Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

marg00

Zamieszcza historie od: 18 kwietnia 2011 - 23:11
Ostatnio: 21 marca 2012 - 9:35
  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 919
  • Komentarzy: 61
  • Punktów za komentarze: 303
 

#11651

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jedna z najbardziej znanych sieci fast-foodów zaraz po wujku Donaldzie.

Stoję sobie w kolejce z koleżanką, z zamiarem zamówienia b-smarta.
Koleżanka przede mną zamawia sobie skrzydełka.

Nagle do kasy przybiega oburzona kobieta i krzyczy:
- Jak pani sobie wyobraża, że zjem albo dam dziecku coś takiego?!
- Przepraszam, ale o co chodzi? - Pyta przestraszona kasjerka.
Kobieta niemal rzuca tacą i pokazuje panierowane skrzydełka... z panierowanymi piórami! Autentycznie, wszystkie skrzydełka miały mnóstwo piór pokrytych panierką.
Kasjerka patrzy na te pióra i mówi, że może wymienić na inne.

W tym momencie podchodzi druga kasjerka i daje tackę mojej koleżance, która właśnie zamawiała skrzydełka. Odruchowo wszyscy patrzą na tą jej jedzenie - a tam spod panierki wyłaniają się pióra w znacznej ilości, poprzypalane na końcówkach :D

Kasjerka popatrzyła na zbulwersowaną kobietę z przepraszającą miną i mówi:
- No to ja pani zwrócę gotówkę.

Ale nie zdążyła, babka odwróciła się i szybkim krokiem odeszła zabierając po drodze swoje dziecko.
Koleżanka również podziękowała za skrzydełka i poprosiła o b-smarta z tortillą :D

galeria handlowa z fast-foodem

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 521 (621)
zarchiwizowany

#11586

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W sobotę, w przerwie między zajęciami poszłam do galerii handlowej, poszukać jakiegoś ładnego stroju kąpielowego.
Upatrzyłam jeden i wzięłam do przymierzalni.
Niestety, przymierzalnie nie miały drzwi, a jedynie zasłonki, w dodatku tak wymierzone, że po bokach się zawijały i odsłaniały kabinę.
Wyrównałam jakoś materiał, żeby jak najmniej było widać i zaczęłam się przebierać.
Wtem słyszę, że obok kabiny ktoś przechodzi i po chwili słyszę dziewczęcy głos:
- Właśnie widziałam goliznę.
Jakiś chłopak pyta: - co widziałaś?
- no goliznę. W przebieralni, I mówię Ci, widok był przerażający [w tym miejscu głupkowaty chichot panny] Chcesz to idź zobacz. Pierwsza kabina, no idź! Mówię ci, masakra!!! jakieś wielorybie cielsko!
Popatrzyłam w lustro - czyżby chodziło o mnie..? Przecież mam ładne szczupłe ciało, wypracowane na basenie i siłowni, buzię też niczego sobie (bez fałszywej skromności :D ). Wystawiam głowę zza zasłonki i widzę że wszystkie kabiny oprócz mojej są wolne, więc na pewno chodziło o mnie. No i oczywiście panna znika w jednej z kabin z chłopakiem.
We mnie się zagotowało.. nie chodzi o to, że zostałam głupio obrażona, ale ktoś zaglądał do mojej przebieralni i jeszcze nasyłał chłopaka, żeby sobie popatrzył.
Biegiem się ubrałam i wyleciałam jak oparzona ze swojej przebieralni udając się prosto do kabiny zajmowanej przez nastolatkę z chłopakiem.
Odsłoniłam zasłonkę i moim ozom ukazała się goła do połowy panna z siedzącym na krzesełku chłopakiem. Widząc mnie zrobiła ogromne oczy i otworzyła ze zdziwienia buzię, szybko zasłaniając swoje małe AA. Spokojnym tonem powiedziałam:
- Miło ci, gdy ktoś zagląda do przymierzalni jak jesteś goła? Masz jeszcze coś do powiedzenia?
Dziewczyna zaczęła się jąkać - ale ja nie wiem o co chodzi..
- Może powiesz jeszcze jakiś ciekawy komentarz na mój temat, tylko tym razem do mnie?
Dziewczyna spaliła buraka, popatrzyła się na swojego chłopaka i wypaliła:
-to trzeba było się zasłaniać- powiedziała z triumfalnym uśmiechem, jakby myślała, że mi ostro przypiekła.
- trzeba najpierw popatrzeć w lustro i ocenić, czy ma się wygląd, by komentować kogoś innego. Bo sama wyglądasz jak brzydki szczur wyścigowy, ale na temat innych masz dużo do powiedzenia.
Panna nie wiedząc już chyba co powiedzieć, popatrzyła na swojego chłopaka i powiedziała
- Paweł, no zrób coś, pozwolisz na to? Zrób coś!
Ja w tym momencie akurat wychodziłam, zostawiając parkę w osłupieniu, ale usłyszałam jeszcze dukającego niepewnie chłopaka, który powiedział (zapewnie do mnie) "spie*r**alaj". Panna pochwyciła i krzyknęła" No właśnie, spie*r**alaj" . Ja w tym momencie wychodziłam już ze sklepu.
Ale do końca dnia miałam popsuty humor, zastanawiałam się co skłoniło tą pannę do takiego zachowania, tym bardziej, że sama piękna nie była. Chciała się popisać przed chłopakiem? Dowartościować? Myślała, że nie usłyszę, a jak już- to zignoruję? Niestety, trafiła na mój zły dzień :)

