zarchiwizowany
Skomentuj
(23)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Wykorzystując wolny weekend mojego męża postanowiłam zrobić mały remont w pokoju mojej babci. Wczoraj pozdzieraliśmy starą tapetę,ale nie zdążyliśmy skoczyć po nową do sklepu. Stwierdziliśmy jednak,że w niedzielę sklep też jest otwarty, więc zdążymy i kupić tapetę i ją położyć.
Dziś rano pojawiliśmy się w sklepie, babcia oczywiście niezdecydowana jaką ma wybrać, ale nieważne, poczekaliśmy-w końcu podjęła decyzję. Kupiliśmy jeszcze jakieś pierdółki i stanęliśmy grzecznie w kolejce. Gdy przyszła nasza kolej, babcia ustawiła się tak,by zapłacić, a ja zaraz obok niej pogrążyłam się w rozmowie(dotyczącej położenia tapety)z mężem i mamą. Kasjerka mogła mieć z jakieś 35 lat, ale nie jestem pewna. Nagle poczułam uderzenie w ramię. Odwróciłam się w kierunku [K]kasjerki,a ta, wymachując rolką tapety, zaczęła krzyczeć:
K: Niedziela, dzień święty, a wy tapetę kłaść będziecie??!!
J: Przepraszam bardzo, ale to jest nasza prywatna sprawa, Pani nic do tego, a poza tym jakim prawem mnie Pani bije? - probówałam być grzeczna.
K: Ta ku*wa tak się święci dzień święty! Przychodzi chamstwo do sklepu, człowiek musi pracować, do kościółka pojść nie może! Jeszcze się taka bezbożna dziwka kłóci z katoliczką (tu sięgnęła za koszulkę i wyjęła łańcuszek z krzyżykiem i pokazała mi go) widzisz szmato? widzisz? On za nasze grzechy umarł, a Ty nie szanujesz tego!! Obyś zgniła w piekle.
Nie zareagowałam na wyzwiska, poprosiłam o skasowanie towarów (wiem, powinnam wyjść,ale zależało mi na tych zakupach i czasie). Kasjerka odmówiła, znów racząc mnie przekleństwami. Na szczęście podeszła jej koleżanka, poprosiła nas o podejście do drugiej kasy i tam zostaliśmy obsłużeni.
Po wszystkim podeszłam do punktu obługi klienta i złożyłam ustną skargę na nawiedzoną pracownicę. Zostałam poinformowana, że konsekwencje zostaną wyciągnięte. Wyszłam ze sklepu totalnie zszokowana, rozumiem świętoje*liwe mohery, ale takie coś?
Dziś rano pojawiliśmy się w sklepie, babcia oczywiście niezdecydowana jaką ma wybrać, ale nieważne, poczekaliśmy-w końcu podjęła decyzję. Kupiliśmy jeszcze jakieś pierdółki i stanęliśmy grzecznie w kolejce. Gdy przyszła nasza kolej, babcia ustawiła się tak,by zapłacić, a ja zaraz obok niej pogrążyłam się w rozmowie(dotyczącej położenia tapety)z mężem i mamą. Kasjerka mogła mieć z jakieś 35 lat, ale nie jestem pewna. Nagle poczułam uderzenie w ramię. Odwróciłam się w kierunku [K]kasjerki,a ta, wymachując rolką tapety, zaczęła krzyczeć:
K: Niedziela, dzień święty, a wy tapetę kłaść będziecie??!!
J: Przepraszam bardzo, ale to jest nasza prywatna sprawa, Pani nic do tego, a poza tym jakim prawem mnie Pani bije? - probówałam być grzeczna.
K: Ta ku*wa tak się święci dzień święty! Przychodzi chamstwo do sklepu, człowiek musi pracować, do kościółka pojść nie może! Jeszcze się taka bezbożna dziwka kłóci z katoliczką (tu sięgnęła za koszulkę i wyjęła łańcuszek z krzyżykiem i pokazała mi go) widzisz szmato? widzisz? On za nasze grzechy umarł, a Ty nie szanujesz tego!! Obyś zgniła w piekle.
Nie zareagowałam na wyzwiska, poprosiłam o skasowanie towarów (wiem, powinnam wyjść,ale zależało mi na tych zakupach i czasie). Kasjerka odmówiła, znów racząc mnie przekleństwami. Na szczęście podeszła jej koleżanka, poprosiła nas o podejście do drugiej kasy i tam zostaliśmy obsłużeni.
Po wszystkim podeszłam do punktu obługi klienta i złożyłam ustną skargę na nawiedzoną pracownicę. Zostałam poinformowana, że konsekwencje zostaną wyciągnięte. Wyszłam ze sklepu totalnie zszokowana, rozumiem świętoje*liwe mohery, ale takie coś?
Nomi
Ocena:
152
(260)
Komentarze