Czytam "piekielnych" od początku istnienia, jednak pierwszy raz odważyłam się coś napisać.
Po prostu to, co wydarzyło się dziś (13.06) przeszło moje najśmielsze oczekiwania względem inteligencji i rozwoju braci studenckiej...
Rano miałam egzamin. Od dłuższego czasu byłam zaopatrzona w pigułkę pomocy naukowych oraz odpowiedziami na pytania (od poprzedniego rocznika), które podobno od dawna nie uległy zmianie.
Pan Prof.Włodek porozsadzał nas, rozdał karteczki, dyktuje pytanie (trybem 1 pytanie > odpowiedź, 2 > odp, itd). Oczywiście pytania takie jakich się spodziewałam ]:->
Przy 2 pytaniu gdzieś z głębi sali słyszę stłumiony śmiech. Nie zwracam uwagi- zajęta wnikliwą transkrypcją.
Przy 3 pytaniu usłyszał go już nawet Pan Prof.
uśmiecha się nieznacznie, prosi o spokój, dyktuje kolejne pytanie....
Przy tymże właśnie 4 pytaniu śmiechy i brechtanie po prostu wypełniały całą salę.
Pan Prof.- lekka konsternacja- pyta co Panie tak rozśmieszyło? (głosy należały do 2 dziewczyn)
więc Pan Prof. kontynuuje - może Panie spodziewały się takiego pytania?
Po czym jedna z dziewczyn (wyraźnie siląc się na odpowiedź, zanosząc się dalej śmiechem) mówi (słowa, których do końca życia nie zapomnę...):
Tak. Bo my właśnie wiedziałyśmy, że będą te pytania.
Nie muszę chyba dodawać, że Pan Prof. kolejnych pytań nie podał takich na jakie byliśmy przygotowani... Wziął podręcznik i wytrzasnął takie, których sensu po 3-krotnym przeczytaniu nie dało się ogarnąć...
Cieszę się, że nie wiem, które to były dziewczyny. W przeciwnym wypadku mogłabym nie zamieścić tej historii na "piekielnych", bo najzwyczajniej w świecie siedziałabym na dołku z miła perspektywą - prawdopodobnie dożywocia...
Po prostu to, co wydarzyło się dziś (13.06) przeszło moje najśmielsze oczekiwania względem inteligencji i rozwoju braci studenckiej...
Rano miałam egzamin. Od dłuższego czasu byłam zaopatrzona w pigułkę pomocy naukowych oraz odpowiedziami na pytania (od poprzedniego rocznika), które podobno od dawna nie uległy zmianie.
Pan Prof.Włodek porozsadzał nas, rozdał karteczki, dyktuje pytanie (trybem 1 pytanie > odpowiedź, 2 > odp, itd). Oczywiście pytania takie jakich się spodziewałam ]:->
Przy 2 pytaniu gdzieś z głębi sali słyszę stłumiony śmiech. Nie zwracam uwagi- zajęta wnikliwą transkrypcją.
Przy 3 pytaniu usłyszał go już nawet Pan Prof.
uśmiecha się nieznacznie, prosi o spokój, dyktuje kolejne pytanie....
Przy tymże właśnie 4 pytaniu śmiechy i brechtanie po prostu wypełniały całą salę.
Pan Prof.- lekka konsternacja- pyta co Panie tak rozśmieszyło? (głosy należały do 2 dziewczyn)
więc Pan Prof. kontynuuje - może Panie spodziewały się takiego pytania?
Po czym jedna z dziewczyn (wyraźnie siląc się na odpowiedź, zanosząc się dalej śmiechem) mówi (słowa, których do końca życia nie zapomnę...):
Tak. Bo my właśnie wiedziałyśmy, że będą te pytania.
Nie muszę chyba dodawać, że Pan Prof. kolejnych pytań nie podał takich na jakie byliśmy przygotowani... Wziął podręcznik i wytrzasnął takie, których sensu po 3-krotnym przeczytaniu nie dało się ogarnąć...
Cieszę się, że nie wiem, które to były dziewczyny. W przeciwnym wypadku mogłabym nie zamieścić tej historii na "piekielnych", bo najzwyczajniej w świecie siedziałabym na dołku z miła perspektywą - prawdopodobnie dożywocia...
Uniwerek
Ocena:
615
(699)
Komentarze