Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#12934

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Wczorajsza historia przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Do tej pory jestem w szoku.
Mam 14 lat, niestety wyglądam na dużo starszą.Uwielbiam jeździć na rowerze. W moim rodzinnym mieście jest dużo ścieżek rowerowych. Przyzwyczajona do szybkiej jazdy staram się oddawać pasji wieczorami, kiedy spacerowiczów jest mniej.

Wczoraj jechałam jedną z nich, rozpędzona, ponieważ było z górki. Widzę, że przede mną idzie para. Kulturalnie, prawą stroną chodnika. Okej, ominę ich, jest dużo miejsca. Niestety, za późno zorientowałam się, że mają ze sobą pieska (a raczej psa - jakaś rasa na kształt owczarka, nie umiem dokładniej powiedzieć). Piesek biegnie po drugiej stronie chodnika, smycz przeciągnięta przez całą długość. Hamowałam, ale to nic nie dało. Z dość dużą prędkością wjechałam w smycz, co poskutkowało przekoziołkowaniem przez kierownicę i upadnięciem na beton. Ledwo usiadłam, a usłyszałam krzyk rozhisteryzowanej [K]obiety.

K: Mój Leopold! Leosiu, nic ci nie jest?
Osłupiała patrzę, co ona robi, a ona podbiegła do psa i próbuje go uspokoić, bo ten wściekle ujada. Jej mąż/chłopak stoi z rękami w kieszeniach i patrzy to na mnie, to na nią. Moja noga była w opłakanym stanie, zębatka wbiła się do niej robiąc głębokie rany, a krew płynęła strumykiem.
K: Leosiu, spokojnie, ja nauczę tą idiotkę(!) jeździć. - Podniosła rękę, chyba chcąc pogłaskać psa, ale on wtedy podbiegł i złapał mnie za moją i tak już poranioną kostkę. Łzy stanęły mi w oczach, kopnęłam na oślep trafiając psa w nos. Zwierze odpuściło, ale kobieta nie miała zamiaru.
K: Ty kretynko! Jak możesz ranić mojego skarba! Przecież to ty go zaatakowałaś! I jeszcze chcesz współczucia przez łzy? Gówno dostaniesz!
Ja: Proszę pani, to pani stworzyła zagrożenie. Ta ścieżka jest również dla rowerzystów.
K: Pff! To ty powinnaś uważać! Co ty myślisz, że kupiłaś rower i już możesz wszystko?!
Zatkało mnie. Nie odpowiedziałam nic, ściągnęłam apaszkę i zawiązałam ją sobie na ranie, po czym wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do taty. Pokrótce wyjaśniłam mu całą sytuację ignorując krzyki kobiety. Gdy powiedziałam, że z tym ugryzieniem mam zamiar iść do sądu (gdyby nie idiotki i kretynki poprosiłabym tylko o świadectwo szczepień, bo wiem, że zwierzęta też mają swoje humorki) obudził się [M]ężczyzna.
M: Do sądu? Ta sprawa będzie w sądzie, ale za spowodowanie wypadku z twojej winy! Nasz Leopold ma rodowód! On jest więcej warty od tego całego twojego składaka i ciebie! - tu splunął mi pod nogi. Nie wytrzymałam, nie pozwolę siebie tak traktować.
J: Gówno mnie obchodzi, co ten kundel ma. Może mieć nawet medal od samej królowej Anglii, co nie zmienia faktu, że mnie ugryzł, a państwo nie założyli mu kagańca, co jest wymagane. A teraz będą państwo łaskawi zaczekać ze mną na policję, dobrze?
Wtedy mężczyzna zbladł i pociągnął za ramię kobietę, która ciągle jęczała nad biednym Leosiem.
M: Olu, rusz się, idziemy. - wyciągnął telefon. Nie miałam jak ich zatrzymać, ale wkurzona wyrwałam mu telefon z ręki, mając nadzieję, że bez niego się nie ruszy. - Oddawaj mi to! Złodziej! Jak cię nie stać to twój problem! - Podszedł do mnie z zamiarem odzyskania własności, ale ja (mówiąc kolokwialnie) schowałam komórkę do stanika.
J: Dotknie mnie pan, a będzie pan miał w sądzie założone dwie sprawy. - Tu usiadłam na chodniku i cierpliwie czekałam na przyjazd taty ignorując krzyki i wyzwiska. Wokół zebrał się spory tłumek gapiów, ale nikt nie zareagował. Na szczęście ojczulek przyjechał razem z patrolem policji. Na koniec kobieta dodała:
K: Stara krowa, a tatulka wzywa. - Gdy dowiedziała się, że mam 14 lat zrobiła wielkie oczy i nawrzeszczała na chłopaka, że nie potrafi sobie poradzić z małolatą.

Efekt: 10 szwów na mojej nodze, mandat dla tych państwa i sprawa w sądzie. A wystarczyło powiedzieć przepraszam.

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 972 (1106)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…