galeria handlowa

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (222)

#10248

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lot do Tunezji. Kilka lat temu.

Byłam trochę zdenerwowana, bo pierwszy raz leciałam samolotem.
Było sporo turbulencji, aż ciarki przechodziły..
Jako, ze mój towarzysz nie bardzo potrafił mnie pocieszyć ani odprężyć rozmową, to wyglądałam dość przejmująco. Na tyle, by wzbudzić zainteresowanie stewardessy, która podeszła do mnie pytając, czy dobrze się czuję, czy chcę wody i takie tam...

Z przepraszającym uśmiechem powiedziałam, że pierwszy raz lecę samolotem i trochę się boję.
Zapytała więc, czy nie mam ochoty kupić drinka, który pomoże mi się rozluźnić.. odmówiłam jednak, chcąc zachować przytomność umysłu w razie "W".

A ona machnęła ręką i zaczęła mówić:
- Jakbyśmy mieli się rozbić, to pewnie lepiej spaść do morza, bo przynajmniej jakieś szanse są na przeżycie. Śmierć w pożarze, płomieniach to chyba najgorsza jest... A jakby miało nastąpić rozszczelnienie samolotu, to też nieciekawie, bo wtedy brakuje tlenu. Trzeba oddychać przez maskę, a ciśnienie rozsadza głowę ponoć, płuca też mogą pęknąć, gdy nie będzie się używało maski. A to jest ponoć straszna śmierć... No i do tego człowiek cały czas zdaje sobie sprawę, że może umrzeć. Co innego gwałtowny wybuch, to człowiek nawet się nie zorientuje, nie będzie cierpiał...

Posłuchałam chwilę tego jej wywodu, a że byłam coraz bardziej przerażona, to chwyciłam się tego, co powiedziała na początku (chcąc jej również przerwać te katastroficzne wizje), że zawsze można spaść do wody...

Ona wtedy przytomniej na mnie popatrzyła, jakbym wyrwała ją z krainy marzeń i wyobraźni, i powiedziała:
- No tak, ale w tym akurat morzu żyje ponad 40 gatunków rekinów, więc jakby ktokolwiek przeżył, to pewnie byłby ranny. A wiadomo, krew przyciąga rekiny i wszystkie by się spłynęły na ucztę. - Po czym z przemiłym uśmiechem wstała i poszła sobie zostawiając mnie i mojego towarzysza podróży w oniemieniu.

Na szczęście w miarę upływu czasu trochę się zrelaksowałam, a podróż powrotna do Polski obyła się już bez rozmów z miłymi stewardessami.

