Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#10705

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sporo tu historii o służbie zdrowia, a konkretniej o czekaniu w kolejkach... ta będzie ze szpitala w USA.

Wybraliśmy się ze znajomymi na koncert. Traf chciał że w przerwie między zespołami jakiś zagubiony crowd surfer spadł mi na głowę. Miałam w planach zostać do końca, ale coś chrupnęło i straciłam przytomność.
Kolega wyniósł mnie z tłumu i wezwał ratowników. Kilka pytań, kołnierz ortopedyczny i ląduję elegancko i mocno przywiązana na deseczce (ważne), po czym po raz pierwszy w zyciu koncert opuszczam na łóżku na kółkach, zamiast normalnie jak człowiek wyjść przez drzwi.
Jedziemy do szpitala, stawiają mnie na chwilę na korytarzu, po czym ląduję na "sali", czyli w dłuuugim pokoju podzielonym parawanami. Nade mną zegar, jestem tak usztywniona, że w sumie tylko zegar widzę, godzina 21:35. Ruszyć się nie mogę w żadną stronę. Przychodzi pielęgniarka, stwierdza że "zaraz przyjdzie do mnie lekarz a potem zabiorą mnie na CT", po czym znika.
Wskazówki się przesuwają... a tu nikogo. Deska twarda jak choroba, no ale co zrobić, pewnie mają bardzo pilnych pacjentów. 2 godziny później do mojej "sali" wpada pan pielęgniarz
- przepraszam, pan mnie zabierze na CT?
- nie, a co się stało?
- a nic, bo ja tu już dwie godziny leżę i trochę się nudzę.
Pan stwierdził, że zaraz mi kogoś znajdzie i poszedł.
Po kolejnej pół godzinie pojawiła się lekarka i ze słodkim uśmiechem oznajmiła mi, że "strasznie przeprasza, ale kompletnie o mnie zapomnieli" i że "już za chwilkę" przyjdzie technik zabrać mnie na CT. Pouciskała mi szyję i zniknęła.
po kolejnych 45 minutach wpada symatyczny technik, sprawnie przekłada mnie na jeżdżące łóżko i stwierdza:
-przepraszam, że tak to długo zajęło, ale ja przyszedłem dopiero 15 minut temu, a poprzedniego technika to chyba zabili i zakopali na trawniku przy głównym wejściu.
Czas z panem technikiem minął mi bardzo miło i nawet nie zauważyłam, że minęła kolejna godzina, po której odstawił mnie do sali i powiedział że za 20 minut będą wyniki.
Za to zauważyłam, że za chwilkę zrobi mi się ogromna odleżyna na tyłku.
po 20 minutach pojawiła się lekarka, pokręcila się przy mnie, po czym porzucila na jeszcze godzinę. Po tejże godzinie pojawiła się pielęgniarka, uwolniła mnie z więzów, dała mi jakieś tabletki, masę papierów, kazała podpisać i wysłała mnie do domu. na zegarze 3:10.
wychodzę więc chwiejnie do wyjścia, przycupnęłam sobie brzeżkiem uda na krzesełku w poczekalni, bo czuję że na tyłku siąść nie mogę i studiuję papierzyska. Godzina przyjęcia do ambulansu: 20:45.
Spędziłam przywiązana do deski 6,5 godziny, podczas gdy faktyczne badania zajęły może 1,5 godziny w sumie.
Skutki koncertu to naciągnięte mięśnie szyi i pleców, wstrząśnienie mózgu i odbity tyłek na którym siadać nie mogłam jeszcze kilka dni.

Do tej pory żałuję, że nie byłam bardziej piekielna i po prostu się nie darłam na całe gardło, że ktoś ma natychmiast do mnie przyjść.

szpital L.A.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (153)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…