Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#13856

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia zakupów w Ikea opisana przez mgrsuselek skłoniła mnie do dodania swojej.Ja także ostatnio zauważyłam, że niektórzy młodzi sprzedawcy chętnie przyjmują postawę: "kiedy się odezwę, to Bóg przeze mnie przemawia, więc klękajcie ciemni klienci, bo nic nie wiecie! Jestem tutaj, by was pouczać!".
Może jeszcze nie jestem w takim wieku, żeby mogli być moimi dziećmi, ale też już nie czuję się ich koleżanką. Mój syn ma bowiem 14 lat, co jest ważne w tej historii.
Otóż syn dostał ostatnio swoją pierwszą kartę bankomatową. I zapłacił nią za grę komputerową w popularnej sieci marketów z "euro" w nazwie. Grę dość kosztowną i w dodatku +18. Taką klasyczną strzelaninę. Nie jestem restrykcyjna, niby w co ma grać nastolatek, niech się bawi. Jego uzbierane pieniądze, jego radość.
Tylko że syn zamiast grać, miał przez pół wieczoru nos spuszczony na kwintę, aż wreszcie się przyznał, że gra mu "ciężko chodzi",bo ma za słabą kartę graficzną, czego nie doczytał przy zakupie. Nowa karta to ze 4 stówki, więc sorry, ale nie tym razem.
No i klasyczny pat. Gra otwarta, pieniądze przepadły, zresztą gier niezakupionych w Internecie w ogóle oddawać nie można. Tyle ogólnie znane przepisy. Ale są jeszcze inne, mówiące że młodzież do lat 18. nie może zrobić większych zakupów bez zgody rodziców. A już na pewno nie może nabyć niczego +18. Postanowiłam więc grę oddać i pieniądze dla podłamanego syna odzyskać. No, bo go kocham po prostu!
Idę więc z grą do sklepu i przedstawiam swoją wersję prawną znudzonemu sprzedawcy. Chłopiec +20 najpierw zabił mnie śmiechem, a potem z rękoma skrzyżowanymi na piersiach wyjaśnił mi protekcjonalnie, że on nie ma obowiązku sprawdzać wieku kupującego, bo to nie alkohol, a w ogóle (chytry uśmieszek), to jak udowodnię, że dziecko nabyło itp. Poza tym gra otwarta, zwrotów się nie przyjmuje, kierownik na urlopie, ale gdyby był, to by mi powiedział to samo, więc mogę się bujać.
No to się bujnęłam. Do swojego komputera i napisałam reklamację online (w tej sieci sklepów jest taka możliwość), wyszczególniając paragrafy, pod które podlega taka sprzedaż. I dodając, że syn był wcześniej w sklepach 3 innych sieci (prawda, przyznał się!), gdzie mu sprzedaży gry odmówiono, a u nich jakoś kupić mu się udało.
Odpowiedź dostałam na drugi dzień! Że bardzo przepraszają i zapraszają do sklepu, p.o. kierownika już wie i sprawę załatwi od ręki.
Moja druga wizyta wyglądała zgoła inaczej. Bez słowa zabrano odpakowaną grę i wydano mi za nią pieniądze. Oczywiście, na kartę syna, którą płacił, po okazaniu jego legitymacji szkolnej, na co byłam przygotowana. Przy okazji zapewniono mnie, że "grę sprzedał stażysta i on już nie pracuje!" (prawda, czy nie, co mi tam!) oraz usiłowano się dowiedzieć, który pracownik odmówił przyjęcia reklamacji. Litościwie udałam, że nie pamiętam.
Kiedy wychodziłam, zza jednego z regałów pokazała się blada ze zdenerwowania twarz i usłyszałam cichutkie "dziękuję" oraz "przepraszam". O dziwo, Zeus zszedł ze swojego Olimpu! Oby na dobre, czego sobie i innym klientom tego sklepu życzę.

sklep z "euro" w nazwie

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (262)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…