Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#12412

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Mam młodszą siostrę.
Gdy zaczęły się ciepłe dni, wraz z koleżanką siostra wyszła pograć w kosza. Po skończonej grze, przysiadły i zaczęły skubać słonecznik, wyrzucając łupiny na trawnik "do wyprowadzania psów". Nie jest to może szczyt kultury i wychowania, ale na pewno nie zasługiwały na to, co spotkało je potem.
Na pobliskiej ławce siedział pewien starszy jegomość, znany na osiedlu pan Ktoś (nazwisko zmienione). Pan Ktoś za komuny był "kimś" i jeszcze mu do końca nie przeszło. Stale atakuje ludzi, werbalnie jak i pisząc na nich różnorakie donosy, okazjonalnie rysując lakier na samochodach lub rzucając czymś w psy osób, które z nim "zadarły".
Niestety pan jest jak tona nawozu, nie do ruszenia. Uzyskał przy okazji jednego z procesów "żółte papiery" i teraz śmieje się, że wszystkim powtarzając niezmiennie, "nic mi nie zrobicie".
Tenże człowiek, widząc jak moja siostra i jej koleżanka, obie groźne trzynastolatki o posturze gazeli, dokonują aktu wandalizmu... zwyzywał je.
Dziewczyny najpierw nie odpowiadały, potem, gdy słowa staruszka stały się ostrzejsze i zaczęły odnosić się do sposobu prowadzenia się ich matek, moja siostra zareagowała.
- Czemu mnie pan wyzywa? - zapytała, jak ją znam, dość ozięble.
- Bo gówno jesteś i będziesz! Bo śmiecisz jak szmata, bo jesteś k***ą i nie masz szacunku! - i tak przez jeszcze chwilę. Dzięki ewolucji, stary człowiek za dużo już nie może, więc po chwili dostał zadyszki, co skrzętnie wykorzystała Kasia, moja siostra.
- Szacunek to dla pana wyraz obcy, więc niech pan nie używa słów, których pan nie zna - po czym zgarnęła pod ramię płaczącą koleżankę i poszła do domu.
Dowiedziałem się o wszystkim kilka minut później i nie przyjąłem tego najlepiej. W dwie minuty miałem na nogach buty i biegłem na miejsce zdarzenia. Na miejscu, pan Ktoś już siedział w towarzystwie pani Szczęśćboże, dyskutując na tematy wiary, bo na inne z tą panią porozmawiać nie można.
- Pan wyzywał moją siostrę? - zapytałem, stając obok nich. Co ciekawe, choć raz pani oszczędziła mi swojego gromkiego, religijnego powitania.
- Bo śmieciły suki! - zakrzyknął wesoło, jak siedem krasnoludków podczas drogi do pracy.
- Sukę to pan możesz w domu hodować. To były dziewczyny i to jak się pan do nich odniósł, było poniżej krytyki. Tu nastąpił kilkunastominutowy dialog, w którym pani Szczęśćboże udowadniała mi, że jestem pieniaczem, że brak mi wychowania, że do starszych nie wolno mieć pretensji (!) etc. Każdy jej bzdurny argument zbijałem, więc w końcu się wyłączyła.
- No to czemu wyzwał pan moja siostrę? - zapytałem jeszcze raz emeryta.
- Kłamiesz, ja nikogo nie wyzywałem. - odparł, już spokojnie.
- O właśnie, kłamiesz! - zawtórowała jego znajoma.
Westchnąłem, ale tylko z powodu zażenowania.
- Jak tu szedłem, spotkałem panią Aniołek (nazwisko zmienione), potwierdziła mi to, co mówiła siostra. - to, co powiedziałem, było prawdą. Pani Aniołek, gdy ją spotkałem, wracała ze spaceru czyli posiedzenia na ławeczce po drugiej stronie trawnika.
- Ja nigdy nie przeklinałem k***a. - powiedział Ktoś, a ja po prostu ukryłem twarz w dłoniach.
- Pan słyszy co pan mówi? A kto teraz klnie? - zapytałem gdy się trochę uspokoiłem.
- Bo mnie, c***ju, zdenerwowałeś!
- Dobra, inaczej. - powiedziałem, już po prostu rozsierdzony - To co pan tu wyczyniasz, to jak pan mówi o mojej siostrze, to wszystko jest karalne. Dzwonić po policję?
- O właśnie! - tu uśmiechnął się triumfalnie - Właśnie miałem dzwonić, żeby tę twoją za śmiecenie przydybali!
Wyciągnąłem komórkę i podałem jemu.
- Dzwoń pan. -Musiał mu strzelić jakiś ważniejszy bezpiecznik, bo przez parę minut siedział i tylko wpatrywał się w telefon w mojej dłoni. - No dobra, to sam dzwonię. - to powiedziawszy, zacząłem wybierać numer.
W tym momencie stał się cud! Człowiek o lasce po prostu pobiegł do domu, a za nim podreptała jego znajoma.

Życie codzienne

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 428 (712)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…