Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#10281

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia którą opowiem miała miejsce w warsztacie samochodowym, a raczej przed nim.
Było to kilkanaście lat temu, ale dobrze utkwiła mi w pamięci.

Zacznę od wyglądu tej firmy (ważne), jedna z główniejszych ulic w mieście, przy tejże ulicy stał (frontem) sklep z materiałami lakierniczymi, przed nim trzy może cztery miejsca parkingowe (na całej długości ulicy zakazy zatrzymywania) Przy bocznej ścianie, wąski przejazd do warsztatu z niewielkim placem, który znajdował się bezpośrednio za sklepem.

Wpadłem tam na chwilę do znajomego który tam pracował, stanęliśmy na owym placu żeby pogadać. Chwilę potem, na plac wtacza się legenda prl'u 125p w kolorze yellow bahama, zaczyna się ustawiać centralnie pod drzwiami wjazdowymi do garażu, kompletnie je blokując. Pan [K]ierowca człowiek starszej daty (na oko po 60-tce) zgasił silnik i wysiadł. Bystrym krokiem jak na emeryta, zmierzał w kierunku ulicy. Nie widziałem w tym nic takiego, dziadek się zagapił gdzie zaparkował i tyle. W tym momencie usłyszałem z ust znajomego: - Oho, zaraz będzie wesoło.

W jednej chwili z garażu wyskoczyło kilku praktykantów (od 16-tu do 18-tu lat) i zaczęli stanowczym lecz bez wulgaryzmów językiem, przekonywać starszego pana do przestawienia auta, że tu się nie parkuje, że właśnie mieli wypychać auto ze środka itd.

[K] poczerwieniał, zrobił minę z której można było wyczytać, że w myślach podrzyna gardło każdemu z tych chłopaków i zaczyna się drzeć (przytoczę tak mniej więcej, bo dokładnie nie pamiętam)

[K] - A co wy k...a myślicie gnojki, że będę zap...ał z drugiego końca ulicy do waszego j...go sklepu? Walczyłem za ten kraj i mogę parkować gdzie mi się podoba, a ty bydlaku nie będziesz mnie pouczał gdzie się parkuje, ja 40 lat jeżdżę, a ty możesz co najwyżej rowerem po polu jeździć. Idź się tatusiowi poskarż gówniarzu jeden z drugim, przed sklepem nie ma miejsca bo żeście pozajmowali, a ja jestem klientem tej firmy i mam prawo tutaj stanąć.

Dziadek skończył przemówienie i poszedł. Ja ze znajomym staliśmy w lekkim szoku. Praktykanci oniemiali, ale tylko przez chwilę jak się zaraz okazało. Jeden pobiegł po coś do garażu, drugi pobiegł w stronę ulicy (stanął na czatach) trzeci szybko wygrzebał z kupki złomu, która leżała na placu kawałek jakiegoś drutu. W pięć sekund drutem otworzyli fiata, podnieśli maskę, odkręcili korek wlewu oleju do silnika i... wcisnęli do środka całą tubkę pasty polerskiej. Szybko pozamykali auto, pozacierali ślady i stali spokojnie jak gdyby nigdy nic, czekając na właściciela.

Po 10-ciu minutach dziadek zapakował się do środka, jeszcze przed zamknięciem drzwi usłyszał od małolatów: - Przepraszamy i do widzenia.
Starszy pan na koniec dodał: - Uczcie się smarkacze, takie jest życie.
Trzasną drzwiami i pojechał, a ja ze znajomym staliśmy w jeszcze większym szoku zastanawiając się jak długo pojeździ na tej paście.

warsztat

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (183)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…