Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#14115

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia nieco makabryczna, zwłaszcza dla kociarzy.
Tak się stało, jakoś w 1995 roku, że poszliśmy z kolegami na piwo. Zdarza się, nie ja pierwszy, ani nie ostatni. Rzecz leży w tym, że to była 2 w nocy, jakżeśmy wracali. Od knajpy do domu kumpla był dosłownie kilometr. Ale to mała wiocha była, o tej porze to łatwiej tam UFO zobaczyć, jak patrol policji. Więc, choć kolega był narąbany, jak pieniek w drewutni, zdecydował się odwieźć nas samochodem do domu kumpla, bo "po jaki wuj będę jutro szedł po samochód". A się trzymał nieźle, choć swoje promile miał (to nie było jedno piwko). No to jedziemy. Ruch na wiosce: zero. Patroli: zero. Kolega jedzie poprawnie, choć dość wolno. I nagle hamulec. Rzuciło nas do przodu, a kumpel tekstem "k...a mać, kota przejechałem". Stało się, nie odstanie się. Zatrzymujemy się i widzimy kota na haku holowniczym. Miałczy cichutko. Skąd on się tam wziął? No, ale koty mają ponoć 9 żyć, może się jakoś zawinął i na ten hak się wspiął ostatnim wysiłkiem?
Koledze się zrobiło żal kota: męczy się zwierzę, więc wyjął lewarek (a miał pod tylnym siedzeniem, a nie w bagażniku) i przyłożył mu dwa razy z całej siły w łeb. Niech się kocina nie męczy. Zaznaczam, byliśmy nieźle naprani.
No cóż, skróciliśmy cierpienia przejechanego kota, skąd weźmiemy o 2 w nocy weta, by go uśpił?
Poszliśmy spać (wtedy, przypomnę, normą było 0,5 promila, a nie 0,2 jak teraz). Doszliśmy do siebie. Kumpel: dzięki za obecność na mojej imprezie, a teraz was porozwożę. No to, po solidnym śniadanku wsiadamy, a tu na tylnym siedzeniu kot (okna były otwarte cały czas). Kumpel mówi: to ten, co go przejechałem, był czarny, miał białe łatki na pyszczku i ogonie, dokładnie, jak ten. Na co my mówimy, że tamten z haka to był prawie biały, miał łatki czarne i brązowe.
Co się okazało po czasie? Kot jego sąsiadki upodobał sobie hak holowniczy, a kolega w dobrej wierze zabił zdrowego kota. Ten przejechany jednak nie do końca był. Kiedy się zatrzymaliśmy po prostu wskoczył do samochodu i się położył pod siedzeniem, nikt z nas nie zauważył, kiedy.
Wniosek: zanim zabijesz zwierzę, to najpierw sprawdź, czy dobijasz właściwe.

koty

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -22 (52)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…