Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

haszira

Zamieszcza historie od: 23 stycznia 2016 - 12:53
Ostatnio: 29 września 2018 - 15:47
  • Historii na głównej: 7 z 8
  • Punktów za historie: 1542
  • Komentarzy: 44
  • Punktów za komentarze: 390
 

#82042

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem w 26 tygodniu ciąży (końcówka 6 miesiąca). Na ostatnich badaniach krwi wyszło mi znaczne przekroczenie norm, wskazujące na cukrzyce ciążową. Wte pędy więc po skierowanie do diabetologa.

Zadzwoniłam we wtorek do poradni z dobrymi opiniami, ale w innym mieście żeby się zarejestrować. Według ustawy "Za życiem" mam zostać przyjęta bez kolejki, lub jeśli to nie możliwe, w ciągu 7 dni roboczych. Kobieta w rejestracji przyjęła dane, numer telefonu, wyniki badań i stwierdziła, że to lekarz ustala termin i oddzwonią do mnie. Jak dla mnie spoko, niech nawet dyrektor placówki ustala, byle szybko.

Oczywiście nie zadzwonili we wtorek, nie zadzwonili w środę, ani dzisiaj. Dzisiaj ja zadzwoniłam zapytać co się dzieje. Wpisanie do kalendarza trwa 3 dni? To na kiedy ten ekspresowy termin mi wyznaczą, po porodzie? Ta sama kobieta w rejestracji wielce oburzona stwierdziła, że ona nie wie kiedy będzie ustalona wizyta, ona nie będzie popędzać lekarza i że mam czekać.
Serdecznie to pierd*lę, idę prywatnie.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (193)

#81106

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niezbyt krótka historia o InPoście.

Przed Świętami chciałam wysłać paczkę do paczkomatu nadając ją w Punkcie Obsługi Paczek (POP). Paczkę dużą i ciężką zaniosłam do najbliższej Małpki, gdzie znudzony Pan stwierdził, że paczki nie ma w systemie i on nie wie co ja mam z tym zrobić. Na infolinii InPost dowiedziałam się, że u nich w systemie wszystko gra i paczka powinna była być przyjęta. Poradzono mi udanie się do tego samego lub innego POP.

Po pracy zatargałam paczkę do innej małpki z prośbą o nadanie przez InPost. Dowiedziałam się, że sieć Małpka miesiąc wcześniej rozwiązała umowę z InPostem i nie obsługują już ich paczek.
Po powrocie z paczką do domu zadzwoniłam na infolinię po raz drugi tego dnia, po odczekaniu 60-osobowej kolejki odebrała konsultantka:

- "imię i nazwisko" W czym mogę pomóc?
- Dzień dobry, Haszira, dzwonię ze Szczecina. Chciałam dziś nadać paczkę przez punkt POP w Małpce, niestety dowiedziałam się że te sklepy już InPostu nie obsługują, mimo że widnieją na stronie jako czynne. Proszę o potwierdzenie, który punkt POP w centrum miasta na pewno jest czynny?
- Punkty POP na stronie są aktualne.
- Pół godziny temu w sklepie Małpka powiedziano mi, że nie jest to już punkt POP.
- W takim razie może się Pani udać do innego punktu.
- ... Dobrze znajdę sobie inny. Proszę mi jeszcze powiedzieć czy mogę zmienić rodzaj nadania z punktu POP na paczkomat.
- Tak, mogę Pani znaleźć najbliższy paczkomat, proszę o chwilę cierpliwości.
- Nie trzeba wiem gdzie *PYK* i cisza jakby odłożenie słuchawek.
- Już znajduję... Szczecin... Zachodniopomorskie... Choszczno... Ulica 23 lutego przy Intermarche! (ton zwycięzcy),

Pauza na przełknięcie uczucia zmarnowanych 20 minut w oczekiwaniu na to połączenie.
- Proszę Pani Choszczno to miasto oddalone o 80 km od Szczecina. Nie pojadę tam do paczkomatu. Pytam czy przy zmianie z nadania w pkt na paczkomat muszę zmienić etykietę.
- (obrażonym tonem) Nie.
- To proszę zmienić mi dyspozycję na nadanie w paczkomacie.
- MoŻe Pani to zrobić sama ze swojego konta.
- ok, czy jak paczkomat będzie pełny, dostanę informacje że miejsce się zwolniło?
- Dostanie Pani SMS.
- ok dziękuję, miłego dnia.
- Do widzenia.

