Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

myszejda

Zamieszcza historie od: 1 sierpnia 2012 - 12:53
Ostatnio: 4 lipca 2013 - 15:01
  • Historii na głównej: 3 z 5
  • Punktów za historie: 2808
  • Komentarzy: 41
  • Punktów za komentarze: 235
 
zarchiwizowany

#48766

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zbliża się Wielkanoc. Pewnie wielu z Was pójdzie do spowiedzi. Ja byłam dzisiaj i po raz kolejny zastanawiam się czy księża sami chcą zniechęcić ludzi do siebie, a co za tym idzie także do kościoła.

Przyznam, że obecnie w zwykłe niedziele kościół odwiedzam bardzo rzadko z różnych powodów, jednak w najważniejsze święta staram się wyspowiadać (zwykle 3 razy w roku) i być na mszy.
Poza tym grzechy myślę, że mam jak przeciętny człowiek. Nikogo nie zabiłam, nie kradnę, nie oszukuję. Zwykłe ludzkie słabości. Jednak kilka razy podczas spowiedzi (w różnych kościołach) zostałam potraktowana jak... Sami przeczytajcie. Było ich dużo więcej, ale te najbardziej zapadły mi w pamięć.

I.
Miałam 11 lat, sami pomyślcie czym dziecko może nagrzeszyć.
Rozmowa po wyznaniu grzechów:
[K]siądz: Masz chłopaka?
[J]a: Nie
K: uprawiasz seks?
J: Nie, mam 11 lat.
K: To co że masz 11 lat, dziewczyny już w twoim wieku zachowują się jak Ku*wy! - wypowiedziane tak, że moja mama siedząca kilka ławek od konfesjonału słyszała i wstała zabrać mnie stamtąd.

II.
Spowiadałam się w pierwsze piątki przed bierzmowaniem, miałam chyba 15 lat. Rozmowa również po wyznaniu grzechów:
K: puszczasz się?
J: nie, przecież nic takiego nie powiedziałam, żeby mógł ksiądz tak pomyśleć.
K: w gimnazjum większość dziewczyn się puszcza.
J: ksiądz spowiada mnie, a nie większość dziewczyn.

Już byłam bardziej wygadana, bo pamiętałam poprzednią sytuację i wiedziałam już co powiedzieć, a ksiądz szybko mnie wyspowiadał.

III.
Dzisiaj.
Zdążyłam powiedzieć, że ostatnio spowiadałam się w czerwcu, (w grudniu zdrowie nie dało), i że rzadko odwiedzam kościół w niedziele.
K: Gdybyś miała chłopaka i nie miałabyś czasu się z nim spotkać to nie nazwałby cię swoją ukochaną tylko idiotką. Tak samo nie masz czasu dla Jezusa. Wynika z tego że jesteś idiotką.

Może i błyskotliwe porównanie, ale jednak nie przyszłam do kościoła żeby ktoś nazywał mnie idiotką. Wstałam i wyszłam. Nawet się nic nie odezwałam, bo po co robić widowisko. I już więcej chyba nie pójdę, na pewno nie w te święta.

Wiem, że piekielni wszędzie się zdarzają, ale jednak wyznawanie grzechów jest dość osobistą sprawą i nikt nie chce być przez księdza "oblany wiadrem pomyj".

ksieza

Skomentuj (58) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (336)

#47608

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O listonoszu.

Od dłuższego czasu mnie i moją rodzinę z którą mieszkam niepokoił stan przesyłek jakie dostarczane są do nas przez pocztę polską. Wiadomo, że czasem zdarzy się że paczka jest z zewnątrz lekko nadszarpnięta, rozklejona itp. Nie zwracaliśmy uwagi listonoszowi, w końcu nie tylko przez jego ręce przesyłki przechodzą, a też nic wielkiego się nie stało.

Dziwne też, że od pewnego czasu listonosz zostawia nam paczki pod drzwiami. Podobno nie potrzebował potwierdzenia o dostarczeniu - tak mi powiedziano na poczcie. Nie musiałam długo czekać żeby zwrócić mu uwagę.

Te dwie sprawy w końcu udało mi się połączyć w całość, przyłapując pana listonosza grzebiącego w paczce pod naszymi drzwiami. Zwykle nikogo nie ma w domu przed południem, więc czuł się swobodnie w naszym ganeczku przed drzwiami, ale nie przewidział, że w czasie sesji jestem w domu w innych godzinach niż zwykle.

Kiedy otworzyłam drzwi oczywiście wszystkiego się wyparł, powiedział że taka paczka do niego dotarła i ją poprawiał, bo mu wstyd dostarczyć. Na to, że widziałam jego zachowanie przez okno zamilkł tylko i szybko odszedł burcząc coś pod nosem.

O tyle dobrze, że nigdy nic nie zginęło z paczek, ale tym bardziej nie ogarniam po co to robił.

południowy wschód Polski

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 483 (515)

#44544

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się historia jeszcze z liceum.
Całą klasą (40 dziewczyn) wraz z nauczycielką wyszłyśmy do teatru. Była to zima więc wszystkie kurtki i płaszcze zostawiłyśmy w szatni. Po wyjściu z szatni kierowaliśmy się w stronę sali gdzie miał odbywać się spektakl. Na naszej drodze stanęła jednak pani kierowniczka z poleceniem "Zostawią torebki bo nie wpuszczę!". Niezbyt chętne tłumaczymy, że mamy w torebkach portfele, rzeczy osobiste, telefony, no ale niestety wszystko zostawiamy albo nie wejdziemy. W szatni były kamery więc zabrałyśmy najbardziej wartościowe rzeczy i poszłyśmy na spektakl bez torebek.