Do dziś się zastanawiam, czy ta pani była na pokładzie po to, by przerażać ludzi, czy po to, by poprawić ich komfort podróży... A może miała prowizję od napojów i chciała mnie jednak "namówić" na zakup..? :)

tanie linie lotnicze

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 372 (482)

#9765

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio sporo o kobietach w ciąży, więc dorzucę coś od siebie :)
Tylko wtedy to ja byłam tą kobietą w ciąży. 6 lat temu.
Miałam 3 miesiące do terminu, brzuch coraz większy, ogromne upały.

Miałam zrobić jakiś przelew w banku.
Wchodzę do środka, niemiłosierna kolejka. W dodatku gorąco, a żadna klimatyzacja nie chodziła, tylko jakieś wiatraczki obracające się raczej w kierunku pań za biurkiem, niż w kolejkę :)

Po chwili stania zrobiło mi się słabo - zaczęło mi ciemnieć przed oczami i zrobiło się słodko w ustach. Wyszłam. Posiedziałam na ławce i zrobiłam drugie podejście - ta sama reakcja. Zawroty głowy, duszności, ciemno przed oczami.
Tym razem powiedziałam pani przede mną, że wychodzę, zajmuję kolejkę i zaraz wracam, bo mi zbyt duszno.
Pani z uśmiechem kiwnęła głową i wyszłam.

Siedziałam na skwerku, w cieniu, trochę ochłonęłam, napiłam się wody i postanowiłam wracać do kolejki. Akurat do okienka podchodziła pani która stała przede mną, więc ustawiłam się od razu na początku kolejki, żeby iść od razu jak następne okienko się zwolni.
Odwróciłam się, uśmiechnęłam do kobiet za mną i powiedziałam, ze tu stałam, tylko wyszłam na chwilę.
A tu podniósł się jazgot od jednej z nich - że jak to, młoda zdrowa a pakuje się przed starsze osoby, że bezczelna. Że jak wyszłam z kolejki - to trudno - przepadła.
Chciałam się jakoś wytłumaczyć, ale nie dała mi dojść do głosu, tylko musiałam wysłuchiwać, że jak z brzucholem jestem, to myślę że mi wszystko wolno. Już chciałam wyjść, żeby się nie denerwować, ale od okienka odeszła tamta kobieta, co stała przede mną, i powiedziała do wrednej piekielnej " i po co gdaczesz, zapomniałaś już jak to jest w ciąży, czy zazdrościsz dziewczynie?!" i lekko pchnęła mnie w kierunku stanowiska.
Speszona usiadłam na miejscu, a pani z okienka podniosła się z miejsca i powiedziała "proszę o spokój, bo pracujemy" i uśmiechnęła się do mnie. Zapadła cisza jak makiem zasiał.

Gdy wyszłam z banku to stała tam moja "obrończyni" i paliła papierosa. Powiedziała do mnie, że jak nie będę walczyć o swoje, to każdy mnie po dupie będzie kopał. I żebym nie była "przepraszam, że żyję" bo tacy mają najgorzej w życiu :D

Bank

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 601 (661)
zarchiwizowany

#9509

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłam dziś z córką w sklepie obuwniczym, kupić jej sandałki.
Nigdzie nie było wolnej pufki, najbliższą zajmował od 15 min nierozgarnięty nastolatek wraz z matką-krzykaczką, która co chwila znosiła mu nowe modele butów do mierzenia. Obydwoje dobrze ubrani, raczej nie ubodzy. Markowe ciuchy i takie tam..
Co chwila komunikaty matki do synka :
-wstań, przejdź się! siadaj! i jak? Nie? To jeszcze te.
I tak w kółko przez kwadrans..

Ja w tym czasie oglądnęłam wszystkie modele sandałków, wybrałyśmy kilka modeli do mierzenia i czekamy. Pufka się nie zwalnia, i nic się na to zresztą nie zapowiada, więc moja sześciolatka staje pod ścianą, ja kucam i w ten sposób sobie radzimy.
Wybrałyśmy jeden model sandałków i do tego trampeczki do biegania (czyt.szybkiego zużycia).

