Historia o tym, jak to się stałam okazem wystawowym w urzędzie mojego miasteczka.
Mam oczy specyficzne - jedno zielone, a drugie brązowe z kawałkiem zieleni. Z tego też powodu obawiałam się wyrabiania dowodu, bo kolor oczu jest tam zawsze wyszczególniony. Na szczęście była opcja 'wielokolorowe', więc radośnie poszłam do urzędu.
Po trzykrotnych podchodach i dwugodzinnym odstaniu w kolejce zostałam poproszona do pokoju. Pani sobie grzecznie wklepuje dane i w końcu dodociera do rubryczki moich obaw. Spojrzenie na formularz. Na mnie. Na formularz. Na mnie, z wytrzeszczem. A potem się drze do urzędniczki z pokoju obok:
- Kryyyysia!! Weź no chodź zobacz!!
Rzeczona Krysia jako ta rącza łania przybiegła z pokoju i dawaj dziwić nade mną. Potem się jeszcze kilka osób zebrało, i się zaczęłam zastanawiać, czy mnie jako okaz wystawowy nie zaadoptują :)
Na szczęście podziwili, pooglądali, i puścili bez okupu.
Mam oczy specyficzne - jedno zielone, a drugie brązowe z kawałkiem zieleni. Z tego też powodu obawiałam się wyrabiania dowodu, bo kolor oczu jest tam zawsze wyszczególniony. Na szczęście była opcja 'wielokolorowe', więc radośnie poszłam do urzędu.
Po trzykrotnych podchodach i dwugodzinnym odstaniu w kolejce zostałam poproszona do pokoju. Pani sobie grzecznie wklepuje dane i w końcu dodociera do rubryczki moich obaw. Spojrzenie na formularz. Na mnie. Na formularz. Na mnie, z wytrzeszczem. A potem się drze do urzędniczki z pokoju obok:
- Kryyyysia!! Weź no chodź zobacz!!
Rzeczona Krysia jako ta rącza łania przybiegła z pokoju i dawaj dziwić nade mną. Potem się jeszcze kilka osób zebrało, i się zaczęłam zastanawiać, czy mnie jako okaz wystawowy nie zaadoptują :)
Na szczęście podziwili, pooglądali, i puścili bez okupu.
urząd w małym miasteczku
Ocena:
642
(784)
Komentarze