Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#14103

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To moja pierwsza historia, więc proszę o wyrozumiałość. Jej piekielność nie polega na winie konkretnego człowieka, lecz ogólnie na systemie.

Ostatnio byłem na izbie przyjęć jako "osoba towarzysząca". Godzina około za 15 dwunasta w nocy. Wchodzi facet na izbę przyjęć i mówi, że okropnie się czuje i że kręci mu się w głowie. Widać było, że coś mu dolega, ale "nie można go przyjąć bo to jest urazówka". Ambulatorium znajdowało się parę ulic dalej, więc pacjent został poinstruowany jak tam dojść. Tak jakby w całym szpitalu nie było nikogo, kto może coś poradzić na zawroty głowy, a facet musiał po nocy szukać odpowiedniej instytucji...

Historia numer 2, podobna do pierwszej.

Naderwałem sobie na wfie mięsień w udzie. Pojechałem z mamą na izbę przyjęć (nie tą co w historii 1), bo stwierdziliśmy, że tam nas szybciej przyjmą niż w przychodni. Na izbie przyjęć żadnych pacjentów, byłem chyba jedyny. Pani dowiedziała się, co się stało...
Pani nr 1: Muszą państwo iść do przychodni urazowej na ulicy xxx, bo tutaj nie mamy rentgena, zepsuł się.
Pani nr 2(usłyszała co mówi ta pierwsza): Ale już jest naprawiony przecież.
P1: Ale go nie można używać, jest tylko do nagłych przypadków.

Więc ja się zastanawiam, po co w ogóle mają ten sprzęt, jak i tak nie można używać. A te wszystkie "oddziały lecznicze" są budowane osobno chyba tylko po to, żeby zamieszać pacjentom w głowach.

służba zdrowia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 66 (112)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…