Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

karmelova

Zamieszcza historie od: 8 stycznia 2016 - 15:06
Ostatnio: 22 stycznia 2016 - 9:40
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 531
  • Komentarzy: 6
  • Punktów za komentarze: 65
 

#70486

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako 14-latka miałam swojego pierwszego, "poważnego chłopaka". Nazwijmy go Jacek.

Jacek imponował mi tym, że był 3 lata ode mnie starszy, był fanem hip-hopu, miał deskorolkę i trzymał mnie za rękę przy swoich kolegach.
Bujaliśmy się tak razem kilka miesięcy. Pamiętam, że kiedy pewnego razu siedzieliśmy u niego w pokoju pod nieobecność rodziców, próbował włożyć mi rękę pod koszulkę, co wzbudziło moje oburzenie. Przez to wydarzenie nabrałam do niego dużego dystansu i nie miałam już ochoty się z nim spotykać. I tak jakoś się wszystko rozeszło po kościach. Bez żadnych kłótni, wyzwisk i tak dalej. Można powiedzieć, że rozstaliśmy się jak poważni, dorośli ludzie ; )
Czasami wpadaliśmy na siebie na podwórku, wówczas rzucaliśmy krótkie "cześć" i tyle.
Parę miesięcy później Jacek przeprowadził się na drugi koniec miasta i przez ostatnie 12 lat widziałam go może jeden raz. Zdążyłam zapomnieć o szczenięcej miłości ; )

Dwa lata temu dostałam od niego zaproszenie do znajomych na portalu społecznościowym. Przyjęłam je, ale nawet nie zajrzałam na jego profil.
Następnego mile zaskoczyła mnie ciepła wiadomość od niego. Pisał, że ślicznie wyglądam, że ma nadzieję, że poukładałam sobie życie i tak dalej. Wymienialiśmy wiadomości do późnych godzin nocnych, było naprawdę sympatycznie. Wspominaliśmy nasze wspólne wygłupy, zastanawialiśmy się co słychać u wspólnych znajomych. Od słowa do słowa - umówiliśmy się na kawę. Ja byłam wówczas samotna, także z entuzjazmem czekałam na spotkanie.

Umówiliśmy się w pizzerii niedaleko mojego mieszkania. I było miło przez pierwsze pół godziny. Popijaliśmy kawkę, ja nasłuchałam się komplementów. Cud, miód i orzeszki.
Poszłam do toalety i kiedy wróciłam, zauważyłam, że w mojej torebce (którą zostawiłam na kanapie obok, przykrytą apaszką), znalazły się dwie puszki piwa. Ale jakiego piwa! Marka na literę S, dostępna w Żabce za jakieś 1,99/puszka. Moc - nie pamiętam dokładnie, ale ponad 8% to ono miało.

Kiedy zapytałam o co chodzi i dlaczego w ogóle dotykał mojej torebki wyjaśnił, że "wypijemy sobie po piwku". Yyyy, serio?

J - Jacek,
K - karmelova (ja)

K: Wiesz, dzisiaj nie bardzo. Poza tym po takim grzmocie pewnie nie byłabym dobrym kompanem do rozmowy.
J: No ale jak? Nie zaprosisz mnie do siebie?
K (z odmalowującym się WTF na twarzy): Jacek, przepraszam, ale nie dziś. Może następnym razem. A teraz spadam. Dzięki za miłe spotkanie, trzymaj się, pa.
J: No ok. Napiszę wieczorem.

No i poszłam do domu, bardzo skonfundowana tą sytuacją. Ale nic. Było, minęło.
Wieczorem faktycznie napisał. Nie miał mojego numeru, więc rozpoczął atak na portalu.

J: Ty, ale mnie wku*****ś dzisiaj.
K: Serio? Ciekawe czym.
J: No k***a, ubrałaś się w tą kieckę, cy**i na wierzchu i nie dałaś pomacać? No pliiiiiiissssssss....
K: Piłeś coś?
J: A ch*j cię to obchodzi. Ja tego tak nie zostawię. Jeszcze cię k***a dorwę s**o.
K: Nie podobają mi się te teksty. Chyba jesteś pijany. Także jutro, jak wytrzeźwiejesz, oczekuję przeprosin. W innym razie pogadamy inaczej. Narka.

