Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#10966

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym razem historia o piekielnej stewardessie. Lot krajowy, na popularnej trasie, w samolocie 5-6 pasażerów w tym my z 4 miesiecznym brzdącem na kolanach. Zajęliśmy wyznaczone fotele i wszystko byłoby zupełnie OK, gdyby nie kapiąca z sufitu woda. Zapytałam grzecznie, czy byłaby możliwość zmiany miejsca, bo mimo że lot krótki to mokry miałam juz cały rękaw płaszcza i włosy. Piekielna stewardessa prychnęła, że NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI, BO TU SĄ 3 MASKI TLENOWE, po czym uciekła do kantorka za zasłonką. Jak się domyślacie wysiadając mogłam wykręcać ubranie i suszyć włosy. A teraz smaczek: model samolotu, który niby miał mieć 3 maski tlenowe w wyznaczonym miejscu, nie jest w nie w ogóle wyposażony (w zamian 3-4 butle z tlenem znajdujące sie przy wejściu).
Kolejna przygoda z tym samym przewoźnikiem. Leciałam równiez z dzieckiem. Nie do końca było jasne czy można zabrać ze sobą produkty żywnościowe, bo przepisy bezpieczeństwa właśnie się zaostrzyły (na jednych lotniskach puszczali, na innych nakazywali wyrzucać nawet wodę). Lot przesiadkowy, maluch juz nieco głodny, wiec miło sie zaskoczyłam, kiedy do mojego posiłku podano słoiczek owocowy dla dziecka. Pozytywne zaskoczenie trwało krótko, bo stewardessa wnikliwie dopytała czy zamawiałam specjalnie taki posiłek w okienku, na co szczerze odpowiedziałam, że nie (kupowałam bilety przez internet, widocznie przeoczyłam). Porwała więc dziecku napoczęty posiłek i uciekła do kantorka za kotarką. Nie zapytała nawet czy zechcę ewentualnie dopłacić. Machnęłam ręką, bo zapobiegliwie miałam własne słoiki, ale nie mniej uważam, że zabieranie niemowlakowi jedzenia wartego 2,50 PLN, było żenujące.

linie lotnicze

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (251)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…