Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kurzajka

Zamieszcza historie od: 4 lutego 2013 - 13:12
Ostatnio: 8 listopada 2022 - 8:42
  • Historii na głównej: 3 z 7
  • Punktów za historie: 2377
  • Komentarzy: 59
  • Punktów za komentarze: 272
 
zarchiwizowany

#69424

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W tym roku po raz pierwszy spotkałam się ze sprzedawaniem na Wszystkich Świętych popcornu i waty cukrowej pod cmentarzem. Święto poważne, można by zadumać się, pomyśleć nad sensem życia... A tu co - idziesz z dzieckiem jak do wesołego miasteczka? Rozumiem dawać dzieciakom cuksy, żeby wyjście na groby nie były udręką, ale POPCORN?

cmentarz

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 27 (181)
zarchiwizowany

#59235

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tragiczny wypadek, w którym zginęło kilkoro nastolatków, skłonił mnie do podzielenia się krótką historią.

Byłam niedawno świadkiem, jak chłopiec około 10 lat, jeździł po podwórku samochodem, w dodatku obok niego siedział drugi mały chłopiec (góra 7 lat). Co prawda nie wyjeżdżał na ulicę, krążył sobie tylko między domem a budynkami gospodarczymi, ale mimo wszystko - dwójka dzieci w samochodzie!

Chłopiec wysiadł, powiedziałam mu więc, że mam sprawę do kogoś dorosłego, on pobiegł zawołać mamę, po czym znowu wsiadł i dalej sobie jeździ. Myślałam że może matka go ochrzani, ale nie. Jak wyszła to tylko krzyknęła do córki, żeby poszła zobaczyć gdzie pojechali.

Wtedy jeździł tylko po podwórku (i polu?), ale wystarczy tylko jeden raz, żeby mu coś strzeliło do głowy i wyjechał na ulicę. Bo samochód to taka zabawka, żeby zająć chłopcom czas?

rodzice

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (31)

#58743

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak czasem życie jest ludziom niemiłe. Przedstawię dwa przypadki dwóch starszych pań.

1. Jadąc samochodem minęłam pewną starszą panią, która usiłowała się przedostać na drugą stronę ulicy. Ale nie po pasach, tylko przez środek skrzyżowania. Pani poruszała się przy pomocy kuli.

Z obu stron ulica dwupasmowa + wydzielony pas do skrętu w lewo, gdzie znajduje się wjazd do szpitala (prawdopodobnie tam zmierzała Bohaterka). Dołączam obrazek pokazujący, gdzie starsza pani z kulą CZAIŁA SIĘ, żeby przemknąć pomiędzy samochodami (zaznaczyłam dużą, czerwoną kropką). http://images61.fotosik.pl/795/28ea93efff6e59a3med.jpg

Zdjęcie to pokazuje również, jakiż ogromny dystans pani miała do pasów!

Rozumiem, być może się spieszyła, być może ta noga ją bolała za bardzo, żeby dotrzeć do pasów, ale kurczę!
- to starsza osoba, nie przebiegnie przez dwupasmówkę "wciskając się" w przerwę między samochodami,
- dodatkowo porusza się o kulach,
- jest to zakręt do wjazdu do szpitala, może tam zaraz wjechać lub wyjechać karetka na sygnale (której kierowca nie spodziewa się pani, która uważa, że pasy są tylko dla frajerów).

2. Przy dość ruchliwej ulicy wypadek. Facet potrącił kobietę na pasach, wokół policja, pogotowie i zatarasowany jeden pas ruchu.
Policjant staje na owych nieszczęsnych pasach i kieruje ruchem - raz puszcza samochody, raz puszcza pieszych. Akurat puszczał samochody, kiedy zapaliło się zielone światło dla pieszych. Żwawa Starsza Pani (ŻSP) rusza przed siebie, nie zważając na samochody.
Policjant (P) "obgwizduje" ŻSP.
ŻSP: Ja mam zielone!
I idzie dalej. Policjant daje sobie spokój z gwizdaniem.
P: Pani nie idzie, teraz puszczam samochody!
ŻSP: Ja mam zielone!
Policjant musiał ruszyć z miejsca, żeby zatrzymać babeczkę, która władowałaby się pod samochód, byle udowodnić, że "ona ma zielone".

Nie rozumiem: widzi, że jest wypadek, że droga zatarasowana, że pogotowie i policja, dla każdego chyba jasne, trzeba słuchać poleceń policjanta. Nawet jeśli jakimś cudem nie rozumie znaków policjanta, to czeka na chodniku jak 20 innych osób i rusza, jak te 20 osób też rusza.

starsze_panie

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 378 (426)

#58741

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O programach typu interwencja czy jakaśtam uwaga, które opisują trudne losy ludzi, różne tragedie i niesprawiedliwości.

1. Kiedyś w jednym z takich programów przedstawiony został los rodziny, która mieszkała niedaleko mnie. Bardzo biedna, wielodzietna rodzina, od gminy nic nie dostają, z czego się utrzymać, nic nic nie mają, nawet na chleb. Bieda taka, że trzeba podłogę i płot rąbać, żeby było w czym w piecu napalić. Na dowód tego widać płot z co dziesiątą sztachetą.

