Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#12396

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Do tej pory myślałem, że żeby spotkać piekielnego w kościele (a raczej jego obrębie), trzeba mieć niebywałe szczęście ("swoje" miałem z okazji bierzmowania, co już opisywałem na portalu). Jednak surowo się myliłem, gdyż po raz kolejny doświadczam nieprzyjemności ze strony "katolika". Na wstępie dodam, iż jestem osobą niepełnosprawną, a stanie przez czas dłuższy niż 10 minut powoduje ostry ból w kręgosłupie i odrętwienie nóg. Ale do rzeczy. Bohaterką opowiadania nie będzie sześćdziesięcioletni beret, tylko... Przekonajcie się sami! ;)

Jak wszyscy (no, może poza tymi, którzy są niewierzący lub utkwili na Marsie, Merkurym czy tam gdzieś jeszcze) wiemy, dzisiaj mamy Boże Ciało. Należę do osób wierzących, aczkolwiek nie mam ochoty praktykować swojej wiary według nakazań chrześcijańskich. Niestety, podlegam jeszcze władzy matuli, która nie przyjmuje do wiadomości, że w Biblii nigdzie nie jest napisane, że mamy chodzić do kościoła co tydzień. Ale do rzeczy. Wybraliśmy się do kościoła. Zbliżając się do budynku stwierdziliśmy, iż zostaniemy na zewnątrz i usiądziemy na murku. Tak też zrobiliśmy. Po rozpoczęciu mszy, na murku usiadło parę osób, a "megaspóźnialscy" musieli zadowolić się staniem obok wszystkich. Wszyscy wstali na "Alleluja". Spokojnie stoję, gdy słyszę z tyłu "Siadaj, skarbie". Odwracam się, a na murku, dokładnie na moim miejscu siedzi dziecko, na oko 4-5 latek, a dalej stoi sobie jego mamusia (z 40-45 lat). "Chwilę posiedzi i go zdejmie", myślę. Kończy się psalm, wszyscy siadają na kazanie. Widzę, iż piekielna mamusia nie kwapi się do pozbawienia dziecka miejsca siedzącego, zatem zwracam się kulturalnie do piekielnej: "czy pani dziecko jest chore?". Słyszę odpowiedź: "Ależ skąd, Michaś jest wiecznie zdrowy". Pytam więc: "dlaczego więc posadziła pani dziecko na moim miejscu? Może tego po mnie nie widać, ale jestem osobą niepełnosprawną i nie mogę długo stać, więc..." i tutaj mi przerwano. Piekielna zaczęła krzyczeć, że jestem cham, że niewychowany, że jak mi nie wstyd itd, budząc tym samym zainteresowanie większości na zewnątrz. Ostatecznie odzyskałem miejsce.

W zasadzie tutaj mógłbym skończyć historyjkę, ale nie. Ma ona swój ciąg dalszy. Gdy po kazaniu wstaliśmy na "Wierzę w Boga", dziecko ponownie mnie "podsiadło". Udawałem, że tego nie widzę i kontynuowałem "modły". Po "Credo" wszyscy usiedli, więc obróciłem się i rzeczę do piekielnej: "Nie żebym pani groził, ale jeśli nie zabierze pani stąd swojego dziecka to po prostu na nim usiądę". Dopiero ten tekst podziałał na piekielną niczym woda na ogień, zabrała swoje dziecko i znowu zaczęła litanię jaki to ja jestem potworny i że "kiedyś było inaczej". Po raz ostatni odwróciłem się do piekielnej i powiedziałem tylko: "na historii uczyłem się, że kiedyś w kościele było zupełnie inaczej. Przykładowo, w średniowieczu w kościele NIKOMU BY NIE PRZYSZŁO NA MYŚL, żeby przeszkadzać drugiemu w modlitwie. A więc, tutaj ma pani rację. I tylko tutaj". Piekielna - buraczek, moja rodzicielka nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, a ja odwróciłem się w stronę Ołtarza. Parę razy podjąłem się próby zlokalizowania piekielnej w tłumie. Niestety, nie wzięła sobie moich słów do serca, bo właśnie kłóciła się z jakimś starszym panem, który siedział na ławce, nieco dalej od kościoła, a którego owe dziecko "podsiadło".

Kościółek

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 388 (502)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…