Oczywiście nie mogłam zmienić opcji na paczkomat ze swojego konta, więc musiałam dzwonić tam trzeci raz. Tym razem bardziej ogarnięta dziewczyna zrobiła mi to od ręki. Potwierdziła, że nie obsługują ich już Małpki i zaprzeczyła jakoby wysyłali smsy po zwolnieniu miejsca w paczkomacie. Paczka na szczęście dotarła w końcu do adresata.

Dzisiaj 2 stycznia, prawie miesiąc po tej historii, zajrzałam na stronę InPost i nadal wszystkie Małpki widnieją na niej jako punkty POP. Jeśli chodzi o infolinię to domyślam się, że nikt nie marzył od dziecka by pracować w call-center, ale tak różnych wersji na jednej infolinii jednego dnia jeszcze w życiu nie słyszałam.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (112)

#77777

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj w mieście Szczecin, w godzinach wieczornych, miała miejsce awaria. W wyniku tejże, na wielu ulicach w centrum nie paliły się lampy uliczne. W budynkach prąd był. Mając do przemierzenia około kilometr, niezależnie od siebie spotkałam 2 osoby starsze przechodzące w miejscu niedozwolonym przez 3 i 2 pasmową ulicę, oraz 2 osoby wymuszające zatrzymanie samochodu poprzez wtargnięcie na przejście dla pieszych. Na bardzo, bardzo ciemnych, ale ruchliwych ulicach.

Nie wiem, czy ludzie w pewnym wieku zaczynają myśleć o sobie, że są nieśmiertelni, czy już im wszystko jedno?

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (200)

#77368

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uroki mieszkania w centrum miasta.
Duże miasto, duży blok, małe mieszkanie, ścisłe centrum. Mieszkamy w nim od roku.

Na Trzech Króli napisaliśmy na drzwiach C+M+B 2017. Dumni z siebie, że tacy dorośli, robimy takie dorosłe rzeczy :D
Ktoś nam napis starł... No komuś wyraźnie zaburzał wystrój klatki schodowej, bo przynajmniej 3 piętra w dół nikt napisu nie ma. Wyżej nie wiem, bo nie chodzę. Do tego, że tolerancja należy się wszystkim tylko nie katolikom się przyzwyczaiłam, taki urok zachodniej Polski. Nawet w pracy w zagranicznych korporacjach można na głos naśmiewać się z księży, wierzących ludzi itd., ale z każdej innej religii nie, bo hurr durr tolerancja.

Kredy nam zostało, to napis odtworzyliśmy licząc na łaskawość sąsiadów/ich gości co do tego co możemy mieć na swoich drzwiach.
Wczoraj cały dzień byłam w domu, tak jak i dnia poprzedniego, bo przeziębienie w końcu mnie dopadło z ogromną siłą.
Wraca chłop mój do domu, i pyta co się stało, bo przed drzwiami leży kupa o.O
Ludzka kupa przykryta naszą wycieraczką. Nikt nie dzwonił, hałasu żadnego nie było, tylko ktoś nam się po prostu zesrał pod drzwiami. I starł napis.

Wobec takiej siły argumentów, zostało nam kupy się pozbyć razem z wycieraczka, a napis umieścić jeszcze raz, tylko się martwię, że za czwartym razem zabraknie nam kredy. I wycieraczki...

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 278 (382)

#76188

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Gdyby tysiąc małp przez tysiąc lat pisało na maszynie, to któraś w końcu napisałaby Makbeta. Na status NFZ dałabym trzy dni. Mimo małych piekielności na różnych etapach jestem raczej zadowolona ze swojej intensywnej współpracy z tą instytucją. Jednak ostatnio zdarzył się combos. Boss na wysokim levelu. Lekarz ortopeda.

Uzbrojona z wypis z SOR sprzed kilku dni, tragiczny ból głowy, kręgosłupa i rąk, oraz imponujący segregator pełen wypisów i wyników badań udałam się do poradni.
Wchodzę, siedzi Pan i Władca Świata (PiW) ze swoim paziem - pielęgniarką (p). PiW nie zaszczyca takiego żuczka jak ja spojrzeniem, czy słowem. Pielęgniarka każe siadać, pokazać wypis, pyta jak się czuję. PiW od mojego wejścia patrzy w telefon (fajny, drogi, też bym patrzyła). Nieśmiało podsuwam dokumenty lekarzowi, z nadzieją, że na nie zerknie. W ciszy czekam aż zakończy ważne czynności smartfonowe.