Piekielna dalej męczyła swojego (na oko 16-letniego) syna, podając mu pod nos różne typy butów, a on tylko kreci głową albo wzrusza ramionami, czasem bąknął "może być".
Ja w tym czasie poszłam z zakupami do kasy.

Podchodzi też [P]iekielna i pyta [S]przedawczyni :
- A czy z tego modelu będzie rozmiar mniejszy?
Ekspedientka kiwa przecząco głową:
- przecież już mówiłam, że numeracji 46 nie ma z tej półki, jedynie z tych, które wcześniej pokazałam.
Pomyślałam sobie, że Piekielna już długo pewnie siedzi tu i męczy biednego synka i ekspedientki.
[P] - no to ja za te zapłacę i za godzinę najdalej przyniosę je z powrotem, jak nie będą pasowały na synka.
Przypominam, że synek siedział od prawie 20 min na pufce :)
[E] - Przykro mi, w grę wchodzi jedynie wymiana, nieuzasadnionych zwrotów nie przyjmujemy, takie zalecenie szefa.
[P] - ale ja za nie zapłacę przecież! Tylko oddam jak nie będą dobre! Za pół godzinki!
[E] - ale tłumaczę, że nie wolno nam przyjmować zwrotów, jedynie w celach reklamacji lub w ramach wymiany na inne.
[P] - no ale ja zapłacę przecież!!! Nie biorę ich za darmo!!!-Klientka zaczęła krzyczeć coraz głośniej.
Ekspedientka traciła powoli cierpliwość i tłumaczy dalej:
- Ale ja jestem tylko pracownicą, nie ja ustaliłam takie zasady, mogę ewentualnie wymienić na inny rozmiar lub model.
Piekielna, głucha na tłumaczenia, dalej swoje:
- Przecież zapłacę za nie!!! - pokazując stówki w portfelu.
[S] - ale co z tego, że pani zapłaci, jak potem przyjdzie buty oddać i zabrać pieniądze!!!
No i standardowe:
- to ja poproszę z kierowniczką! - cały czas komentując - w tych czasach, żeby człowiek nie mógł butów oddać! Nie dość, że przychodzi się, płaci, to jeszcze klient tak jest traktowany. Powinno wam zależeć, żeby towar sprzedać!!! To w waszym interesie, żeby mieć klientów!!!
Po chwili takich okrzyków bulwersu przyszła chyba kierowniczka, stanęła obok kobiety i pyta, co się dzieje.
Więc ta znów tłumaczy, że syn nie wie, czy dobre i za pół godzinki jakby co to je przyniesie oddać, bo mogą być za duże.
Kierowniczka popatrzyła na nią, potem na jej synka (który nie wiedzieć czemu dalej blokował pufkę, nie dając innym przymierzyć w spokoju obuwia).
I powiedziała spokojnym, opanowanym głosem jakby tekst znała na pamięć, ze znudzoną wręcz miną:
- Zakupione obuwie podlega jedynie wymianie lub reklamacji. Zwrotów z powodu złego dobrania rozmiaru nie przyjmujemy. Jeśli ktoś nie jest pewien (-tu patrząc wymownie na wyrośniętego i niemrawego synka)jaki rozmiar nosi i jaki but jest odpowiedni, to tam jest miarka dla takich osób. - odwróciła się i wyszła, zostawiając zdumioną mamuśkę.

A wskazała rzeczywiście miarkę, kolorową, z narysowanymi żyrafkami i słonikami, i z pełną dziecięcą rozmiarówką.
Miarka oczywiście dla dzieciaczków, które nie potrafią powiedzieć, czy buciki są małe, czy duże, więc tam się mierzy dziecku nóżkę i określa odpowiedni rozmiar.
Nawet moja 6-letnia córka z tego wynalazku już nie korzysta, bo potrafi powiedzieć, czy ją buty cisną, czy są dobre.

Szybko zapłaciłam za swoje zakupy i wyszłam ze sklepu, bo ledwo powstrzymywałam śmiech.

A cena tychże butów - 39 zł. Tyle co trampki mojej córki- 20 rozmiarów mniejsze ,a pewnie za miesiąc i tak do wyrzucenia..

znany sklep obuwniczy

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (260)

#8627

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam na drobnych zakupach w osiedlowym sklepie razem z moją 6-letnią córką.

