Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

hamfast

Zamieszcza historie od: 28 marca 2011 - 23:13
Ostatnio: 27 października 2012 - 11:25
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 1884
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 1
 

#41901

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ironicznie o służbie zdrowia.

Kilka lat temu trafiłem z żoną na nocne pogotowie na Katowickiej w Opolu. Powodem były utrzymujące się od kilku dni okropne bóle brzucha mojej żony. Po wywiadzie lekarskim, okraszonym prawie łzami bólu i szybkich badaniach, lekarz dyżurny zaordynował żonie kroplówkę ze środkami przeciwbólowymi, wzmacniającymi i rozkurczowymi. Na koniec zaproponował, że może jeszcze wykonać gastroskopię, ale podziękowaliśmy, bo żona była już umówiona na nią za dwa dni.
Słowa lekarza na koniec naszej wizyty (z wyrazem lekkiej rezygnacji na twarzy):

- To niestety wszystko, co mogę pani teraz zaoferować. Gdyby przywieziono nam pana z ławeczki z parku, nieprzytomnego od ilości wypitego alkoholu, to miałby wykonane kompleksowe badania. A jako, że pani jest praworządną obywatelką, czystą, ładną i zadbaną, to należała się pani tylko kroplówka.

Lekarz w porządku, tylko system do niczego.

chora służba zdrowia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 874 (926)

#23476

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna opowiastka o tym, jak można wyjść na kontaktach z rodziną.

Na moim osiedlu (same stare domki jednorodzinne) mieszkała rodzinka, gdzie z tamtą matką koleżankowała się moja mama. Kobieta była chora na fenyloketonurię – parszywa choroba związana ogólnie z alergią na praktycznie większość tego,
co tylko można zjeść. Pomimo choroby kobieta dożyła jakichś 35 chyba lat, znalazła męża i w międzyczasie urodziła córkę, powiedzmy „Alę” (2-3 lata młodsza ode mnie). Niestety, pewnie między innymi z powodu choroby mamy, „Ala” urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Sporo wysiłku i czasu to wymagało, ale kiedy kończyła podstawówkę, praktycznie nie było już widać żadnych efektów choroby.
Moja mama znała się z jej mamą, dość się lubiły, odwiedzały. Niestety, kobieta zmarła. Jej córka miała wtedy 14 lat i okropnie to przeżyła.

I wtedy się zaczęło.
Została na świecie sama z ojcem, w domku jednorodzinnym. Ojciec – zwykły, niczym niewyróżniający się facet – pracował, opiekował się córką. Niestety w niecały rok po śmierci żony ożenił się drugi raz, z kobietą, która miała swoje dziecko, syna, parę lat młodszego od bohaterki mojej historii. Macocha od pierwszego dnia dała się poznać z jak najgorszej strony, tak jak i jej synek, o którym moja mama nie mówiła nigdy inaczej niż „Skur##synek”. Dała się poznać w domu, o czym opowiadała „Ala” która po śmierci mamy przychodziła do nas często, jak i na osiedlu, bo baba przed nikim nie kryla, że pasierbica jej przeszkadza w JEJ DOMU (jak tak w ogóle można !!!).

W ciągu chyba roku od powtórnego ślubu (historia sprzed chyba 15, nie wszystko pamiętam) zmarł ojciec „Ali”. Dziewczyna została wtedy na świecie sama jak palec. Miała 15 czy 16 lat, była nieletnia, mieszkała w domu
z macochą i przyrodnim bratem, którzy zamienili jej życie w piekło. To był w końcu jej dom. Nie znam dokładnie przepisów spadkowych, ale jej w spadku po rodzicach przypadała spora większość domu, a macocha zostawiła jej klucze wejściowe od domu, możliwość przejścia korytarzem i schodami do jej pokoju na piętrze i łazienki obok. Pozostałe pomieszczenia po śmierci ojca „Ali” macocha zaopatrzyła w zamki i były wiecznie zamknięte. Wiem o tym, bo kilka razy tam byłem, kiedy trzeba było „Ali” pomóc w czymkolwiek.
Kiedyś potrzebowała pomocy, żeby po prostu przenieść biurko. Sama nie dała rady ale z tym młodym mogłaby – tylko trzeba być człowiekiem i chcieć pomóc. Ogólnie całe życie „Alki” polegało na jak najwcześniejszym wyjściu z domu i jak najpóźniejszym powrocie do tego piekiełka. Większość czasu jak pamiętam, spędzała u nas.

