilibumbumbum. Reszcie dziękuje!
Od dwóch tygodni spokój...chociaż słyszę, jak krążą po klatce schodowej

uslugi domokrazcy agenci

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (32)
zarchiwizowany

#51786

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Bedzie o telefonach, internetach itd. czyli o piekielnej organizacji (inaczej nazwac tego nie moge). Co prawda po za granica PL, ale mieszkancow Hiszpanii, przestrzegam przed ONO.
W skrocie: zamowilismy banda ancha movil, takie cos, co sie przypina do komputera (wejscie USB) i masz internet, chcielismy zeby byl na JUZ, wiec moc mala, ale tez platnosc niewielka.Dlugo bym pisala co i jak, ale wypunktuje, coby szybciej bylo:
1. Paczka przychodzi po 6 dniach (miala byc w ciagu 48 godzin), zamista dwoch aparatow jest jeden...ok, czekalismy na syale lacze, wiec przez te 4 dni powymieniamy sie, nie ma sprawy
2. Nie mozna zaktualizowac karty, mozna to zrobic przez INTERNET(nie mam), lub sms. Ok, wysylam sms, przychodzi odpowiedz, ze NIEZNAY BLAD. Dzwonie na info, babka mi to zrobi na juz, na teraz. Nie dziala, wiec mowi,ze maja blad w systemie, mam czekac na potwierdzenie, ze zadzwonia.Ok, czekam. Po 2 godzinach dzwonia, ze jakis pan technik bedzie nad tym pracowal. Kiedy to wypracuje, nie wiadomo.Dzwonie na info, okazuje sie ze JUZ dziala!!!sprawdzam, predkosc okolo 1 kb (mialo byc 8 Mg), strony nie dzialaja...
3.Dzwonie na info,ze predkosc zero, mowia, ze pan technik naprawia (jak?nie wiem)
4. po 3 godzinach dzwonie na info, mowia ze wysla technika do domu
5.24 godziny po dzwonie na info,zeby zapytac gdzie pan technik...ano nie maja zgloszenia, podaje dwa numery reklamacji, no tak, ale cos system nie dziala
6. kupuje litr wodki i dzwonie na info, nie chce tego badziewia, mam 7 dni roboczych na reklamacje i chce skorzystac.Nie ma sprawy!dane ok, adres podany, wszystko dobrze.Ma przyjsc pan odebrac sprzet.
7. Mija 2 tygodnie, ani pana, ani zawiadomienia, ani nic. Pisze skarge, bo ile mozna czekac? skarga przyjeta, dzwonia i mowia, ze wyslali koperte, do ktorej trzeba wrzucic sprzet...tyle, ze wyslali na nieprawidlowy adres...
8. Pani dzwoni, mowi, ze wysylaja druga koperte, za 2 dni bedzie, ok, czekam.
9. Po tygodniu dzwoni Pani, i mowi, ze MUSZE ODNIESC SPRZET DO SKLEPU, ok, jaki do sklep?oddalony o 45 km od mojego miejsca zamieszkania....BO TYKLO TAM!!! I JUZ!!! tlumacze pani,ze najpierw ktos mial przyjsc, pozniej wyslali koperte na inny adres itd. pani oswiadcza, ze WSZYSTKO CO MI POWIEDZIELI WCZESNIEJ JEST KLAMSTWEM!!! racje ma ona...
10 dzwonie na info, pan mowi, ze jak nie zwroce sprzetu, zaplace kare...tlumacze, blagam, prawie placze...pan ostatecznie pisze notatke z numerem.....i mowi ze NIE MOGE ZLOZYC REKLAMACJI!tlumacze panu,z e rozmowy maja nagrywane, niech posluchaja, co mi mowili wczesniej, pan mnie wysmial, bo to sciema z tym nagrywaniem. Jak panu powiedzialam, ze NASZA ROZMOWA JEST NAGRYWANA, zaczal sie na mnie wydzierac, bo on nie zezwoli (nie byla nagrywana, sciemnialam, ja bo chcialam, zeby w koncu ktos rozwiazal ta sprawe)
Na tym koncze, e mail wyslany do GURU, na face itd. nie mam pojecia co zrobic. Kwota do zaplaty za sprzet nie jest duza, ale pomyslcie, jak sie zbierze ilus tam klientow, kasa bedzie....

