#13025

Miejsce akcji: Żabka
Czas akcji: 2 dzień mojej pracy, godzina 22
Swego czasu w żabce była akcja promocyjna, że zbierało się naklejki z pieskami. Za każde wydane 10zł dostawało się naklejkę a za 90 naklejek dostawało się maskotke pieska - tyle gwoli wstępu.
Stoję sobie spokojnie przy kasie, obserwuję, czy nikt przypadkiem nie chowa niczego do kieszeni. Podchodzi do mnie Klient, lekko podpity, taki typowy [p]aździerzak. Nawiązuje się między [m]ną, [k]oleżanką swego rodzaju dialog:
[P]: Bo ja chciałem pieska...
[M]: A ma pan kartę z naklejkami?
[P]: Nie
[M]: Przykro mi, nie mogę panu pomóc
[P]: No ale ja tyle tych naklejek tu zostawiłem!
[M]: Jeżeli nie ma pan ich przy sobie, to ja naprawdę nie mogę pomóc. Jestem z tych maskotek i najklejek rozliczany, tak samo jak inni sprzedawcy. Jeżeli nie ma pan ich, to przykro mi ale niestety nic nie zdziałam.
[P]: (drąc się - stąd paździeżak) WY JESTEŚCIE SK..SYNY! JA WAM UDOWODNIE, ŻE JESTEŚCIE S...SYNY, KUPIE 10 PIW I WAM UDOWODNIE! (kupienie 10 piw potwierdzało to, że jesteśmy s...synami - przyp. autora)
[K]: Pan może wziąść koszyk, wziąść te 10 piw, stać w kolejce, podejść do kasy, ale ja i tak panu ich nie sprzedam, bo jest pan poprostu nietrzeźwy.
[P]: O WY S..SYNY!
W tym momencie zauważyłem lecący w moją stronę koszyk z uśmiechniętą żabką. Jedyne co zrobiłem, to zdązyłem się uchylić. Koleżanka nie miała tyle szczęścia. Koszyk odbił się od regału i trafił ją w głowę. Paździeżak wybiegł, za nim dwóch klientów. Ja pobiegłem na zaplecze po zestaw pierwszej pomocy bo koleżance koszyk rozcią skórę na głowie. Poszkodowaną opatrzyłem w miarę możliwości, zadzwoniłem po pogotowie i policję.
Historia kończy się tak:
Koleżanka - 3 szwy tuż nad uchem
Paździeżak - poturbowany przez klientów
Klienci - dostali po 4-paku piwa "na koszt firmy"
Policja - pojeździła po okolicy i paździeżaka nie znalazła

żabka