Jedna koleżanka zmuszona była zostawić w torbie swoją lustrzankę, z którą wybierała się po spektaklu na kółko fotograficzne. Panie w szatni wraz z kierowniczką zostały poinformowane o tym fakcie, zapewniały że nie będą spuszczały torby z oka. Po około 10-15 minutach spektaklu razem z koleżanką i nauczycielką wyszłyśmy z sali na korytarz w celu skorzystania z ubikacji, bo przez całe zamieszanie nie zdążyłyśmy wcześniej. Jakie było nasze zdziwienie, a jeszcze większe pań szatniarek i kierowniczki kiedy zobaczyłyśmy jak bawią się sprzętem koleżanki.
Ich tłumaczenie: "sprawdzałyśmy czy aparat działa i się nie zepsuł".

Pod groźbą wezwania policji (wszystko było na kamerach) oddały nam wszystkim nasze rzeczy łącznie z kurtkami, pieniądze za bilety i zaproponowano zniżkę na kolejne spektakle. Nie skorzystałyśmy.

teatr

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 771 (835)

#44592

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja mama jest pielęgniarką. Często słucham jej opowieści jak to pacjenci potrafią być bezczelni. Oczywiście nie wszyscy, niektórzy są tak wdzięczni za opiekę, że aż chce się pracować.

1. Ostatnio opowiadała mi (nie pierwszą tego typu) historię:
Kiedy dzieci mają jakiś zabieg i muszą zostać w szpitalu na noc, rodzice proszą czasami pielęgniarki czy mogą też przenocować z dzieciakami bo się boją zostać same, a i zawsze to jedna para oczu więcej na oddziale. Niby wszystko super i dziecko nie będzie płakać za mamą, no i jakby się coś działo to rodzic szybko kogoś zawoła. Pielęgniarki nigdy nie robią problemu, ale kiedy nie ma wolnych łóżek, rodzic musi zdrzemnąć się na krześle, nie ma po prostu innego wyjścia. Zadowolony rodzic oczywiście rozumie, obiecuje, że nie będzie robił problemu, obie strony zadowolone. Ale czy na pewno?
Moja mama miała już kilka takich przypadków, że zagląda w nocy do sali czy wszystko jest w porządku, a tu... mamusia lub tatuś leżą w łóżku, chrapią aż się szyby trzęsą, a dziecko z kapiącą krwią z nosa po zabiegu siedzi skulone na krzesełku.

2. 80% rodziców nie mówi swoim dzieciom, że idą do szpitala na zabieg. Zamiast tego wolą powiedzieć że jadą na pizze, albo na wczasy. Prawie zawsze jak dziecko zobaczy pielęgniarkę czy lekarza, wpada w szał. Ryk nie do zniesienia. Oczywiście rodzice dalej wciskają różne kity dziecku aby je uspokoić co się i tak nie udaje, ale wtedy pielęgniarki odmawiają robienia czegokolwiek przy dziecku póki się nie uspokoi, a rodzice nie wytłumaczą mu gdzie jest.
Najbardziej szkoda dzieci. Potem się dziwić dlaczego nie ufają swoim rodzicom.

3. Paniusie z tipsami, makijażem, brokatem, ułożoną specjalnie fryzują z okazji zabiegu :) Nawet nie piekielne co zabawne są piski i płacze kiedy usłyszą, że niestety muszą zmyć makijaż przed operacją.

4. Pacjenci ekshibicjoniści. Trochę niezręcznie jest leżeć na sali ze współpacjentem, który chodzi i leży z przyrodzeniem na wierzchu. I to nie dotyczy tylko mężczyzn.

5. Przy przygotowaniu pacjenta do operacji blisko miejsc intymnych, pielęgniarka musi złapać za maszynkę i spędzić chwilę czasu nad kroczem zainteresowanego. Czasem u mężczyzn widoczne jest zadowolenie z tego powodu, które sztywno okazują. Całkiem normalna sprawa, jak ktoś pracuje 20 lat w zawodzie to jest przyzwyczajony. Co innego jak pacjent prosi aby, cytuję: "zwalić mu ze względów medycznych, bo przecież zaraz mu jaja pękną". Trzeba przyznać, ze należy mieć wiele odwagi, aby powiedzieć to osobie trzymającą żyletkę wiecie gdzie :)

pacjenci

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1023 (1091)
zarchiwizowany

#44578

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka tygodni temu musiałam zostać dłużej na uczelni. Głodna i śpiąca wracałam do domu autobusem około godziny 22. Na przeciwko mnie siedziały dwie panie w podeszłym wieku, które obgadywały każdą osobę w autobusie. Nie dało się nie zwracać na nie uwagi, ale widać że ludzie byli już zbyt zmęczeni i zażenowani żeby się tym przejmować. Gdy temat zszedł na mnie usłyszałam "o tej porze to wiadomo skąd takie ku*wy wracają! wstydu nie mają!"

Nie musiałam się wysilać z odpowiedzią, bo pan około 60-tki zripostował grzecznie "proszę nie mierzyć ludzi swoją miarą".

autobus

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (229)

1