zarchiwizowany
Skomentuj
(3)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia tramwajowa.
Godziny szczytu, komuniekacja miejska przepełniona, a ja - niestety - muszę dostać się jakoś na uczelnię. Wsiadłam więc w tramwaj, umiarkowanie wypełniony ludźmi i tak jadę sobie radośnie, przyciśnięta plecami do szyby, naprzeciwko drzwi. Z każdym kolejnym przystankiem ludzi, zamiast ubywać, tylko przybywa; ścisk coraz większy, coraz bardziej napięta atmosfera, ludzie nerwowi, strach się bać. :)
Tramwaj (warto wspomnieć, że to jeden z tych nowszych, z działającą(!) klimatyzacją, w których przez głośniczki zapowiadane są nazwy przystanków) podjechał na któryś przystanek, wysiadło parę osób, a do wagonika pcha się dziki tłum. Wszyscy jakoś się upchali, ścisk jeszcze większy, zamykają się drzwi... i w ostatniej chwili wbiega jakiś facet. Miejsca, jak już wspomniałam, nie było za wiele, a ów pan ustawił się w tak niefortunny sposób, że drzwi tramwaju nie mogły się zamknąć, toteż przez chwilę "chodziły" w jedną i drugą stronę, zamykając się i otwierając, a pasażerowie tylko patrzyli na to ze znużeniem.
Nagle w tramwaju dało się słyszeć trzeszczenie, a po chwili z głośniczków rozległ się tubalny głos motorniczego:
- PANIE! Weź pan tę dupę z tych drzwi!
Wszyscy ryknęli śmiechem, a nieszczęsny pasażer, czerwony jak burak, zmył się na kolejnym przystanku. :)
Godziny szczytu, komuniekacja miejska przepełniona, a ja - niestety - muszę dostać się jakoś na uczelnię. Wsiadłam więc w tramwaj, umiarkowanie wypełniony ludźmi i tak jadę sobie radośnie, przyciśnięta plecami do szyby, naprzeciwko drzwi. Z każdym kolejnym przystankiem ludzi, zamiast ubywać, tylko przybywa; ścisk coraz większy, coraz bardziej napięta atmosfera, ludzie nerwowi, strach się bać. :)
Tramwaj (warto wspomnieć, że to jeden z tych nowszych, z działającą(!) klimatyzacją, w których przez głośniczki zapowiadane są nazwy przystanków) podjechał na któryś przystanek, wysiadło parę osób, a do wagonika pcha się dziki tłum. Wszyscy jakoś się upchali, ścisk jeszcze większy, zamykają się drzwi... i w ostatniej chwili wbiega jakiś facet. Miejsca, jak już wspomniałam, nie było za wiele, a ów pan ustawił się w tak niefortunny sposób, że drzwi tramwaju nie mogły się zamknąć, toteż przez chwilę "chodziły" w jedną i drugą stronę, zamykając się i otwierając, a pasażerowie tylko patrzyli na to ze znużeniem.
Nagle w tramwaju dało się słyszeć trzeszczenie, a po chwili z głośniczków rozległ się tubalny głos motorniczego:
- PANIE! Weź pan tę dupę z tych drzwi!
Wszyscy ryknęli śmiechem, a nieszczęsny pasażer, czerwony jak burak, zmył się na kolejnym przystanku. :)
warszawska "dziewiątka" :)
Ocena:
134
(180)
Komentarze