Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#11031

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia maxthera co do rezerwowanych miejsc w pociągu przypomniała mi moją własną historię związaną z miejscami, tylko ze w samolocie.
Warto dodać, że panicznie boję się latać, niestety latam bardzo dużo, a jako że tego dnia leciałam z mamą, bardzo zależało mi, zebyśmy siedziały razem, więc wcześniej zabookowałam przez internet miejsca obok siebie. Leciałyśmy 22 grudnia.
W drodze na lotnisko tuż przed nami zderzyło się kilka samochodów - nikomu nic się nie stało, ale droga zablokowana, zrobił się korek, nijak wycofać się nie da. Dłuższą chwilę stałyśmy tak, zanim policja nie zrobiła przejazdu. Na lotnisko dotarłyśmy w ostatniej chwili, podajemy nasze paszporty, pan daje nam bilety, pokazuje nam miejsca... a te są w zupełnie różnych punktach samolotu. Na krótkiej trasie może bym to jeszcze przebolała, ale czekał nas 12 godzinny lot. Kiedy powiedziałam panu, ze zdecydowanie bookowałam 2 miejsca obok siebie, powiedział, że w samolocie nam to rozwiążą. Trudno.
Wsiadamy do samolotu, każda z nas idzie na swoje miejsce. Koło mnie miało miejsca pewne starsze małżeństwo, ale koło mamy siedziała dwójka osób które leciały same, więc zaczęły się negocjacje. Pani kategorycznie odmówiła zmiany miejsca, bo "ona chce przy oknie" (tłumaczenia, ze ja również mam miejsce przy oknie dały wielkie nic - pani stwierdzila ze to moja mama powinna zamienić się z panią siedzącą obok mnie, czego w ogóle nie zamierzałam nawet proponować, bo to śmieszne rozsadzać starsze małżeństwo. Pan kazał z kolei, żeby pokazać mu to miejsce, po czym wrócił i stwierdził, ze absolutnie nie, ponieważ on koło grubasów siedziec nie będzie (starsze małżeństwo nie miało żadnych problemów z tuszą, normani ludzie). Stewardesy próbowały negocjować, ale kompletnie nic to nie dało. Na moje tłumaczenia i prośby, że bardzo się boję, pan stwierdził, że jak się boję to mam nie latać (szkoda że mi nie zasugerował przepłynięcia oceanu wpław). Wróciłam więc na swoje miejsce i się rozpłakałam, co zaalarmowało starsze małżeństwo. Kiedy dowiedzieli się o co chodzi, naradzili się między sobą, zawłoali stewardessę, po czym pan przesiadł się na siedzenie po drugiej stronie alejki, pani na jego poprzednie miejsce, a mi kazali iść po mamę i powiedzieli, że tu będziemy sobie razem siedziały.
Tego, co powiedziałam na koniec "przemiłemu" towarzystwu z alejki mojej mamy nie przytoczę (wcześniej nie chciałam nic mówić, żeby nie uprzykrzali się mojej mamie całą podróż), ale niewątpliwie było to piekielne.
Miejsce na którym usiadł starszy pan było zarezerwowane przez jakąś młodą dziewczynę, którą poinformowana wcześniej stewardessa zaprowadziła na dawne miejsce mojej mamy, nawet nie wiem jak to tłumacząc.
Lot minął nam na szczęście bardzo spokojnie, a starsze małżeństwo było bardzo sympatyczne i przegadałyśmy z nimi sporą część podróży.

Dodam tylko, że kiedy latam sama, to nigdy nie miałam takich problemów i wielokrotnie miałam takie sytuacje, że byłam proszona o zamienienie się z kimś na miejsca, bo rodziny czy przyjaciele chcieli siedzieć razem. Rozumiem, że pan nie miał obowiązku, ale mogłby być człowiekiem, zwłaszcza tuż przed samymi świętami.

samolot

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 72 (158)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…