Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#12416

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję na ochronie.
Tym razem jednak, nim zacznę opisywać sytuację, mały kawał:

"Przed sklepem w lesie stoi w kolejce mnóstwo zwierząt: niedźwiedzie, lisy, wilki, jeże itd. Przez kolejkę przepycha się zając. Rozpycha inne zwierzęta łokciami, wreszcie jest na początku kolejki! W tym momencie łapie go niedźwiedź i mówi:
- Ty zając, gdzie się wpychasz?! Na koniec!
I mach! Rzuca go na koniec kolejki. Zając znowu się przepycha, ale znowu łapie go niedźwiedź i odrzuca na koniec. Zając powtarza swój wyczyn jeszcze kilka razy, ale za każdym razem niedźwiedź wyrzuca go na koniec. Wreszcie obolały zając otrzepuje się z kurzu i mówi do siebie:
- Jak nie, to p***le. Nie otwieram dzisiaj sklepu!"

Po tym małym żarcie, wróćmy do realiów polskiej ochrony sklepowej.
Jakiś czas temu sklep, który ochraniam przeniósł się do innego lokalu. Dla mnie główną różnicą był fakt, że przymierzalnie trzeba było otwierać kluczem, do czego nie byłem przyzwyczajony.
Pierwszego dnia, tak ja, jak i kierowniczka sklepu po prostu o tym zapomnieliśmy i zorientowaliśmy się dopiero po pół godzinie od otwarcia. Szybko wziąłem klucz i ruszyłem w stronę szatni, gdzie zdążyła się już ustawić kolejka pań chcących coś przymierzyć. Tu muszę przypomnieć, że pracuję w "cywilnych" ubraniach.
- Gdzie się pchasz? - krzyknęła jedna z pań, gdy tylko zbliżyłem się do kraty oddzielającej nas od wnętrza przymierzalni.
- No właśnie, chamie?!
- Won na koniec kolejki!
- Nie będziesz się wpychać!
Podnosiły się kolejne głosy klientek, które nie pozwoliły mi się nawet odezwać. Wskazywanie palcem na identyfikator nic nie dawało, równie dobrze mógłbym okazywać go grupie niewidomych.
Wycofałem się, by za chwilę znów spróbować - z identycznym skutkiem.
W końcu zrezygnowałem, bowiem całą ekipę sklepu obowiązywał zakaz podnoszenia głosu. Stanąłem przy kasie, czekając na kierowniczkę, która tego dnia miała również sprzedawać. Gdy podeszła, nie zdążyłem jej wyjaśnić sytuacji, bowiem podbiegła do nas jedna z klientek czekających w kolejce.
- Kiedy otwieracie przymierzalnię? - zapytała jednym tchem, udając, że mnie nie widzi.
- No przecież wysłałam ochroniarza, żeby ją otworzył - powiedziała, wskazując na mnie głową.
- AAaaa... - wyartykułowała klientka i okrężną drogą ruszyła do przymierzalni, gdzie dotarła dopiero, gdy już w asyście ubranej w "sklepowe ciuchy" kierowniczki, dokonałem ceremonialnego otwarcia szatni.
Nie usłyszałem słowa przepraszam, żadna z klientek nawet na mnie nie spojrzała, uważnie studiując ułożenie kafelków pod swoimi stopami.

Ochrona

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 826 (984)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…