Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#12316

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja z dzisiejszego dnia.
Słowem wstępu:
Mój tata jest właścicielem przydomowego sklepu, w którym ja (lat dziewiętnaście) również często pomagam. Aby dostać się z domu do sklepu trzeba wyjść z mojego domu, przejść dosłownie pięć kroków i jest się już w sklepie. Dla bezpieczeństwa w sklepie jest specjalny przycisk połączony z dzwonkiem w domu – zawsze, gdy jest potrzebna nagła pomoc lub zmiana, nie trzeba biegać między sklepem a domem, wystarczy użyć tego ‘alarmu’. Mieszkamy na osiedlu domków jednorodzinnych, a nasza posesja jest ulokowana przy trasie prowadzącej do dość znanego miejsca kultu maryjnego. Tak więc w sklepie pojawiają się nie tylko mieszkańcy osiedla, ale też osoby będące przejazdem.
Sytuacja właściwa:
Dziś to ja objęłam rządy nad sklepem, jednak ponieważ musiałam udać się do domu, na moment zmieniła mnie moja młodsza siostra (lat czternaście). W pewnym momencie usłyszałam ‘alarm’, kilka razy pod rząd, a więc sprawa niecierpiąca zwłoki.
Wchodzę do sklepu i co widzę? Rozkrzyczaną, machającą rękoma cygankę (żeby nie było – daleko mi do człowieka, który kieruje się stereotypami), która trzyma w dłoni stosik banknotów po dziesięć i dwadzieścia złotych, moją siostrę po drugiej stronie lady z banknotem dwustuzłotowym i całkowitym zagubieniem na twarzy. Na ladzie kilka produktów za cenę 7 złotych.
Podchodzę do lady, pytam się w czym rzecz. Cyganka rzuca grad słów, na pół polskich, na pół udających polszczyznę, znów wymachując banknotami, wskazując produkty, po czym z ciągłym biadoleniem pokazując na banknot dwustuzłotowy w ręku siostry. Na początku nie zrozumiałam, w czym rzecz. Siostra patrzy to na mnie, to na cygankę, próbuje coś tłumaczyć, ale jest wyraźnie przybita jazgotem dochodzącym cały czas z ust kobiety. W końcu jednak zrozumiałam o co biega – otóż kobieta kupiła produkty, zapłaciła za nie banknotem dwustuzłotowym. W kasie jak to w kasie – głównie dziesiątki i dwudziestki, tylko jedna stówka, żadnej pięćdziesiątki, więc moja siostra wydała tym, co miała. Po dokonanym zakupie cyganka jednak stwierdziła, że nie, że ona myślała, że te produkty razem kosztują pięć złotych, a nie więcej, więc ona chce odzyskać swoje pieniądze. Siostra nastawiona do cyganów nieco podejrzliwie, zadzwoniła po mnie, bo nie mogła dojść z kobietą do porozumienia. Cyganka cały czas robi hałas – tłumaczy, macha dłońmi, mówi, że chce z powrotem swoje pieniądze, odkłada na blat to, co jej moja siostra wydała, za chwilę to zbiera i znów domaga się swoich pieniędzy. Muszę przyznać, że ten nerwowy nastrój udzielił się nie tylko mojej siostrze, ale i mnie, i może o to chodziło kobiecie. Jednak wciąż miałam w głowie podobne sytuacje, które przeczytałam na piekielnych, więc wyjęłam siostrze banknot dwustuzłotowy z ręki. Pytam się jej, czy to dała ta pani, żeby zapłacić za zakupy. Siostra odpowiada, że tak, cyganka na chwilę milknie, wciąż przekładając resztę z dłoni do dłoni. Skoro potwierdzono, że to są pieniądze, którymi zapłacono, schowałam dwieście złotych do kasy – uznałam, że trzeba zrobić trochę porządku, żeby się nie pogubić. Dwieście złotych było nasze, bo przecież cyganka trzymała w dłoniach resztę. Jeszcze raz sprawdzam ile pieniędzy kosztowały zakupy – 7 złotych. W międzyczasie ni z tego ni z owego do sklepu wszedł cygan, towarzysz klientki, który podobno (jak mówi moja siostra) spojrzał na mnie tak, jakby chciał rzucić na mnie jakąś porządną klątwę. Cyganka w tym czasie włożyła mi resztę do rąk, cygan burknął ‘Licz!’ i właściwie teraz zastanawiam się – skąd on wiedział, o co chodzi? No nic. Położyłam drobne na blacie, patrząc na dłonie cyganki. Ta wciąż nimi wymachuje, cały czas trzymając stówkę z reszty w dłoniach. Kiedy położyła ręce na ladzie, zgarnęłam całą resztę, na głos powoli licząc pieniądze tak, żeby wszyscy widzieli, ale nikt oprócz mnie nie mógł ich dotykać. Cyganka wciąż gada, cygan wciąż burczy niemiłym głosem, siostra stoi i nie wie, o co chodzi. Mi ręce się trzęsą, jakby piorun we mnie strzelił, widać hałas robiony przez cygankę mocno na mnie zadziałał. Przeliczyłam raz, cyganka chciała znów zgarnąć resztę, ale wzięłam pieniądze, odłożyłam na bok, przeliczyłam jeszcze raz – zgadza się wszystko, sto dziewięćdziesiąt trzy złote, czyli tyle, ile wynosiła reszta. Cyganka i cygan cały czas robią hałas. Przycisnęłam dłonią resztę do blatu i powoli tłumaczę, że dobrze, że jest tu tyle i tyle pieniędzy. Wyjęłam dwieście złotych z kasy, dałam je kobiecie, siostrze każąc odłożyć produkty na półki.
I teraz tak sobie myślę – taki hałas na pewno nie był po nic. Może cyganka widząc młode dziewczę za kasą chciała użyć – już dość oklepanego – numeru z banknotem dwustuzłotowym?

sklep osiedlowy

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (149)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…