Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#14511

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o piekielnym autobusie.
Zdarzenie miało miejsce dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. Wraz z siostrą (wówczas ja miałam 14 lat, siostra 12) wracałyśmy autobusem znad morza, gdzie mieszkał nasz tata i jechałyśmy do naszego rodzinnego miasta, gdzie miałyśmy spędzić święta wraz z mamą i resztą rodziny (rodzice są rozwiedzeni, a więc nie spędzali wspólnie świąt). Na tej trasie miałyśmy jedną przesiadkę - w Koszalinie. Tam też wsiadł nieco zawiany jegomość. Był bardzo rozrzewniony i opowiadał, że jest marynarzem, wraca po roku nieobecności do domu (czyli do mojego miasteczka, oddalonego od Koszalina o jakieś 60km) i niecierpliwi się bardzo na spotkanie córki, z której jest bardzo dumny. Opowiadał też, że córka mieszka sama z babcią i że będą na święta tylko we troje. Smutna była ta jego opowieść i wzbudziła we mnie dużo emocji. Istotne dla historii jest, że wiele razy głośno powtarzał do jakiej miejscowości zmierza i nie było wątpliwości, że wszyscy pasażerowie to słyszeli, bo słyszałyśmy jego opowieść, mimo, że siedział na tyle autobusu, a my z przodu. Najlepiej słyszały to jednak dwie dziewczyny, które siedziały najbliżej niego.
Gdy autobus zatrzymał się w Suchej Koszalińskiej (miejscowości leżącej praktycznie pod Koszalinem) dziewczyny wstały i wysiadły. Pijany jegomość również wstał, zapytał dziewczyny czy to już czas, żeby wysiadł, a one potwierdziły ze śmiechem...
Mężczyzna wysiadł więc. Kierowca tylko zaśmiał się pod nosem i odjechał, zostawiając pijanego człowieka nocą na mrozie, w miejscowości, w której były dwa domy na krzyż, ze świadomością, że następnego dnia (w Wigilię) autobusy na tej trasie w ogóle miały nie kursować... Nikt nie zareagował, a wręcz dało się odczuć, że pasażerom jest takie "rozwiązanie problemu" na rękę.
Przyznam, że razem z siostrą płakałyśmy przez całą drogę do domu, bo nie odważyłyśmy się zareagować. Na końcowym przystanku poczekałyśmy aż autobus opustoszeje, a na horyzoncie pojawi się czekająca na nas na przystanku mama i zapytałyśmy kierowcę czy dobrze się czuje z tym, że zostawił tam człowieka, który teraz nie dotrze na święta do domu. Zaśmiał się i powiedział: "Mógł nie wysiadać!".
Od tamtej sytuacji minęło już 10 lat. I mimo, że udało mi się przezwyciężyć strach przed interweniowaniem w takich sytuacjach, do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że się wtedy nie odezwałam...

PKS Koszalin

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (185)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…