Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#11498

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zaczynam współczuć księżom. Jestem wierzącym, praktykującym katolikiem. Układy z księdzem Proboszczem mam też towarzyskie. Czasem wpadnie do mnie, czasem ja do niego na plebanię. A pogadamy sobie o różnych rzeczach, w partyjkę szachów zagramy (mamy podobną siłę, więc raz ja, raz on wygrywa), zagramy w coś innego. Ale też używa mojej wiedzy informatycznej. Komp mu zaczął zdychać, zaczęły się dziać cuda-niewidy i prosi, czy bym nie wpadł do niego i coś z tym zrobił. On umie obsługiwać, ale pojęcia o tym nie ma. Mam taki zestaw ratunkowy, na 99% przypadków starcza. I idę, w godzinach "niekościelnych". Ja się pałuję z komputerem, a on spogląda przez okno na piętrze w plebanii i nagle mówi: "o, k*rwa, znowu ona!". Proboszcz nie ma w zwyczaju rzucać mięsem, nie przystoi mu to zresztą, bo raz, że duchowny, a dwa, że naprawdę kapłan z powołania. Więc momentalnie zaregowałem: Księże Piotrze (imię zmienione), co ksiądz mówi?
Dalszy dialog [k] - ksiądz, [j] - ja, [b] - babcia.
[k] znowu ta radiomaryjna babcia
[j] a co to ma do rzeczy?
[k] ona co dwa, trzy dni chce się wyspowiadać.
[j] z całym szacunkiem, księże Piotrze, ale ksiądz od tego tu jest.
[k] no, ale to szczególny przypadek, sam zobaczysz.
Po chwili dzwoni domofon, ja się nie odzywam, ale słyszę:
[b] pochwalony Jezus Chrystus, czy nie zechciałby mnie ksiądz wyspowiadać?
[k] tak, szanowna pani, zaraz zejdę, proszę podejść po kościół
[j] no to zawróci księdzu dupę przez kilka minut.
[k] wisi na każdych ogłoszeniach, że spowiedź jest pół godziny przed Mszą, ale to ciężki przypadek - była przedwczoraj.
[j] (zdziwiony) - to tyle przez dwa dni nagrzeszyła, że do Mszy wieczornej to nie wytrzyma?
[k] sam zobaczysz.
Zszedł, otworzył kościół, wraca po 10 minutach
[j] Proszę księdza: tak dużo to ona chyba nie nagrzeszyła, jak 10 minut starczyło wliczając to otwarcie i zamknięcie kościoła. Będzie ksiądz miał spokój na 2-3 dni, jak tak grzeszy (z wyraźną ironią w głosie).
[k] zdziwisz się!
Nic nie mówię, robię swoje dalej. Po chwili domofon.
[b] czy ksiądz może zejść jeszcze raz, bo sobie kolejne grzechy przypomiałam?
[k] (już trochę zirytowany) zaraz zejdę. A do mnie: nie licz na to, że to koniec.
Zlazł, otworzył znowu kościół, wyspowiadał poprawkę, zamknął, wrócił.
[j] no, teraz chyba już będzie dobrze
[k] szybciej ja tu cuda ojca Pio zrobię, jak będzie dobrze!
Po chwili domofon.
[b] Proszę księdza, ale zapomniałam powiedzieć jeszcze kilku grzechów!
[k] (zrezygnowany) Już schodzę.
Oczywiście, znowu otwórz kościół, wyspowiadaj, zamknij kościół. Zaznaczam, wtedy ksiądz był w ubraniu cywilnym, że tak powiem, więc musiał ubierać się w sutannę (babcia wymagała), z zachrystii wyciągnąć stułę, poleźć do konfesjonału, wyspowiadać, potem na odwrót.
I tak to trwało kilka razy. On naprawdę z powołania, na wikarego nie mógł przerzucić, bo to był dzień i go nie było (katechez nauczał). Już był wyraźnie wściekły. Ale sumienie mu nie pozwala powiedzieć dosadnie, co o takiej babie myśli. Pytam go:
[j] wiem, że księdza obowiązuje tajemnica spowiedzi, ale co ona mogła w dwa dni nagrzeszyć, że aż tyle razy się spowiada?
[k] to są grzechy typu, że kurom zamiast dać ziarna o ósmej rano, to dała 10 minut później, bo różaniec odmawiała.
[j] (parsknąłem śmiechem) pewnie jej powyzdychały przez te 10 minut. (dla niewiedzących nie jest to w ogóle grzechem)
[k] Miej to co 2-3 dni, to świętego Pańskiego szlag trafi.
[j] A nie opierniczą księdza w Kurii, jak ja ją spławię?
[k] Ją tam też znają, wysłuchają i oleją.
[j] Ksiądz ma samochód w remoncie, w tym warsztacie na ulicy Piekielnej, co wtedy ten gostek księdzu w tył zagarażował, gdy ksiądz chciał pieszego przepuścić. Zgadza się?
[k] Tak, mam go odebrać już pół godziny temu.
[j] Niech ksiądz wyjdzie tylnymi drzwiami z plebanii, to równo na ten warsztat wychodzi, i sobie gdzieś pojedzie na godzinę, w sam raz skończę, a babcię spławię, bez wulgaryzmów, Boże broń! Najlepiej do Kurii, może ksiądz tam ma coś do załatwienia.
[k] Będę za godzinę. A do Kurii wpadnę, znam cię.
Zawinął się i wyszedł.
Po chwili domofon i znowu:
[b] proszę księdza, ale ja jeszcze sobie przypomniałam parę grzechów.
[j] szanowna pani, ja nie jestem księdzem proboszczem, właśnie naprawiam mu komputer.
[b] a gdzie jest ksiądz proboszcz?
[j] nie wiem dokładnie, gdzie, ale ponoć pojechał do Kurii po specjalny pojemnik na te grzechy pani, bo się już nigdzie na parafii nie mieszczą
[b] ty Antychryście, zboczeńcu, satanisto (tu jeszcze było długo i nie na temat), biorę taksówkę, jadę do Kurii.
Jak babcia powiedziała, tako zrobiła. Ksiądz był szybciej i uprzedził, kogo tam trzeba, co zaraz będzie. Jak babcia przybyła, to wszyscy grzecznie ją wysłuchali (zażądała widzenia z biskupem, ale spławiono ją, że jest na Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie).
Efekt końcowy:
1. na babci zarobił taryfiarz, od nas do miasta, gdzie jest Kuria 12 km odległości, a trochę postał, więc i zarobił,
2. system księdzu postawiłem na nogi,
3. w Kurii ta babcia nie ma czego już szukać, po jej tekstach każdemu tam odechciało się z nią rozmawiać,
4. co ciekawe, uspokoiło się, teraz babcia chce spowiedzi tak raz na 2-3 tygodnie, a kończy się najwyżej na pierwszym podejściu "uzupełniającym"
5. ksiądz zaprosił mnie o 19 na szklankę wina. Przylazłem, czemu nie, i się pytam:
[j] z ogłoszeń parafialnych wynika, że ksiądz ma odprawić Mszę o 19:30, tak można po winie?
[k] a jak myślisz, od czego mam wikarego?
[k] Rozstawiaj szachownicę, a ja tu tę butelkę przyniosę i kawę.
Trzy rozgrywki, trzy butelki, zakończyły się patem. W tym jeden klasyczny: król kontra król.
Ale proszę zrozumieć, jak takiego autentycznie księdza z powołania moher może do białej gorączki doprowadzić.

parafia

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 223 (313)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…