Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#13689

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o piekielnej pani "stomatolog".

Od dziecka nie bałem się dentysty. Wręcz przeciwnie, mieliśmy nawet w podstawówce przychodnię i cieszyłem się jak głupek, że idę do pani na kontrolę czy na coś, bo zawsze dawała odważnym dzieciakom lizaki z witaminami, różne kolorowe komiksy o utrzymaniu jamy ustnej itp. a i lekcja się upiekła :)

Problem mój z dentystą zaczął się kiedy poszedłem do technikum (po skończeniu ośmiu klas podstawówki). Nie mogłem już chodzić do mojej pani stomatolog, trzeba się było rejestrować w miejskiej poliklinice (przy szpitalu). Pani tam pracująca niewiele różniła się od rzeźnika bądź kowala z wczesnego średniowiecza. Jestem dość odporny na ból i dzielnie znosiłem wszystkie borowania, mimo, że maszyna stara, wiertło wibrowało jak cholera i strasznie się grzało (wiadomo - ból). O znieczuleniu można było w ogóle zapomnieć. Trudno się mówi, mus to mus, dentysta taki a nie inny i chodzić trzeba.

Miarka przebrała się, kiedy pewnego niepięknego dnia pani "stomatolog" wiercąc małą dziurkę pod plombę przebiła się (TAK! PRZEBIŁA SIĘ!) przez zębinę wprost do zdrowego, żywego nerwu. Bólu opisywać nie będę, do dzisiaj mam ciarki na samo wspomnienie. Ja wrzask, krzyk, mało nie zemdlałem (chociaż teraz wiem, że groził mi szok), litr adrenaliny poszedł w żyły, a pani WIERCI dalej, dobre 5-6 sekund, opieprzając mnie mimochodem "Nie drze się!". W końcu gdy zobaczyła krew, łaskawie przerwała. Bez pośpiechu wbiła strzykawkę z końską dawką znieczulenia, co i tak nie bardzo pomogło. Ząb bolał cały dzień i noc, mdlałem i zasypiałem na przemian.

Po tej przygodzie zatruła mi tego zęba, który obumarł na dwóch ściankach, wypełniła go kanałowo AMALGAMATEM! I tak zamiast pięknego zdrowego zęba przy szerszym uśmiechu straszyłem metalowym czymś, co miało przypominać plombę. Amalgamat oczywiście, jak to metal, dzięki zmianom temperatury rozsadził z czasem ząb i wypadł sobie. Teraz świeci już dziura. Zbieram kasiorkę na implant. A pani stomatolog dalej prowadzi swoją praktykę, nadal na starej maszynie i współczuję pacjentom, którzy muszą u niej się "leczyć".

Ja od tamtej pory mam uraz do wszelkiej maści dentystów (wizyta to dla mnie koszmar z piekła rodem) i przewinąłem się już przez czterech, którym spieprzałem z fotela po dwóch, trzech wizytach (stres zbyt silny) i nie chcieli mnie dalej leczyć. Mam teraz nową panią doktor, nie uciekłem jej na razie z fotela, choć niewiele brakowało. A jaki piekielny ja byłem dla niej, napiszę innym razem.

"lekarz" "stomatolog"

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 452 (514)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…