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (24)
zarchiwizowany

#43309

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pisząc historię o piekielnym mieszkaniu, przypomniała mi się historia wcześniejsza... o piekielnych współlokatorach. Otóż para: ona (57 lat, normalna kobitka), on (lat około 20?, czarny chłopak po przejściach, czyt. przebywający nielegalnie w ES.), napisali ogłoszenie, że szukają pary, która wynajęłaby samodzielny pokój w 3 pokojowym mieszkanku. Po obejrzeniu mieszkanka, no zachwyt! wielkie, 2 tarasy, ogromna łazienka, no i cena bardzo przystępna. Byłam wtedy w ciąży, i obydwoje zapewniali nas, że male dziecko to nie problem. Kilka miesięcy żyło się tam wspaniale! pomagaliśmy sobie nawzajem, nie było problemu a to ze sprzątaniem pomieszczeń wspólnych, ani nawet (o dziwo!) z moja nowo narodzoną córeczką (plącząca w nocy). Zgrzyty rozpoczęły się od tego, że ON zaczął mieć do mnie wyrzuty o sprzątanie, a mianowicie, że tego nie robię. Po tzw. pogadance okazało się, że jemu chodzi o to, że tego nie widzi (tzn. mnie ze ścierką)ale rezultaty już tak...tylko że ON tego NIE WIDZI i to mu się nie podoba. Tłumaczenie, że ON jako niepracujący wstaje o godzinie 14.00/15.00, gdzie my już jesteśmy po obiedzie, a sprzątałam zawsze z samego rana przed moja praca, jakoś do niego nie docierało, ON musi być świadkiem. I JUŻ! zaproponowanie mu wstawania wcześniej i przyglądanie się pozostawił bez odpowiedzi. Po paru tygodniach parka... zniknęła. Tzn. u siebie w pokoju. Bywało, że nie widzieliśmy ich dniami, a na powitanie odpowiadali zdawkowo. Ich unikanie nas bardzo szybko się wyjaśniło, otóż odwiedził nas właściciel mieszkania i powiedział że w ciągu tygodnia wszyscy mamy się wynieść. Po rozmowie z nim (w cztery oczy) okazało się że parka której płaciliśmy nasza polowe czynszu, tych pieniędzy właścicielowi nie przekazywała, a on już 3 miesiące wstecz poinformował głównych wynajemców o konieczności opuszczenia lokalu. Nie wiem na co wydawali te pieniądze, nie chcieli z nami rozmawiać. Cudem udało nam się w ciągu tygodnia znaleźć inne samodzielne lokum, które okazało się "piekielnym mieszkaniem"

mieszkanie współlokatorzy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (187)
zarchiwizowany

#42799

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o piekielnym właścicielu mieszkania i czarnymkapturku vel najemcy.
Fajnie jest wynajmować mieszkanko w centrum! mieszkanko nie za duże, spokojna dzielnica, sąsiedzi ok.
Po około dwóch miesiącach wyszły...kwiatki
1.gaz tylko w butlach (do gotowania, czy ogrzewania wody),ok butle zamawiasz dzwoniąc do odpowiednich służb. Okazuje się, że mieszkanie nie ma przeprowadzonej kontroli instalacji gazowej, koszt około 70 euro, bez papierka gazu nie dowiozą. Właściciel twierdzi że instalacja nowa(no takie gumowe rury!), co jest prawda i nie zamierza płacić za kontrole (ja też nie), gaz dowozimy na czarno,od znajomego roznosiciela
2.mieszkanie nie ma kaloryferów ani pieca...od grudnia do marca pora deszczowa, mieszkanie zarasta grzybem, czarnykapturek walczy chlorem, grzyb opanowany, ściany czarne do malowania. Właściciel mówi, że stare budownictwo (budynek ma 30 lat), i takie życie, on ma to w poważaniu.
3. właściciel zachwala mieszkanie, latem zimne, zima cieple (jest na odwrót)
4.posiadamy maszynę zwana klimatyzacja,niestety nie można jej włączyć, bo straszne wibracje powodują hałas, sąsiad z dołu się skarży. Czarnykapturek stara się zmniejszyć wibracje maszyny...niestety, nic to nie daje. Maszyna wyłączona z użytku, Czarnykapturek śpi w temperaturze plus 34 (od czerwca do końca Września). Właściciel rozkłada ręce, ot, tak zamontowali.
5. o sąsiadach w kolejnym odcinku, to temat na super esej:)
6. Po około 2 miesiącach zaczynają się problemy z robactwem. Nie są to zwykle muszki owocówki, jeno kolonie karaluchów. Koszt odrobaczania, plus cotygodniowe pułapki, straszydła etc. to około 50 euro (na miesiąc). Właściciel mówi, że to norma, i da się żyć... (paskudztwo pokonałam w ciągu 3 dni po 5 latach walki dniami i nocami cudownym specyfikiem za 4 euro...)
c.d.n

