Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#12718

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odziedziczyłam po bracie 9 letniego amstaffa. Każdy na pewno wiele o tych psach słyszał i wielu ma z góry wyrobioną opinię, ale wiadomo, że zachowanie zwierzaka w 90% zależy od jego właściciela i sposobu w jaki psiak jest wychowywany :).
Moje psisko jest przesłodkim i przekochanym stworzeniem, w które włożyłam dużo wysiłku aby zachowywał się poprawnie. Thor nie atakuje ludzi i innych zwierząt, ale dla świętego spokoju zawsze wyprowadzam go na smyczy i w kagańcu.
Pewnego dnia postanowiłam przejść się z nim do parku, towarzyszył mi wtedy mój przyjaciel.

Idziemy, gadamy o wszystkim i o niczym, pies niucha w najlepsze wśród zarośli, gdy znikąd pojawia się szczuropodobne coś, co wydaje dzwięki podobne do szczekania ( tak, jakaś mieszanka Szitsu lub innego ratlerka) i rzuca się w stronę Thora z wyraźnym zamiarem ataku. Ściągnęłam smycz na krótko, stanęłam pomiędzy psami, czuje już lekkie rozdrażnienie mojego, który ogólnie toleruje takie rozszczekane maluchy, zawsze wystarczy krótkie warknięcie i małe ucieka w stronę właściciela. Jednak ten nie odpuszczał i na siłę próbował mnie ominąć, aby tylko dostać się do Thora. Gdzieś z daleka widzę 3 babiny [b1,b2,b3] idące spacerkiem w naszą stronę, więc krzyczę do nich czy ta bestia skacząca koło mnie to ich i czy z łaski mogą go zawołać do siebie.
[b1]- Ale dziecko! Przecież on tylko chce się pobawić!! - krzyczy jedna z nich i dalej jak gdyby nigdy nic poruszają się swoim żółwim tempem w naszą stronę.

Zabawa moim zdaniem wygląda inaczej między psami, na pewno nie opiera się na szczerzeniu kłów, bulgotaniu i doskocznych atakach. Thor coraz bardziej zdenerwowany miota się na smyczy próbując uciec przed popierdółką, popierdółka nie wiedząc już jak dostać się do Thora postanowiła przyatakować MNIE! Panie stanęły w bezpiecznej odległości, śmieją się coś między sobą ale psa nie wołają. Gdy moje psisko zauważyło, że popierdółka złapała mnie za spodnie, wyrwał w jej stronę i skotłował między łapami. Pisk, jęk, skomlenie. Babcie w krzyk, popierdółka jednak się nie poddaje, wydostaje się spomiędzy łap Thora, ja cały czas bezskutecznie próbuję odciągnąć 35 kilowego kloca od mniejszego psa, bo to jednak nadal żywe stworzenie choć głupie jak but (pewnie miał to po właścicielce). 3 baby nadal coś tam krzyczą o tym, że psa zabiłam (??), że policja... kolega stoi z boku i nie wie co robić.

Popierdółka przystąpiła do ponownego ataku i dziabnęła Thora w łapę. Tego było dla mnie za wiele.
[ja] Pani zawoła tego psa w tej chwili, bo zaraz zdejmę mojemu kaganiec!!
[b1] Ty morderczynio ty! Ty diable wcielony!! Ja policje wzywam!! Pewnie nieszczepiony!! .... itd itp. (koleżanki wtórują jak mogą, jednak żadna się nie ruszy aby kundla zabrać, jedna za to ostro próbuje wezwać policję)
[ja] Byle zabrała pani to szczekające ścierwo od mojego psa, bo zaraz się szanse wyrównają!! - naprawdę miałam już zamiar puścić mojego luzem, bo to dziadostwo podgryzało go jak mogło, odgonić się nie dało, a mój z kagańcem na pysku miał niewielkie pole manewru, niestety nie jest łatwo poruszyć się z szalejącym amstaffem skaczącym w koło nóg. Nie wiem jak to się stało, ale nagle ścierwolec przeleciał 2 metry i padł gdzieś w krzakach jęcząc niemiłosiernie. Thor jednak dalej stał w kagańcu oszołomiony. Okazało się, że mój kolega w akcie desperacji złapał go i rzucił gdzieś w bok mając nadzieję, że ten odpuści. Baby w jeszcze większy krzyk (ale nadal stoją święte krowy w tym samym miejscu), ja nie wiem co mam robić. Przyjechała policja i zaczęło się tłumaczenie.

Jak wiadomo 3 panie obarczyły mnie całą winą, że pies mój to bestia, która biega bez smyczy i kagańca po osiedlu i atakuje inne psy (chyba im się pomyliło z ich kundlem) i że na pewno wściekły. Do tego nie omieszkały bardzo obrazowo opisać zachowania kolegi. Thor krwawi z łapy i skamle, popierdółka u której nagle znalazła się smycz wyje na rękach właścicielki, panowie policjanci główkują ostro, widzą jednak, że mój zapięty i w kagańcu, słyszeli moją wersję, kolega był świadkiem (potem znalazł się jeszcze jakiś, który potwierdził naszą wersję) ja wyjmuję książeczkę mojego psiaka, że szczepiony i zdrowy i się pytam jednej z pań czy takową również posiadają... i tu ZONK! Babka do mnie z ryjem, że jakie szczepienia?! Jej pies tego nie potrzebuje, poza tym nie stać jej na takie wymysły... Znów zaczęła krzyczeć i na mnie i na mojego psa i na panów policjantów i na kolegę, że my wszyscy spiskujemy i że Bóg nas wszystkich ukarze...

Sprawa skończyła się całkiem niemiło dla starszej pani, bo musiała zapłacić mandat, za mojego weta i za kwarantanne swojego psa (bo może on był wściekły wyskakując z zarośli i atakując inne zwierze i człowieka).
I wracając do początku historii... duży i "groźny" pies nie zawsze jest tym najgorszym, a małe popierdółki to bardzo często prowokatorzy bójek :)

moher/ pies/ policjanci

Skomentuj (119) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 864 (1002)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…