Byłam niedawno z moim 1,5 rocznym dzieckiem w szpitalu. Łaskawie pozwolili mi spać na kafelkach, koło łóżeczka dziecka.
Szósta rano, najpierw wjeżdża salowa z mopem, przegoniła mnie z podłogi, niby żeby odwiedzający nie widzieli, że śpię jak bezdomna.
Potem wchodzi pielęgniarka i mówi, że mam dziecko budzić, rozebrać do ważenia i sama je zważyć.
Pytam:
- To jakieś lekarstwa dostanie? Lekarz przyjdzie?
Jakiś musi być powód, żeby chore dziecko budzić o świcie, żeby się potem przez pół godziny darło zanim znów nie zaśnie.
Pielęgniarka:
- Nie nic nie dostanie! Po prostu ważenie mamy o szóstej, potem może dalej spać.
Gdzie sens, gdzie logika?
Czy jak go i tak sama zważę o 9tej jak się wyśpi to będzie inaczej ważyć niż niewyspany i wrzeszczący o 6tej?
Szósta rano, najpierw wjeżdża salowa z mopem, przegoniła mnie z podłogi, niby żeby odwiedzający nie widzieli, że śpię jak bezdomna.
Potem wchodzi pielęgniarka i mówi, że mam dziecko budzić, rozebrać do ważenia i sama je zważyć.
Pytam:
- To jakieś lekarstwa dostanie? Lekarz przyjdzie?
Jakiś musi być powód, żeby chore dziecko budzić o świcie, żeby się potem przez pół godziny darło zanim znów nie zaśnie.
Pielęgniarka:
- Nie nic nie dostanie! Po prostu ważenie mamy o szóstej, potem może dalej spać.
Gdzie sens, gdzie logika?
Czy jak go i tak sama zważę o 9tej jak się wyśpi to będzie inaczej ważyć niż niewyspany i wrzeszczący o 6tej?
Szpital
Ocena:
422
(546)
Komentarze