Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#11451

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Będzie o plastikowej blondyneczce u weterynarza.
Pewnego dnia musiałem iść z moim Yorkiem na coroczne szczepienie. Tu muszę dodać, iż Karuś nie jest miniaturką, waży 6kg i ma 60cm długości.
No więc czekamy sobie spokojnie, kiedy wpada owa [b]londi. Siada, a na sąsiednie krzesło daje legowisko, koc a na to pudla, który prawdopodobnie był psem wystawowym. Nagle zapytała się kto jest pierwszy w kolejce, co już wydało mi się dziwne, bo zwykle pyta się o ostatniego w kolejce.
[J]a - Ja jestem pierwszy.
[b] - Świetnie, ustąpisz miejsca mojej Tinie.
[J] - Co proszę?
[b] - Moja Tina nie będzie tyle czekać, to pies rasowy, on jest ważny!
[J] - Dla mnie nie jest i go nie przepuszczę...
[b] - Jak to? Przecież to jest piękny pies, nie to co ta twoja podróba! Myślisz, że jak masz jakiegoś kundla, to jesteś na równi ze mną i Tiną?
Kłótnia trwała jeszcze ze 2 minuty, po czym barbie chciała zabrać swojego psa od mojego "bo się jeszcze czymś zarazi". Dopiero wtedy zauważyła, że jej psa nie ma, a drzwi są otwarte (weterynarz miał też sklep i to w nim była poczekalnia do gabinetu, więc drzwi nie były zamykane). Wyjścia są dwa: albo Tina chciała się pobawić z "kundlami", albo została porwana.

Weterynarz

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 629 (735)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…