W czasie kiedy siedziałam przy komputerze dostałam jeszcze kilkanaście wiadomości z opowieściami dziwnej treści. Oj, naczytałam się o sobie.

Następnego dnia, koło południa napisał po prostu "Cześć. Co słychać? Kiedy idziemy na piwko?" No wkurzyłam się. Wygarnęłam mu, że powinien zacząć rozmowę od przeprosin, bo wczorajsza sytuacja była żałosna. Jacuś udał, że o niczym nie wie, bo on był wczoraj na imprezie i kumple siedzieli na jego profilu i wszystko musieli wykasować, bo on nic nie pisał. Dałam sobie spokój z rozmową i wylogowałam się. Wieczorem znowu się odezwał. Tym razem grzecznie i kulturalnie próbował zaciągnąć mnie do łóżka. Niczym autorka Harlequina opisywał moją "kobiecość", swoją "twardą męskość" i jak to im razem będzie dobrze. Nie powiem, ubawiłam się :) Równie grzecznie i kulturalnie podziękowałam za propozycję i poprosiłam, żeby się więcej ze mną nie kontaktował. Znowu zaczęły się bluzgi, więc olałam sprawę i nie odpisywałam.

Następnego dnia odezwała się do mnie dziewczyna. Powiedzmy - Ania. Ania z kolei wyzwała mnie od dz***k, bo podobno uwodzę jej mężczyznę i ojca jej dzieci. Jacusia, a jakże. Bo Jacuś się pożalił, że jakaś karmelova mu d**ę zawraca.
Wkurzona na maska wysłałam Ani całą moją korespondencję z Jacusiem. Musiało ją nieźle wryć, bo napisała dopiero po kilku godzinach od momentu odczytania wiadomości. Że przeprasza, że nie wiedziała, że to ohydne. Przeprosiny przyjęłam, życzyłam znalezienia sobie normalnego faceta.

I o sprawie zapomniałam.

Mało piekielne? Jacuś od ponad roku jest rozwodnikiem i siedzi w więzieniu. Podobno pobił i zgwałcił swoją koleżankę z dawnych lat. Podobno. Nie dociekam prawdy, bo nie chcę.

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 508 (534)
zarchiwizowany

#70786

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podczas porannej kawki w pracy przypomniała mi się historia. Opowiedziana kilka lat temu, przez koleżankę ze studiów.

Była sobie dziewczyna, powiedzmy, że Ania. Ładna, zgrabna, po dwudziestym roku życia. Miała prawdziwego hopla na punkcie higieny, szczególnie intymnej. Starała się mieć zawsze przy sobie nawilżane chusteczki, jakiś płyn do higieny intymnej, balsamy i inne specyfiki. Wolała cierpieć z pełnym pęcherzem niż skorzystać z publicznej toalety i tak dalej.

Umówiła się na wizytę u pana ginekologa. W dniu wizyty wstała bardzo wcześnie, jeszcze zaspana poszła do łazienki żeby się umyć i przygotować. Wiedziała, że przed badaniem nie powinna używać żadnych środków chemicznych "wewnętrznie", także postanowiła "psiknąć się" odświeżającą mgiełką do ciała. Tak przygotowana ubrała się, umalowała i poszła do przychodni.

[G]inekolog poprosił [A]nię aby rozebrała się od pasa w dół i usiadła na specjalnym fotelu (wiadomo - pupa nisko na siedzeniu, nogi uniesione w górę ; )). Lekarz popatrzył i jakoś nie mógł zabrać się do badania. Spojrzał Ani w oczy i z lekkim uśmieszkiem zapytał:
G: Pani Aniu, Pani dzisiaj taka elegancka?
A: Elegancka? No, chyba tak...
G: Ciekawe, ciekawe....

Po badaniu, Ania poszła do domu. A w zasadzie pobiegła. Pytanie lekarza bardzo ją zdziwiło, bo znała go dobrze i wcześniej wizyty obywały się bez podobnych zdarzeń.
Wpadła do domu, rozebrała się, stanęła przed lustrem. To co zobaczyła sprawiło, że szeroko otworzyła oczy, a szczęka radośnie upadła na podłogę. Z hukiem.
Co zrobiła Ania? Rano pomyliła mgiełkę do ciała z brokatowym balsamem w sprayu.

Kurtyna ; )

przychodnia ginekologiczna

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (24)

1