Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#13916

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kupiliśmy niedawno dom – jedną część bliźniaka. Moja historia nie będzie o tym, w jakim stanie go zastaliśmy, bo musiałabym pół dnia spędzić na pomstowaniu. Będzie za to o poprzednich właścicielach, a właściwie o ich synu.

Wszystko, co wiem na temat tego „dziecka” (dlaczego w cudzysłowie, dowiecie się wkrótce), wiem od sąsiadów. Otóż, kiedy synek miał koło czterech lat, miał wielkie problemy wysławianiem się: połykał głoski, jąkał się i takie tam, dość powszechnie spotykane wśród takich maluchów. Ale jego rodzice stwierdzili, że to jednak nie jest normalne i zaczęli chodzić z młodym po lekarzach różnych specjalizacji. Kiedy okazało się, że żaden lekarz nie mógł pomóc, poszli z nim do psychologa dziecięcego. Diagnozy nie znam, przepisał jednak ów „doktór” jakieś leki psychotropowe. Dziecko brało te leki, bo cóż, lekarz zapisał, a rodzice chcieli mieć „normalnego” syna, więc podawali mu te medykamenty. Historia właściwa zaczyna się, kiedy po jakimś czasie te leki mu odstawiono.

Nikt i nic nie było w stanie przemówić temu synkowi do rozsądku. Robił, co chciał, zachowywał się jak chciał. Kiedy któregoś dnia jego ojciec nie chciał mu na coś pozwolić, synek wziął gwóźdź i uczynił piękną, długą rysę na dwuletnim wówczas samochodzie rodziców. Innym razem, w ramach protestu przeciwko nie-wiem-czemu, wypróżnił się na talerz i wysmarował swoimi odchodami kawałek ściany w swoim pokoju. Kiedy indziej stał sobie na tarasie z uśmiechem na ustach i kamieniem w ręce. Po chwili kamień ten wylądował na dachu, a później na podłodze szklarni sąsiada, którą ten zbudował dwa tygodnie wcześniej. Ojciec musiał zapłacić około 1000 złotych za wyrządzone szkody, żeby tylko nie wzywać policji. Rodzice mieli dwa psy, które były ufne, niczego i nikogo się nie bały poza synkiem właśnie. Kiedy spostrzegły go na horyzoncie, wycofywały się w najdalszy kąt z piskiem żałosnym. To tylko niektóre z jego wyczynów.

I nie, synek nie był jedynakiem. Miał dwie starsze siostry, z którymi gdy się bawił, wydawał z siebie – według słów sąsiada – „nie wrzask, jaki towarzyszy zwykłym dziecięcym zabawom, ale ryk”.

Najlepsze zaś zostawiłam na koniec. „Dziecko” ma teraz 7 (słownie: siedem) lat. Będę współczuć rodzicom, kiedy synek wkroczy w okres buntu nastoletniego.

P.S. Coś mi podpowiada, że sąsiedzi chyba nas polubią.

(nie)mój dom

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 106 (184)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…