Nie doczekuję się. PiW zadaje mi diagnostyczne pytanie: - I jak tam? - jednocześnie wybierając numer i przykładając telefon do ucha. Trochę zbita z tropu mówię, że leki przepisane przez lekarza z SOR pomogły, ale dobrze nie jest, bo boli nadal, bo po nich zasypiam i nie mogę ich brać chodząc do pracy. Ktoś nie odebrał, PiW wyraźnie niezadowolony wybiera numer po raz drugi i mówi, że jak pomagają to dobrze, mogę iść do pracy. Nieśmiało zagajam, że leki rozkurczowe to nie rozwiązanie moich problemów i może problem leży głębiej. Lekarz rodzinny sugerował rezonans. PiW prycha, odkłada swój drogi telefon i patrzy na mnie po raz pierwszy.
PiW: Rezonans nic nie wykaże. Pani widzę, że jest zestresowana i ma Pani coś z tarczycą. Pani tarczycę powinna zbadać.

Ocho! Trafił mi się ortopeda-endokrynolog, dwie porady w jednej. Od dziecka mam na szyi charakterystyczną fałdkę, która sugeruje problem z tarczycą, mimo że u tarczycy wszystko w porządku.
Ja: Z tarczycą wszystko w porządku, tu mam wyniki z zeszłego tygodnia, wszystko w normie.n- Podsuwam pod nos wyniki krwi i USG. - Czułabym się spokojniejsza gdybym zrobiła ten rezonans.
PiW: Nie będzie Pani spokojniejsza, bo wyjdzie tam Pani jakaś zmiana i się Pani dopiero zacznie stresować. Pani się (hehe) odstresować powinna i tarczycę zbadać, dam Pani to skierowanie, ale to jest niepotrzebne.
Ja: Tak jak powiedziałam, z tarczycą nic nie jest, a jak Pan uważa że nic na RM nie wyjdzie, to co ja mam zrobić jak mnie boli?
PiW: Do fizjoterapeuty iść.
Ja: Do fizjoterapeuty jest potrzebne skierowanie?
PiW: Tak.
Ja: To Pan wystawia takie skierowanie?
PiW: Ja, ale ja go Pani nie wystawię, bo do fizjoterapeuty się rok czeka na NFZ. Pani musi iść prywatnie.
Ja: ... - No szczerze mówiąc zawiesiłam się. Lekarz w publicznej placówce odmawia mi skierowania do specjalisty, gdzie według niego muszę się udać i każe mi leczyć się prywatnie. Czekam aż z szafy wyskoczy facet z kamerą, konfetti zacznie spadać z góry i wręczą mi wielki czek. Nie doczekałam się.
- Jak to Pan mi nie da skierowania? Wiem, że są długie terminy, ale to już moja w tym głowa żeby znaleźć szybszy. - PiW nie był zadowolony.
PiW - Halo?! W jakich realiach Pani żyje?! Tu jest Polska! Tak tu działa służba zdrowia! - Acha. Nie mam nic do dodania. Puenty nie będzie. Uznałam rozmowę za zakończoną i po prostu wstałam, i wyszłam. Moje plecy usłyszały jeszcze, że powinnam zbadać tarczycę.

Nie złożyłam na lekarza skargi, bo co by dała? Nie miałam nagrania ani nawet na piśmie jego odmowy. Znam za to doświadczenia teściowej, które ze szpitalem sądzi się od dwóch lat o uszkodzenie ręki i przegrywa, bo jej dokumentacja zaginęła, a w ogóle lekarzy, którzy ją operowali nie było wtedy w szpitalu. Lekarz ortopeda, endokrynolog hobbystycznie zajmuje jednak 1 miejsce w mojej galerii sław, strącając na drugie miejsce neurologa, który moje objawy drżących rąk skwitował, że po takim czasie się powinnam przyzwyczaić, a na trzecie lekarkę rodzinną wpierającą mi, że jestem w ciąży w wieku 16 lat, jak jeszcze od chłopaków na długość kija się trzymałam. Pan Lekarz otrzymuje nagrodę Złotego Mengele. Brawo!

słuzba_zdrowia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (275)
zarchiwizowany

#73052

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zajęcia na uczelni.
Dość młoda Pani doktor dyktuje zadania do opracowania z danych statystycznych o zdrowiu Polaków. Jedno z podyktowanych zadań brzmi: Sprawdź ilu ludzi leczy się w poradniach zdrowia psychicznego, uzależnień od narkotyków i używek.
Pada pytanie z sali, czy podać łączną liczbę, czy osobno.
Odpowiedź Pani doktor: No łącznie podajcie ile tych dewiantów jest.

