O zwyczajach rodaków za granicą
2 lata temu byłem z lubą na wakacjach z biura podróży. Kraj dość rzadko nawiedzany przez naszych więc grupka niewielka, kilkanaście osób max. W czasie podróży zapoznaliśmy się nieco ze sobą - ogólnie towarzystwo w miarę OK, średnia wieku około 35-40 lat więc nieco od nich odstawaliśmy :)
Poziom kultury prezentowali dobry, nikomu nie przeszkadzali, nie urządzali nieznośnych imprez, nie zostawiali ton śmieci po sobie. Jedno jednak rzucało się w oczy - większość nie tyle je, co wchłania jak czarna dziura! Powód ich końskiego apetytu poznałem szybko - bo zapłacone. Jedli tak dużo, że od razu zwrócili na siebie uwagę turystów spoza Polski, rekordziści potrafili wsunąć na śniadanie 4 razy tyle co ja na obiad (a ja sporej postury chłop jestem i zjeść lubię). Szybko zaczęły się komentarze w naszym kierunku, czemu nie jemy, przecież to zapłacone jest! Spokojnie im odparliśmy, że zapłaciliśmy za wyżywienie a nie za spędzanie nocy nad kiblem :)
Bo jak się domyślacie większość "pochłaniaczy" miała potem spore perturbacje żołądkowe, zwłaszcza że jedzenie było głównie z miejscowej kuchni - więc rzadko w Polsce jadane.
Ech, nasi nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Nie wiem co to za chora logika, żreć do wypęku bo zapłacił.
2 lata temu byłem z lubą na wakacjach z biura podróży. Kraj dość rzadko nawiedzany przez naszych więc grupka niewielka, kilkanaście osób max. W czasie podróży zapoznaliśmy się nieco ze sobą - ogólnie towarzystwo w miarę OK, średnia wieku około 35-40 lat więc nieco od nich odstawaliśmy :)
Poziom kultury prezentowali dobry, nikomu nie przeszkadzali, nie urządzali nieznośnych imprez, nie zostawiali ton śmieci po sobie. Jedno jednak rzucało się w oczy - większość nie tyle je, co wchłania jak czarna dziura! Powód ich końskiego apetytu poznałem szybko - bo zapłacone. Jedli tak dużo, że od razu zwrócili na siebie uwagę turystów spoza Polski, rekordziści potrafili wsunąć na śniadanie 4 razy tyle co ja na obiad (a ja sporej postury chłop jestem i zjeść lubię). Szybko zaczęły się komentarze w naszym kierunku, czemu nie jemy, przecież to zapłacone jest! Spokojnie im odparliśmy, że zapłaciliśmy za wyżywienie a nie za spędzanie nocy nad kiblem :)
Bo jak się domyślacie większość "pochłaniaczy" miała potem spore perturbacje żołądkowe, zwłaszcza że jedzenie było głównie z miejscowej kuchni - więc rzadko w Polsce jadane.
Ech, nasi nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Nie wiem co to za chora logika, żreć do wypęku bo zapłacił.
Indonezja
Ocena:
431
(527)
Komentarze