Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#11258

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem wierzącym i praktykującym katolikiem. Na ogół chodzimy całą rodziną do kościoła na Mszę. Ale, czasami, bywa, że żona, ja, dziecko idziemy na różne Msze.
Do czego zmierzam: otóż byłem w firmie na zleceniu i wróciłem o 2 w nocy. Więc odespałem następnego dnia. Żona poszła na Sumę, a ja spałem dalej. Wraca, rozwścieczona do granic wytrzymałości. W tak zwanym międzyczasie wstałem. Pytam się: co się stało?
Okazało się, że wstąpiła do sklepu, chciała papierosy sobie kupić i coś do picia. A trafił się tam facio, ma żółte papiery i po prostu napluł sobie w dłoń i uderzył żonę w czoło. Inna rzecz, że szczęście w nieszczęściu, że mnie tam z nią nie było, bo zabiłbym chyba na miejscu, zabiłbym g**no, a poszedł siedzieć za człowieka. Co nieco w te klocki potrafię. Żona wściekła, chciała ode mnie kabel zasilający do komputera (te plastikowe końcówki są twarde), dałem, a co, mam tego ileś tam sztuk. Poleciała z tym kablem, ale, oczywiście po kliencie ani śladu. Mija czas jakiś. W tym samym sklepie sam się zaopatruję w papierosy, a jak najdzie mnie chęć na piwo, to też. I przychodzę sobie razu pewnego, a ten klient usiłuje ekspedientce wręczyć dwie solidne reklamówki butelek po piwie. Tam jest taka zasada, że kaucja u nich to 50 groszy (w ich sklepie), ale, jak ktoś oddaje z innego, to 20 groszy. Pijaczek wykombinował, że w sklepie obok kaucję płacił 35 groszy, a jak tu odda za 50, to jest 15 groszy do przodu. Razy ileś butelek, to wyjdzie na nalewkę. Ekspedientka, młoda dziewczyna, nie chce przyjąć bez paragonu, bo niby czemu? Stali klienci, jak na przykład ja, mamy układ: zero paragonów, za każdą butelkę płaci się kaucję (gdy nie wymiana), a przyjmują bez paragonu każdą sensowną ilość. Wszyscy wszystko wiedzą. A ten dawaj do biednej dziewczyny, że ona to k...a, s..a, i tak dalej. Dziewczynie, młodej i przesympatycznej skądinąd już idą łzy do oczu. Nie wytrzymałem. Noszę okulary i mówię do ekspedientki: zechce pani potrzymać moje okulary (i jej wręczam). A wiedziałem, że to ten facet, co zaatakował żonę. I mówię dalej: zastanawiam się, co nastąpi szybciej, czy pani ekspedientka zdąży drzwi otworzyć, czy też ja ciebie, ch**u razem z szybą stąd wyrzucę?
W gościa jakby piorun strzelił. Wybiegł tak szybko, że szybciej to może Struś Pędziwiatr dałby rady.
Co ciekawe, on tam co jakiś czas przychodzi. Wystarczy groźba od ekspedientek, że do mnie zadzwonią, a facio się ulatnia. Groźba realna, bo 200 metrów nie odległość, a mam wolny zawód, więc większość robię w domu. Facio ma żółte papiery, tylko dlaczego, jak mnie widzi wybiera tą drugą stronę ulicy? Czyżby swoim papierom nie wierzył?

jlv

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (62)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…