Ba dum tssss
Dostała Pani order Virtuti Cebulari za wspieranie takiego wyobrażenia o chorobach psychicznych. Dzięki temu ludzie chorzy mogą czuć się napiętnowani i bać się mówić komukolwiek o swojej chorobie i leczeniu w poradni.

Studia

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 68 (170)

#71010

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Co jest takiego w ludziach, że muszą żyć życiem innych?

Mieszkałam większość swojego życia na wsi, gdzie wszyscy się znają. Wszyscy wiedzą o sobie wszystko, a nawet więcej.

Zdarzyło się mi w wieku nastoletnim zachorować na dość rzadką chorobę, wymagającą operacji. Po powrocie ze szpitala odwiedziła mnie koleżanka i poinformowała mnie co ludzie gadają :) Otóż jej dwudziestoletnia kuzynka (której ja w życiu na oczy nie widziałam, tylko kojarzyłam kto to jest) pytała ją czy wie, że Haszira Haszirowska ma raka i jej go wycinali o.O. Ja WTF, koleżanka kuzynkę poinstruowała, żeby nie opowiadała głupot jak nie ma pojęcia o czym mówi.

Kilka lat później zdarzyło się, że zmarł mój tata. Byliśmy w takcie budowy domu w sąsiedniej miejscowości. Dopiero się wtedy zaczęło... Z różnych źródeł dowiadywaliśmy się, że:
- sprzedajemy dom,
- sprzedajemy mieszkanie,
- sprzedajemy dom, mieszkanie i wynosimy się do miasta,
- kuzyn mojej mamy, który częściej do nas zaglądał to nie kuzyn, a kochanek,
- moja mama obłowiła się na śmierci taty, bo kupiła nowy samochód (po pół roku i zepsuciu się poprzedniego).

No i puenta: mama po kilku kolejnych latach weszła w nowy związek, a w międzyczasie brat wyprowadzał się w domu.
W zeszłym tygodniu mama zadzwoniła do mnie, mówiąc, że ludzie się pytają, czy znowu sprzedaję dom, bo wyprowadza się do faceta, bo pod domem stał dostawczak i rzeczy wynosili :)

wioska

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 224 (266)

#70807

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciekawostka z pytaniem do lekarzy/pielęgniarek

Jakiś rok temu zasłabłam na ulicy. Idę, idę - leżę. Znaleźli się dobrzy ludzie, karetkę wezwali, karetka przyjechała. Zabrano mnie do szpitala, dostałam kroplówkę w zamian za krew do badań. Po kilku godzinach, kiedy już się czułam lepiej, a z morfologii nic nie wyszło, wypuszczono mnie do domu z diagnozą, że chyba trochę przesadzam z tymi omdleniami i generalnie nic mi nie jest (dopiero niedawno okazało się, że to hormony robią sobie cyrk na kółkach, ale wtedy nie miałam argumentów na tak trafną diagnozę) i mam przestać przewracać się na ulicy ^^ Obiecałam, że się postaram i wróciłam do domu.
W domu dopiero bliżej przyjrzałam się swojemu wypisowi ze szpitala, na którym miałam wypisane dokładnie co na mnie zużyto. Mianowicie kilka paczek (!) różnych rodzajów opatrunków. Cała lista leków, a nawet pieluchomajtki (raczej bym je zauważyła, prawda?).
Stąd moje pytanie: co to się wyprawia? Czy na SOR są jakieś limity na pacjenta i jeśli ktoś potrzebuje więcej opatrunków, to trzeba to "rozłożyć" na innych pacjentów? Czy ktoś sobie w biały dzień podebrał pieluchomajtki za moje składki? :d

słuzba_zdrowia

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 355 (379)

1