zarchiwizowany
Skomentuj
(8)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Dziś o durnej babie, czyli o mnie w sklepie.
Dawno temu to się działo. Poszłam do sklepu celem zakupienia kilku głupot i wina. Stoję przy kasie, oglądam półeczkę z alkoholami i widzę Fresco. Dwie butelki- czerwoną i zieloną. Straszna zaćma i niezrozumienie musiały mnie wtedy dopaść, bo nie skojarzyłam, najprostszej rzeczy pod słońcem:
czerwona butelka = wino czerwone,
zielona butelka = wino białe.
Stoję w kolejce i rozkminiam, czym one mogą się różnić- jedno wytrawne, drugie słodkie, czy co?
W końcu przyszła moja kolej. Podyktowałam [S]przedawcy listę zakupów i mówię:
[J] - I jeszcze butelkę Fresco poproszę.
Chłopak obejrzał się i pyta:
[S] - Białe, czy czerwone?
A ja, ciągle skupiona na rozwiązywaniu łamigłówki zielone/czerwone, byłam pewna, że spytał mnie o te dwa kolory.
[J] - A czym się różnią?
[S] (nieco lękliwie) - No... Białe jest białe, a czerwone jest czerwone.
[J] - To widzę, ale czym one się różnią?
[S] - Chyba kolorem.
[J] (mocno podirytowana) - Proszę się nie wygłupiać, pytam, czym one się różnią.
[S] - No wie pani, czerwone jest czerwone, a białe jest...
i zamilkł, widząc moje piorunujące spojrzenie.
W tym momencie uświadomiłam sobie, że nie próbował mi opisywać koloru butelki, tylko zawartość.
Zaczęłam głośno chichotać i nie mogłam już powiedzieć ani słowa. Zarówno sprzedawca, jak i kolejka za mną nieco się odsunęli- wiadomo, z wariatkami lepiej ostrożnie. Najpierw się taka kłóci bez powodu, potem bez powodu się śmieje, zaraz bez powodu może wziąć zakładników i zażądać helikoptera.
Jakoś się opanowałam i zapłaciłam. Od tamtej pory omijam ten sklep szerokim łukiem.
Dawno temu to się działo. Poszłam do sklepu celem zakupienia kilku głupot i wina. Stoję przy kasie, oglądam półeczkę z alkoholami i widzę Fresco. Dwie butelki- czerwoną i zieloną. Straszna zaćma i niezrozumienie musiały mnie wtedy dopaść, bo nie skojarzyłam, najprostszej rzeczy pod słońcem:
czerwona butelka = wino czerwone,
zielona butelka = wino białe.
Stoję w kolejce i rozkminiam, czym one mogą się różnić- jedno wytrawne, drugie słodkie, czy co?
W końcu przyszła moja kolej. Podyktowałam [S]przedawcy listę zakupów i mówię:
[J] - I jeszcze butelkę Fresco poproszę.
Chłopak obejrzał się i pyta:
[S] - Białe, czy czerwone?
A ja, ciągle skupiona na rozwiązywaniu łamigłówki zielone/czerwone, byłam pewna, że spytał mnie o te dwa kolory.
[J] - A czym się różnią?
[S] (nieco lękliwie) - No... Białe jest białe, a czerwone jest czerwone.
[J] - To widzę, ale czym one się różnią?
[S] - Chyba kolorem.
[J] (mocno podirytowana) - Proszę się nie wygłupiać, pytam, czym one się różnią.
[S] - No wie pani, czerwone jest czerwone, a białe jest...
i zamilkł, widząc moje piorunujące spojrzenie.
W tym momencie uświadomiłam sobie, że nie próbował mi opisywać koloru butelki, tylko zawartość.
Zaczęłam głośno chichotać i nie mogłam już powiedzieć ani słowa. Zarówno sprzedawca, jak i kolejka za mną nieco się odsunęli- wiadomo, z wariatkami lepiej ostrożnie. Najpierw się taka kłóci bez powodu, potem bez powodu się śmieje, zaraz bez powodu może wziąć zakładników i zażądać helikoptera.
Jakoś się opanowałam i zapłaciłam. Od tamtej pory omijam ten sklep szerokim łukiem.
Osiedlowy
Ocena:
134
(192)
Komentarze