To nie koniec.
Macocha poszła do sądu, żeby „Alkę” wyrzucić z domu. Chciała tego domu dla siebie i Skur##synka. Wszystkim dookoła na osiedlu ogłosiła, że dom się jej należy i założyła w sądzie sprawę spadkową. W tym momencie moja matka nie wytrzymała. Kiedy „Ala” z płaczem przyszła do nas i pokazała wezwanie do sądu, w moja mamę „wstąpił diabeł”. Nienawidzi ona tak jawnego ku##estwa ludzkiego. Poszła z młodą do sądu, praktycznie ona w sądzie występowała w imieniu młodej (nie wiem, jak to było prawnie załatwione, nie pytajcie). Batalia trwała chyba z pół roku, rozprawa za rozprawą, macocha chciała wyrzucić Alkę, mama robiła wszystko, żeby wyrzucić macochę. Ala miała jakąś rodzinę, jakichś wujków, ciotki. Pamiętam, że jakiś wujek chyba coś próbował też się udzielać, ale w rezultacie to olał, została tylko moja mama. Robiła to bez chęci zysku, po prostu z czystej niemożności pogodzenia się z takim traktowaniem kogoś, kogo i tak życie kopie w dupę od samego początku.

W rezultacie skończyło się tym, że dom został sprzedany. Żeby jeszcze te pieniądze zostały jakoś sprawiedliwie podzielone. Ale nie! Domek jednorodzinny w dobrym miejscu, samodzielny, z dużą działką dookoła. A pieniędzy dostała tyle, że nie starczyło jej nawet na wynajem jakiejś kawalerki. Mieszkała kątem u któregoś z wujków, póki nie skończyła osiemnastki. Potem się wyprowadziła i żyje sobie gdzieś i jakoś. Sama.

A jej rzeczy, które jej zostały po opuszczeniu domu do tej pory leżą u nas na strychu, bo dziewczyna nie ma nawet miejsca, żeby poukładać na półkach pamiątki po rodzicach.

"rodzinka"

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 804 (858)
zarchiwizowany

#22557

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mamy z żoną to szczęście, że oboje pracujemy (choć ja ostatnio z różnym powodzeniem…) i ze względu na to naszym synkiem ( w Dzień Babci kończy 2 latka  ) zajmuje się niania. Jak wiadomo, dzieci w tym wieku śpią jeszcze w trakcie dnia. Pani Bogusia bierze dziecko do siebie i tam się nim zajmuje. Czasem pomaga jej też pan Andrzej. Ostatnio pan Andrzej wrócił z pracy, a w ich mieszkaniu niania śpi razem z naszym szkrabem.
- Też mi praca… nakarmić, pobawić się i jeszcze spać możesz w dzień.
- Cóż, moje obowiązki służbowe tego wymagają… 

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (33)
zarchiwizowany

#22555

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historyjka, która przez chwilkę wydawała się piekielna, a w rezultacie...

Od kilku dni córka mojej koleżanki przychodziła z przedszkola podrapana, z dnia na dzień bardziej, ale w sumie nic wielkiego.
Aż pewnego dnia wróciła do domu z kompletnie zakrwawionym uchem. Mama z przerażeniem pyta małą:
- Ktoś ci zrobił krzywdę ???
- Nie.
- A co Pani mówiła w przedszkolu ?
- Żebyś mi w końcu obcięła paznokcie.

przedszkole

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 68 (212)

1