mieszkanie wynajem

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (43)
zarchiwizowany

#42781

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Bedzie o moim szefie, czy piekielnie? nie wiem,ale trochę wkurzająco...jak dla mnie. Jego osoba nadaje się na Wspaniałych,ale jest jeden szczegół, który to maci. Szef mój ma charakter bardzo... łagodny, ustępliwy i wszystkim chce dogodzić. Może toi fajne,ale niestety przez ta jego "wadę" przeżyłam najgorsze 4 dni długiego weekendu.Pracuje w prywatnej telewizji, i zleceń jak na lekarstwo, żeby dorobić szef wynajmuje studio na rożnego rodzaju imprezy(urodziny, konferencje, kursy,nagrania), i tym razem postanowił te studio wynająć, grupie nastolatków na tzw. Haloween. Ponieważ w czasie owych imprez(codziennie przez 4 dni inna grupa) szef miał bardzo ważny wyjazd,JA i mój chłopak mieliśmy zostać na posterunku. No ok, imprezy miały być od godz.17.00,lub 18.00 do 23.00, nie dłużej bron Boże! a my mieliśmy tylko otworzyć im drzwi,i wziąć kaskę Oto bilans:
1.wypalona dziura w podłodze (po fajce wodnej)
2.urwane lusterko w łazience, plus wyrwany zlew
3."wydziobany" stół (stół szklany, poobijany)
4.zalany wymiocinami hol (zalany, czyli bez kaloszy nie ma szans przejść) plus chodnik przed wejściem do lokalu.
5.stłuczone popielniczki (to akurat nie takie straszne,rozumiem wypadki się zdarzają)
6.zużyte perfumy, ukradziona lokówka, żelazko do włosów,PODPASKI (a)
7.tylu zużytych kondomów z ubikacji nigdy nie wyciągnęłam...
8.zjedzone produkty spożywcze, w tym pomidory,wypity litr mleka, KARMA DLA PSA (zniknęła) (b)
No ale czego można się spodziewać, gdy wynajmuje się sale ludziom lat 16 plus jedna osoba powyżej 18...
(GWOLI WYJAŚNIENIA CO DO PUNKTÓW A I B. Zajmujemy mieszkanie nad studio,wiec w łazience (zamkniętej na klucz) przed publicznością, i w kuchni (również bez dostępu) znajdowały się MOJE prywatne rzeczy. Drzwi zostały wyłamane, czego ja nie słyszałam (głośna muzyka), zaś po fakcie nie było kogo ścigać..... wszyscy się rozeszli... zaś szef po powrocie zapytał: jesteś pewna, ze TO ONI tak narozrabiali?
Jeszcze jako ciekawostkę dodam, ze ten zlew w łazience był urwany dlatego, ze dziewczęta robiły sobie zdjęcia przed lutrem, no i chyba z 10 ich na ten zlew wlazło (zdjęcie widziałam na pewnym portalu społecznościowym)

impreza szef

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (226)