Historia miała miejsce w kawiarni pewnej sieciówki z 'kawą' i 'niebem' w nazwie. Mieści się tuż przy Filharmonii, czyli miejscu pracy mojej [M]amy, która jest tam jednym z dyrygentów, często tam wpadała, nigdy jednak wcześniej nie była tam ze mną i nie dawała przez to powodu do zaczepki pracującym tam paniom. Tego dnia czekaliśmy tam na [T]atę.
Mój tato ożenił się z mamą jak miałem cztery lata (moja biologiczna matka zmarła przy porodzie). Mama ma więc trzydzieści trzy lata, a ja mam szesnaście.
Zamówiliśmy wyciskane soki pomarańczowe, widziałem, że już podczas kiedy mama mówi do mnie: 'Synku, chcesz coś jeszcze?' - obsługująca nas [Dz]iewczyna zrobiła wielkie oczy - fakt faktem, niektórzy biorą nas z mamą za rodzeństwo, ale takie życie - nic nie chciałem poza sokiem, zajęliśmy miejsce przy stoliku.
I wtedy się zaczęło: Dziewczynie chyba się zapomniało, że nie jest na zapleczu, tylko wszystko przygotowuje się praktycznie na oczach klientów i raczej wszystko słychać w tym to co mówiła do swojej koleżanki:
Dz: Patrz jaka 'Mamusia!' Się musiała wcześnie s...ić żeby takie dziecko! A się taka porządna wydaje i miła! Jak to nigdy nie wiadomo co w ludziach siedzi! Pewnie nawet nie zna imienia tego co się z nim puściła... - W takim tonie nawijały przez czas wyciskania tych soków, Mama oczywiście wszystko słyszała, ja chciałem zareagować, ale powstrzymała mnie, odebrała nasze soki i czekaliśmy dalej.
Po kilku minutach wszedł Tata, od razu skierował się żeby coś zamówić, Mama podeszła do niego, Tata cmoknął ją w policzek, powiedział:
- Cześć, Hela, chcesz coś?
A Mama spokojnym głosem, patrząc uważnie na Dziewczynę - tą samą która nas obsługiwała:
- Artur, mógłbyś się pani przedstawić? Żeby nie było, że nie wiem jak ma na imię ten co się z nim puściłam.
Dziewczynę zamurowało, nas wszystkich właściwie też. A mama skwitowała to tylko krótkim:
- Powinna pani brać pod uwagę to, że połowa ludzi, którzy tu przychodzą to muzycy, a oni naprawdę mają dobry słuch - i szczerze się uśmiechnęła.
Mój tato ożenił się z mamą jak miałem cztery lata (moja biologiczna matka zmarła przy porodzie). Mama ma więc trzydzieści trzy lata, a ja mam szesnaście.
Zamówiliśmy wyciskane soki pomarańczowe, widziałem, że już podczas kiedy mama mówi do mnie: 'Synku, chcesz coś jeszcze?' - obsługująca nas [Dz]iewczyna zrobiła wielkie oczy - fakt faktem, niektórzy biorą nas z mamą za rodzeństwo, ale takie życie - nic nie chciałem poza sokiem, zajęliśmy miejsce przy stoliku.
I wtedy się zaczęło: Dziewczynie chyba się zapomniało, że nie jest na zapleczu, tylko wszystko przygotowuje się praktycznie na oczach klientów i raczej wszystko słychać w tym to co mówiła do swojej koleżanki:
Dz: Patrz jaka 'Mamusia!' Się musiała wcześnie s...ić żeby takie dziecko! A się taka porządna wydaje i miła! Jak to nigdy nie wiadomo co w ludziach siedzi! Pewnie nawet nie zna imienia tego co się z nim puściła... - W takim tonie nawijały przez czas wyciskania tych soków, Mama oczywiście wszystko słyszała, ja chciałem zareagować, ale powstrzymała mnie, odebrała nasze soki i czekaliśmy dalej.
Po kilku minutach wszedł Tata, od razu skierował się żeby coś zamówić, Mama podeszła do niego, Tata cmoknął ją w policzek, powiedział:
- Cześć, Hela, chcesz coś?
A Mama spokojnym głosem, patrząc uważnie na Dziewczynę - tą samą która nas obsługiwała:
- Artur, mógłbyś się pani przedstawić? Żeby nie było, że nie wiem jak ma na imię ten co się z nim puściłam.
Dziewczynę zamurowało, nas wszystkich właściwie też. A mama skwitowała to tylko krótkim:
- Powinna pani brać pod uwagę to, że połowa ludzi, którzy tu przychodzą to muzycy, a oni naprawdę mają dobry słuch - i szczerze się uśmiechnęła.
kawiarnia z ,,niebem'' i ,,kawą'' w nazwie
Ocena:
916
(950)
Komentarze