OSTRZEGAM - będzie niesmacznie!
Działo się to lat temu kilkanaście. Byłem wtedy z bratem i kuzynem nad jeziorkiem. My w trójkę szalejemy w wodzie, a mamuśka z ciotką siedziały sobie na kocyku. Ogólna sielanka. W pewnym momencie, na kąpielisko podjechało na rowerach trzech miejscowych "zawodników" - goście byli sporo starsi od nas (na oko mieli tak po 14-15 latek). Zachowywali się dosyć hałaśliwie, ale (do czasu) nic nadzwyczajnego się nie działo - ot, normalne chłopaki. W pewnym momencie, jeden z nich (taki gruby, w okularach) głośno i ostantacyjnie wręcz stwierdził:
- O k...wa! Ale mi się chce s...ć!
No cóż, to też nas nie zraziło, w sumie normalka - dookoła w promieniu kilku kilometrów pełno krzaczków, lasek (taki mały las :P)... Upływały cenne w takich sytuacjach chwile, ale szanowny pan wcale nie wychodził z wody. Chłopaczki, śmiejąc się do rozpuku, zaczęli się między sobą naradzać. I w pewnym momencie... Tak! Szanowny kolega kuca (gdzieś tak do pasa zanurzony w wodzie), napręża się, nadyma, pod koniec wydając z siebie rechot, którego nie zapomnę chyba do końca życia.
- Aaaaale rogal! - krzyknął jeden z jego kolegów. - Ty patrz, rozpływa się! (nota bene tej kwestii też nie zapomnę do końca życia)
Z początku byliśmy z bratem i kuzynem totalnie oszołomieni (to chyba dobre słowo), ale po chwili wyrwaliśmy z wody (i to w te pędy). Kolesie zostali w jeziorku i chodzili sobie za "niespodzianką", głośno komentując jej kształt, zapach i inne "właściwości".
Skończyło się na tym, że mój brat wygadał mamuśce i ciotce o wybrykach niesfornej młodzieży. Ciotka zrobiła im mega awanturę, zwyzywała ich, postraszyła czym i kim się dało. Chłopaki pospuszczali głowy, wsiedli na rowery i odjechali. Ja naprawdę, wszystko rozumiem, sam niejedno "za szczeniaka" przechodziłem (i wymyślałem), ale żeby do jeziora s...ać? Przy ludziach?
Działo się to lat temu kilkanaście. Byłem wtedy z bratem i kuzynem nad jeziorkiem. My w trójkę szalejemy w wodzie, a mamuśka z ciotką siedziały sobie na kocyku. Ogólna sielanka. W pewnym momencie, na kąpielisko podjechało na rowerach trzech miejscowych "zawodników" - goście byli sporo starsi od nas (na oko mieli tak po 14-15 latek). Zachowywali się dosyć hałaśliwie, ale (do czasu) nic nadzwyczajnego się nie działo - ot, normalne chłopaki. W pewnym momencie, jeden z nich (taki gruby, w okularach) głośno i ostantacyjnie wręcz stwierdził:
- O k...wa! Ale mi się chce s...ć!
No cóż, to też nas nie zraziło, w sumie normalka - dookoła w promieniu kilku kilometrów pełno krzaczków, lasek (taki mały las :P)... Upływały cenne w takich sytuacjach chwile, ale szanowny pan wcale nie wychodził z wody. Chłopaczki, śmiejąc się do rozpuku, zaczęli się między sobą naradzać. I w pewnym momencie... Tak! Szanowny kolega kuca (gdzieś tak do pasa zanurzony w wodzie), napręża się, nadyma, pod koniec wydając z siebie rechot, którego nie zapomnę chyba do końca życia.
- Aaaaale rogal! - krzyknął jeden z jego kolegów. - Ty patrz, rozpływa się! (nota bene tej kwestii też nie zapomnę do końca życia)
Z początku byliśmy z bratem i kuzynem totalnie oszołomieni (to chyba dobre słowo), ale po chwili wyrwaliśmy z wody (i to w te pędy). Kolesie zostali w jeziorku i chodzili sobie za "niespodzianką", głośno komentując jej kształt, zapach i inne "właściwości".
Skończyło się na tym, że mój brat wygadał mamuśce i ciotce o wybrykach niesfornej młodzieży. Ciotka zrobiła im mega awanturę, zwyzywała ich, postraszyła czym i kim się dało. Chłopaki pospuszczali głowy, wsiedli na rowery i odjechali. Ja naprawdę, wszystko rozumiem, sam niejedno "za szczeniaka" przechodziłem (i wymyślałem), ale żeby do jeziora s...ać? Przy ludziach?
Niekanin - taka wioska niedaleko Kołobrzegu :)
Ocena:
556
(638)
Komentarze