Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#12273

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Hoduję koty rasy maine coon.
Często jeżdżę na wystawy z moimi pupilami, spotykam się z "zakoconymi" i udzielam na forum. Wiadomo, w przypadku hobby każdy ma jakiś swój krąg znajomych, z którymi plotkuje, co się komu urodziło, czym się dokocił i jakie ma plany hodowlane względem nabytku. Dodam jeszcze, że u MCO dość częsta jest choroba genetyczna oznaczana HCM. Jak na razie, wyselekcjonowano tylko dwa geny (trzeci w toku) i na nie się robi testy genetyczne plus profilaktycznie echo serca. Najlepiej, gdy kot jest n/n. N/HCM (lub HCM/n) również można rozmnażać, ale tylko z kotem negatywnym na oba geny. Kot HCM/HCM nie nadaje się do hodowli. Tyle tytułem wstępu.

Znajomi jakiś czas temu kupili pięknego kocura z pewnej znanej polskiej hodowli. Istna pantera, czarny jak noc, a w dodatku cudowny w typie. Zakochani w nim na całego. Hodowczyni odradzała im robienie badań na HCM, gdyż "to tylko niepotrzebny wydatek, a przy tylu genach to i tak nigdy nic nie wiadomo". Znajomi nie obeznani w temacie chorób, uznali, że kobitka ma rację. Do czasu.

Kocurek zaczął podupadać na zdrowiu, więc do weta na badania. Już samo echo serca wyszło niepokojące, więc wet zalecił badania genetyczne. I wychodzi szydło z worka - HCM/HCM! Wniosek z tego logiczny, rodzice kotka musieli być albo nosicielami, albo już chorzy. Komisja hodowlana, po zapoznaniu się z wynikami badań przyznaje, że kot nie nadaje się do hodowli. Więc znajomi poprosili hodowczynię o zwrot różnicy w cenie między kotem hodowlanym a "nakolankowym" (czyli wykastrowanym).

Gdyby Pani hodowca się zgodziła i wypłaciła tą sumę, nie byłoby problemu. Takie rzeczy zwykle regulują umowy kupna-sprzedaży. Ale nie! Pani idzie w zaparte, że ona chorych kotów nie posiada, to niemożliwe, to pomówienia i jak w ogóle śmią tak obrażać hodowcę z wieloletnim doświadczeniem!

W tym momencie znajomi nie wiedzieli już co robić i zaczęli dzwonić po kocim świecie... I tak trafili na mojego ojca. Jest to istne uosobienie piekielnego. Sama przyznaję. Co w sercu, to na języku, a walczyć o swoje (czy też swoich przyjaciół) potrafi zaciekle i bez opamiętania.

I tak ojczulek najpierw spytał o zgodę adminów fora internetowego, czy może wymienić nazwę hodowli w wątku, jeśli posiada odpowiednie dowody (czyt. badania). Wysłał papierkologię mailem i czeka. Dostał odpowiedź pozytywną. I zaczęła się afera...

Pani hodowczyni na forum się broni zażarcie, ojciec przytacza dowody. Dołączyła się przyjaciółeczka hodowczyni (nota bene młodzieńcza miłość mojego ojca) i dyskusja zaczyna tracić elementy kultury. Do tego doszły groźby karalne na komórkę i skrzynkę mailową, że obie panie nas zniszczą, hodowla przestanie istnieć, one koty kochają, a my je tylko dla zysku trzymamy (gdzie te zyski, przy trzech kastratach, dwóch kocurach i czteromiesięcznej kotce - której wtedy jeszcze nie mieliśmy?!), że popamiętamy i skończy się w sądzie.

I jak na razie czekamy na ten sąd z utęsknieniem. Bo w międzyczasie wyszło jeszcze siedem kotów hodowlanych z podwójnym HCMem od tej pani, kupionych jako koty hodowlane. Szykuje się pozew zbiorowy.

Nie rozumiem, do czego ta pani dążyła. Przecież rozmnażanie chorych kotów tylko niszczy rasę, którą - jako hodowca - zobowiązała się niejako chronić i rozwijać. A po drugie, gdzie uczciwość ludzka?

ps. Mam nadzieję, że nie jest zbyt chaotycznie. Jestem wzburzona zaistniałą sytuacją.

Świat Kocich Spraw.

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (293)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…