Dodam, że robiąc zakupy w tym sklepie mamy pewien zwyczaj:
bierzemy koszyk, zbieramy w drodze do lodówek kilka produktów, po które nie będziemy się już wracać na początek sklepu, potem kładziemy koszyczek koło lodówek i krążymy po sklepie za różnymi rzeczami.
A gdy biorę jakiś produkt córka leci zanieść go do koszyczka.

W ten sposób:
a) unikam targania za sobą koszyczka, który z każdą rzeczą robi się coraz cięższy,
b) córka nie lata po sklepie nudząc się, brojąc i przeszkadzając innym w zakupach - tylko podejmuje "wyzwania" pomagając mi :) za co potem dostaje w nagrodę łakocie.
Ją to bardzo bawi, a mi umożliwia spokojne oglądnięcie towarów.

Otóż w ten dzień wchodząc do sklepu córka wzięła koszyk, a ja włożyłam do niego wafle ryżowe, a córka dołożyła małego "Kubusia".
Stanęłam przy bułkach, a córka tradycyjnie szła zanieść koszyczek pod jedną z chłodni.

Akurat pakowałam bułki do woreczka, gdy usłyszałam moje dziecko, jak z kimś rozmawia. Nie zdziwiło mnie to, bo córka jest bardzo towarzyska i rozgadana, cała obsługa sklepu ją zna i bardzo lubi. Ale nagle dochodzi do mnie treść tej rozmowy.
Otóż jakaś starsza (koło 60-tki) kobieta mówi do mojego dziecka:
- Dziecko, odłóż ten koszyk, bo nie urośniesz od tego dźwigania!!!
Córka na to:
- Ale mama mi pozwoliła.
W tym momencie podeszłam, myślałam, że kobieta żartując zaczepia moją małą. Ale zobaczyłam jej wyraz twarzy i od razu wiedziałam, że mówi całkiem serio. Jednak próbując ratować sytuację rzekłam z uśmiechem:
- Spokojnie, ma tam tylko lekkie rzeczy.
Miała tam tylko wspomniane wafle ryżowe i Kubusia 330ml. Jednak kobieta w trosce o moje uciśnione i wykorzystywane dziecko nie odpuściła. Zmierzyła mnie najbardziej pogardliwym spojrzeniem jakim ktokolwiek i kiedykolwiek mnie obdarzył, i powiedziała znów do mojej córki:
- Dziecko biedne, powiedz swojej wyrodnej matce, żeby sama sobie nosiła koszyk, bo nie urośniesz i będziesz miała garba. Odłóż ten koszyk! - Po czym rzuciła w moją stronę - Przecież widzę, że nosi w koszyku jakieś słoiki, to nie jest lekkie!!! Jak można tak dziecko wykorzystywać i poniżać.
Gdy to usłyszałam, myślałam że zaraz ją opluję.
Z natury jestem bardzo spokojną osobą, która prędzej przeprosi że żyje, niż obrazi starszą osobę. Jednak jestem wyczulona na komentarze odnośnie mojego dziecka jak i tego, jaką jestem matką - działają na mnie jak płachta na byka. Szybko wypaliłam do kobiety:
- Niech panią nie interesuje co robi moje dziecko i zajmie się swoimi sprawami, proszę pilnować własnej rodziny i tam robić takie uwagi.
Odwróciłam się i odeszłam.

Przed kasą zaczepił mnie ochroniarz, który zna mnie i moją rodzinę bardzo dobrze i mówi do mnie, że zaczepiła go jakaś kobieta i powiedziała mu, że jakaś młoda gówniara (wskazując palcem na mnie) kazała swojemu małemu dziecku dźwigać ciężkie zakupy.
Więc pytam się go, co zrobił, a on mówi:
- Powiedziałem, że ta mała to zwykle przerzuca ze mną palety, ale dziś jest zmęczona, bo pomagała w kamieniołomach na ochotnika.

sklep dla "ubogich" ;)

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1045 (1189)

1