Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#10092

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Do historii Natas.

Takie coś wyleczyło mnie do końca życia chyba w darmowym pomaganiu, wyłączywszy naprawdę rzadkie przypadki.
Dawno temu studiowałem na Polibudzie, nieważne, gdzie. Na tych kierunkach na pierwszych latach jest przedmiot "analiza matematyczna". Nie wiem, jak teraz, ale wtedy, to był ciężki przedmiot (komuna). Wykład, wykładem, potem ćwiczenia i lista zadań. Jakoś tak mam, że mam łeb do tych spraw, więc listę zadań rozwiązywałem tego samego dnia w akademiku. Oczywiście koledzy z roku prosili "daj zobaczyć" (czytaj: ściągnąć). Kto chciał, skorzystał z tego, by porównać swoje rozwiązanie ze moim, inni przepisywali. Mnie tam rybka - każdy się uczy dla siebie. No i kiedyś była kolejna lista, ale dostałem telefon, że w domu dziadek zasłabł. Rzuciłem wszystko, pojechałem do domu. Pies drapał listę. Okazało się, na szczęście, że to tylko chwilowe zasłabnięcie, dziadkowi nic nie jest, jak stwierdził lekarz od lat leczący dziadka. No to jadę z powrotem (ponad dwie godziny w jedną stronę). Do akademika dostałem się po północy mocno zmęczony. Myślę sobie: jutro, a właściwie dzisiaj, ćwiczenia, a ja ani jednego zadania nie zrobiłem. Ale potem myślę dalej: na ćwiczeniach byłem aktywny, małe szanse, że mnie wyrwie, a nawet, jak wyrwie, to akurat ten dział dobrze znałem, to rozwiążę przy tablicy i poszedłem spać. Rano dostałem opiernicz od kolegów, czemu ja nie rozwiązałem tych zadań! Potraktowali, że to mój obowiązek. Powiedziałem - to nie jest mój obowiązek. Nie, to nie - nie będę udostępniał. Zobaczycie, czy to mój obowiązek. Raz, drugi pomożesz z dobrej woli, a potem wszyscy będą uważali, że to twój obowiązek.

jlv

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 215 (283)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…