Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#13376

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historie z samochodami przypomniały mi moją, z moim piekielnym sąsiadem. Byłem wtedy jeszcze w posiadaniu pięknej, służbowej Laguny.

Do rzeczy: przed moim blokiem jest parking, docelowo na jakieś 10 miejsc. Sporo sąsiadów ma garaże, więc nawet jak przyjadą do miejscowych dziewczyn ich chłopcy albo coś, to i tak starcza miejsca dla wszystkich albo nawet na ulicy (można śmiało stawiać, nie ma zakazów i nie blokuje się drogi). Oczywiście, jak to w bloku, niektórzy mają swoje ulubione miejsca parkingowe, ale problemu nie ma, jak stanie ktoś inny, bo przyjechał wcześniej. Nie ma problemu dla nikogo, oprócz piekielnego sąsiada.

Słowo o nim: koleś jest emerytowanym SOKistą, a i pseudo-władza jaką posiadał uderzyła mu nieco do głowy.

Teraz właściwa akcja: Przyjeżdżam z pracy autem (wszyscy w bloku już dawno wiedzieli do kogo należy grafitowa Laguna na nietutejszych blachach), parkuję na wolnym miejscu - gdzie zwykle parkuje pan Piekielny. Idę do domu, obiad, kolacja, spać.

Rano wstaję i idę do auta, celem udania się do pracy i zarobienia na chlebek. A tu zonk: moje auto stoi zastawione na parkingu poprzez prostopadle ustawiony samochód piekielnego, tuż za samym bagażnikiem, więc nijak ruszyć, choćby o 15 centymetrów. Z przodu krawężnik na jakieś 30-40 cm i płot - nie ma opcji. Wkurzony lekko walę ręką w tylny słupek auta sąsiada - włączam alarm. Parę osób wychyla się z okna, ale widzą co jest i ze zrozumieniem się wycofują. Sąsiada ni widu ni słychu. W końcu z niezłym nerwem idę do niego do domu.

Otwiera mi jego żona - wystraszona, wiedziała w jakiej sprawie. Pytam czy jest mąż. Słyszę z kuchni [P]iekielnego:
-Powiedz temu ch*owi, że zejdę jak zjem śniadanie.
wkurzyłem się nie na żarty:
-Ch*ja to pan masz chyba w spodniach, chociaż szczerze wątpię, bo żoną się pan zasłaniasz! - Krzyknąłem w głąb domu.
Facet wyskakuje z kuchni z mordem w oczach, ale zwątpił, bo chyba się nie spodziewał, że sąsiad z dołu tak wyrósł przez te 26 lat.
-Czego?
-Proszę przestawić auto, blokuje mi pan wyjazd, a ja się spieszę do pracy. - Odpowiedziałem siląc się na spokój.
-Przestawię jak zechcę! Było na moim miejscu nie parkować! -
Nerw już w zenicie, więc nie wytrzymałem:
-Panie, ja pana nie pytam kiedy pan zechce! Albo pan przestawi auto, albo sam je przestawię. A rachunek za lakier na bagażniku dostanie pan! I g**** mnie za przeproszeniem obchodzi, które miejsce sobie pan upatrzył. Na ulicy jeszcze mnóstwo miejsca było, to specjalnie pan zastawił mi auto. I jeszcze jedno, jak dalej pan będzie taki chojrak, to zdjęcia auta i pańskiego świetnego parkowania będą dowodem dla policji!
-Ty nie wiesz kim ja jestem, ja cię zniszczę. - No i oczywiście tona burew i wujów... Facet zaczął kipieć, jednak żona go ubłagała i przestawił z wielką łaską auto. Stwierdził jednak, że co tam, porysuje swoim rupciem przy okazji lakier na moim samochodzie. Pech chciał, że nie zauważył, że z tyłu mam hak do holowania i jedynie oderwał sobie rejestrację (i chyba połamał lakierowany zderzak). Instant karma.

A ja od tamtej pory nie parkowałem pod swoim blokiem.

Jak chcecie, to kiedyś wrzucę inne historie z piekielnym sąsiadem. Trochę tego jest.

Blok mieszkalny

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 884 (942)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…