Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#14459

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna kierowniczka.

Bezpośrednio po maturze dorabiałem sobie w wakacje pracą w supermarkecie. Praca i pieniądze psie. Dosłownie. No i do tego kiurwowniczka.

Baba całe dnie siedziała i gapiła się w monitoring w pomieszczeniu dla załogi popijając kawkę, podczas gdy reszta pracowników dawała z siebie wszystko i jeszcze więcej. Szybko się okazało, że nie obserwuje klientów, czy aby nie kradną, tylko nas - czy się nie opierniczamy. Kilka przykładów piekielności:

Zostałem zrugany i zwymyślany od nierobów i wałkoni, dlatego że po 4 godzinach pracy ośmieliłem się wyjść do toalety na (dosłownie!) 30 sekund. Wiadomo: pęcherz nie sługa. Tekst: my ci nie płacimy za korzystanie z kibla, tylko za pracowanie. No ekstra, a kiedy na "ty" przeszliśmy?

Byłem często jedynym facetem w sklepie, więc wiadomo: ciężary i paleciak (ręczny) należały do moich obowiązków. Kierowniczka potrafiła 3 albo 4 razy w ciągu zmiany wołać mnie od innych obowiązków, żeby zamienić jej miejscami palety, "bo tak".

Ciągnąc na palecie jakieś 800-1000 kg cukru (nie liczyłem) siłą rzeczy paleciak nabiera potężnej bezwładności. Dla bezpieczeństwa nie rozpędzałem się więc - nie chciałem mieć na sumieniu żadnego dzieciaka czy babinki, którzy często gęsto wypadali mi z poprzecznej alejki wprost pod załadowany paleciak. Oczywiście kiurwowniczce nie spodobała się prędkość i dostałem o-pe-ery.

Próbowała (na szczęście nieudolnie) zaniżyć mi ilość godzin w jakich byłem w pracy. Monitoring i pismo wysłane wyżej ostudziły jej zapędy.

Zahaczyła kiedyś o paletę z piwem i stłukła kilkanaście butelek. Nie chciała tego wpisać na straty (musiałaby podać powód, że ona stłukła) tylko żebyśmy się wszyscy(!) złożyli za stłuczone browary i zapłacili. Nikt się pod tym nie podpisał. Oczywiście zostaliśmy zwyzywani i zarzucono nam brak ducha zespołowego (ha!).

Odszedłem stamtąd po miesiącu, po otrzymaniu śmiesznej kwoty jako wynagrodzenia.

Będąc już na drugim roku studiów z samych korepetycji wyciągałem więcej niż w tamtym markecie. No i kiedyś zdarzyło mi się zawędrować do owego marketu po parę piwek. Oczywiście przyuważyła mnie kiurwowniczka. W te pędy do mnie podlatuje, uśmiecha się i szczebiocze jak skowronek:

"Witaj! Fajnie że nas odwiedziłeś! Dawno cię nie widziałam! A może byś przyszedł do nas do pracy znowu? Tak smutno bez ciebie..." i dalej nawija makaron na uszy. I wtedy nie wytrzymałem i stałem się najpiekielniejszym z piekielnych:

"Chyba cię kobieto popie*doliło mocno, jeśli myślisz, że kiedykolwiek przyjdę tu znowu pracować albo że zrobi to ktoś z mojej rodziny czy znajomych. Teraz to hej, halo, cześć i tak dalej, a przypomnij sobie, kto zawsze najgorzej je*ał i pewnie nadal je*ie pracowników! Ja się w ogóle dziwię, że ktokolwiek chce tu pod tobą pracować! I za taką kasę? W łeb się puknij, idiotko!" W miarę jak się rozkręcałem uśmiech znikał jej z twarzy i wstępowała w nią typowa wściekłość.

"Nie przypominam sobie, żebyśmy byli na 'ty', gówniarzu" wypaliła (miałem wtedy 22 lata, ona może ze 3-4 więcej)

"Przypomnij sobie, kto pierwszy wyskoczył do mnie na 'ty', a gówniarza to sobie szukaj we własnym synu, jeśli masz i uważaj na niewyparzony język, bo nie masz już nade mną władzy!"

Babka zaczęła się pienić i woła ochronę, żeby mnie wyprowadziła. Ochroniarz wciąż ten sam, pan Waldek, widzi mnie i mówi do niej:

"Pan nic nie ukradł, nie wszczyna awantur ani nie zachowuje się podejrzanie, nie mogę go wyrzucić ze sklepu. Poza tym to by było naruszenie nietykalności osobistej" puścił do mnie oko.

"Ale ja Ci każę!!!" wydarła się teraz do niego.

"Uważaj na język, smarkulo (pan Waldek mógłby być ojcem kiurwowniczki), bo patelni z tobą po podwórku nie ciągałem. A kazać to mi może tylko szef albo ksiądz z ambony. Młody dobrze ci powiedział, a ja ślepy nie jestem i widzę co się dzieje. Obyś tu długo nie popracowała. Wszystkim będzie lepiej!"

Baba cała w burwach i wujach poleciała pienić się na zaplecze. Ja dokończyłem spokojnie zakupy, pogadałem jeszcze chwilę z panem Waldkiem i udałem się do domu w poczuciu, że tak dobrego dnia dawno nie miałem, współczując tylko pracownikom, bo tego dnia pewnie im piekło urządziła.

PS: Kiurwowniczka już tam jakiś czas nie pracuje. Podobno nowa jest o trzy nieba lepsza.

kiurwowniczka

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 306 (340)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…