zarchiwizowany
Skomentuj
(46)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
W tej historii piekielna jest moja babcia. Mamy (ja + rodzice) z nią taki problem, że mieszkamy razem, a babcia codziennie po pracy wali sobie 0.7l czystej. Więc akcji z nią było co nie miara, ale po tej miałam ochotę ją posiekać i wsadzić do siedmiu beczek - za każdego sierściucha. Ale do rzeczy.
Pod koniec maja zostałam z babcią sama w mieszkaniu, a akurat w tym czasie były Ursynalia. Naiwna myślałam, że przez te kilka godzin nic sie nie może stać i omal za głupotę nie zapłaciłam.
Drugiego dnia w/w festiwalu studenckiego wybrałam się z moim TŻ na koncert Alter Bridge. Pech (czy może szczęście?) chciał, że nie wzięłam z domu żadnego okrycia wierzchniego i po dwugodzinnym dygotaniu doszliśmy do jedynego słusznego wniosku - w taksówkę i do domu.
Wszystko ładnie, pięknie. Humory dopisują, jedzonko zakupione, wchodzimy na klatkę schodową. Czuję dziwny zapach. Ale może to od jubilerów dobiega - czasem jak coś polerują/skrawają/szlifują to aromaty nieszczególne się unoszą. Ale im bliżej moich drzwi, tym swąd palonego nieboszczyka intesywniejszy. Dla świętego spokoju jak najszybcie otwieram drzwi i widzę...
A właściwie nie widzę. Dym gęsty, gryzący w oczy zasłaniał wszystko równiusieńko ciemnoszarym całunem. Resztę wydarzeń pamiętam jak przez mgłę: szybki rekonesans, namierzenie spalonego garnka, otwieranie okien, wietrzenie, przytulanie wszystkich futrzaków, histeria. Przez ładną godzinę nie mogłam się opanować, tylko łapałam każde futro i je moczyłam łzami. A babcia oczywiście spi jak zarżnięta.
Przysięgam, w tym momencie byłam w stanie ją zamordować tam, na miejscu, nie przejmując się konsekwencjami. Żeby tylko siebie narażała. Ale nie dość, że mieszkanie by spaliła, to jeszcze i cały blok (powojenna kamienica) i moje najukochańsze sierściuchy.
Gdy następnego dnia wytrzeźwiała, nie przebierałam w słowach i kazałam chlać w parku, jeśli aż tak jej życie niemiłe. Oczywiście, nie poskutkowało... I dzięki swojemu nałogowi może się również powoli żegnać z nogą, bo na całą tętnicę udową ma drożne 1.5cm, w reszcie żył/tętnic/naczyć krążenia nie znaleziono...
Do tej pory się zastanawiam, co by było, gdybyśmy jednak zostali na tych koncertach do końca...
Pod koniec maja zostałam z babcią sama w mieszkaniu, a akurat w tym czasie były Ursynalia. Naiwna myślałam, że przez te kilka godzin nic sie nie może stać i omal za głupotę nie zapłaciłam.
Drugiego dnia w/w festiwalu studenckiego wybrałam się z moim TŻ na koncert Alter Bridge. Pech (czy może szczęście?) chciał, że nie wzięłam z domu żadnego okrycia wierzchniego i po dwugodzinnym dygotaniu doszliśmy do jedynego słusznego wniosku - w taksówkę i do domu.
Wszystko ładnie, pięknie. Humory dopisują, jedzonko zakupione, wchodzimy na klatkę schodową. Czuję dziwny zapach. Ale może to od jubilerów dobiega - czasem jak coś polerują/skrawają/szlifują to aromaty nieszczególne się unoszą. Ale im bliżej moich drzwi, tym swąd palonego nieboszczyka intesywniejszy. Dla świętego spokoju jak najszybcie otwieram drzwi i widzę...
A właściwie nie widzę. Dym gęsty, gryzący w oczy zasłaniał wszystko równiusieńko ciemnoszarym całunem. Resztę wydarzeń pamiętam jak przez mgłę: szybki rekonesans, namierzenie spalonego garnka, otwieranie okien, wietrzenie, przytulanie wszystkich futrzaków, histeria. Przez ładną godzinę nie mogłam się opanować, tylko łapałam każde futro i je moczyłam łzami. A babcia oczywiście spi jak zarżnięta.
Przysięgam, w tym momencie byłam w stanie ją zamordować tam, na miejscu, nie przejmując się konsekwencjami. Żeby tylko siebie narażała. Ale nie dość, że mieszkanie by spaliła, to jeszcze i cały blok (powojenna kamienica) i moje najukochańsze sierściuchy.
Gdy następnego dnia wytrzeźwiała, nie przebierałam w słowach i kazałam chlać w parku, jeśli aż tak jej życie niemiłe. Oczywiście, nie poskutkowało... I dzięki swojemu nałogowi może się również powoli żegnać z nogą, bo na całą tętnicę udową ma drożne 1.5cm, w reszcie żył/tętnic/naczyć krążenia nie znaleziono...
Do tej pory się zastanawiam, co by było, gdybyśmy jednak zostali na tych koncertach do końca...
Home, sweet home...
Ocena:
93
(245)
Komentarze