Z tym, że kamera ustawiona jest tak, że pokazuje dom na tle błękitnego nieba, przez co widzowie z całej Polski nie widzą, że z drugiej strony domu jest las i nie trzeba aż podłogi i płotu rąbać, a wystarczy w tym lesie chociażby gałęzi nazbierać. Czy i ile gmina pieniędzy im dawała nie wiem, wiem jednak, że choć nie stać ich na chleb, to na wódeczkę i trunki wszelakie - owszem.

Wzruszeni widzowie przekazali dary i pieniądze biednej rodzinie, co w sumie jest dobre (te dary), bo dzieci faktycznie temu wszystkiemu niewinne, więc niech przynajmniej mają jakieś nowe ciuchy. Obawiam się jednak, że pieniądze na chleb nie poszły.

2. Kolejna biedna rodzina. Samotna matka z dwójką dzieci. Dzieci dostają jedynki, bo nie noszą podręczników, a nie noszą podręczników, bo ich na nie nie stać.
Oglądając program widzę jednak, że mamę i starszą córkę stać na kosmetyki i tipsy, ale mniejsza z tym.

Ekipa razem z matką jadą do szkoły, wpadają do gabinetu dyrektorki z oburzeniem, czemu szkoła nic nie robi? Czemu nauczyciele stawiają jedynki? Co to ma znaczyć? Dyrekcja zdezorientowana wyrzuca ekipę, ale później jednak prosi na rozmowę. Otóż nikt w szkole nie wiedział o problemach finansowych rodziny, a przecież są programy dla ubogich, dostaliby darmowe podręczniki, dlaczego matka się nie starała?
I matka tłumaczy, dlaczego się nie starała o darmowe podręczniki: BO SIĘ WSTYDZIŁA.

A dyrektor i nauczyciele mają się domyślać, kto ma ciężką sytuację finansową....

Szkoda, że się wstydziła porozmawiać w cztery oczy z dyrektorką lub wychowawcą o tym problemie. Na szczęście przed ekipą telewizyjną i milionem widzów już się nie wstydziła :)

programy_tv

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1074 (1112)
zarchiwizowany

#57115

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ludzie szukają pracy i szukają, tylko znaleźć nie mogą.

Pewna znajoma osoba poszukuje pilnie pracownika. Trzy CV przestudiowane, trzy ludziska umówione na rozmowę kwalifikacyjną. Gdy przychodzi dzień rozmowy, do pracodawcy dociera tylko jedna osoba.
A pozostałe dwie? Nie mam pojęcia, po prostu nie przyszły, nie zadzwoniły, nie poinformowały...

Nie rozumiem - jeśli nie interesuje mnie posada, to po co umawiam się na rozmowę kwalifikacyjną?
Jeśli mnie jednak interesuje, ale z jakiegoś powodu nie mogę dotrzeć - dlaczego nawet nie zadzwonię?

Trochę kultury i myślenia! Nie każdy ma czas na to, by czekać na kogoś, kto nie raczy na rozmowę przybyć!

Ciekawa jestem, czy tamte dwie osoby nagle znalazły lepszą ofertę, czy raczej wolą nadal narzekać, że porobiły studia, osiem kursów/podyplomówek/fakultetów a pracy nie ma...

praca

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (27)

#54343

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Całkiem niedawno moja mama czekała na wizytę u lekarza i była świadkiem nieciekawej sytuacji...

Jakaś pani przyjechała ze swoją mamą - kobieta po chemioterapii, przewróciła się, straciła przytomność i złapał ją paraliż. Pani przywiozła mamę szybko do szpitala do neurologa, ale pani neurolog nie chciała pacjentki przyjąć. Bo przyjmują tylko nagłe wypadki. Najwidoczniej paraliż nie jest nagłym wypadkiem.

Pani i jej mama spędziły na oczekiwaniu trzy godziny, czytając ulotki o tym jak to każda minuta jest ważna i co ile sekund obumiera ile komórek mózgowych.

Szkoda, że nie zadzwoniła po pogotowie. Wtedy liczyłoby się jako nagły przypadek, gdy przywiezie się chorego własnym samochodem - już nie.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 677 (721)
zarchiwizowany

#49426

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pan J. jest takim człowiekiem od "różnych robót" i kładzie u nas od jakiś 3 dni płytki. Dziś zadzwonił dzwonek do drzwi, otwieram a tam Podpity Facet (PF) prosi, czy może z J. gadać. Jasne, nie ma sprawy, wołam pana J.

Zanim zamknęły się za nimi drzwi dało się usłyszeć, jak PF mówi wręcz oburzony:
- Po co tę robotę brałeś?! Na ch*j ci te pieniądze??

Hmmm... Najwidoczniej PF jest zwolennikiem teorii, że pieniądze szczęścia nie dają, ale winko pod sklepem z kolesiami tak.
A na ch*j komuś mogą być pieniądze, jak nie ma stałej roboty? Ja stawiam, że może na jedzenie dla rodziny? A choćby i na to winko - z nieba za darmo nie spadnie...

Może ktoś wie i mnie uświadomi, co jest taką oburzającą hańbą: posiadanie pieniędzy, kładzenie płytek czy w ogóle praca sama w sobie?

ludziska

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (96)

1