Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#14726

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Historie o piekielnych pensjonatach przypomniały mi moją przygodę sprzed dobrych kilku lat, która - moim zdaniem - jak najbardziej nadaje się na tą stronę. Będzie długo i prawie bez dialogów, gdyż większości nie jestem w stanie oddać "słowo w słowo" a nie ma sensu wymyślać.

W wieku lat prawie 19 wyjechałam po raz pierwszy w życiu na wakacje bez rodziców, ze znajomymi - koleżanką i dwoma kumplami. Za cel obraliśmy Jastrzębią Górę. Koledzy postanowili osiedlić się na polu namiotowym, a my z koleżanką, jako, że był to nasz pierwszy taki samotny wyjazd ( byłam grzeczną dziewczynką :) ),posłuchałyśmy rad rodziców i zaczęłyśmy za pomocą internetu szukać jakiegoś dobrego pensjonatu.

Znalazłyśmy pensjonat o zacnej nazwie Willa Piekielna (nazwa zmieniona, nie chcę podawać prawdziwej, nadmienię tylko, że w Jastrzębiej są dwa te pensjonaty, nr 1 i nr 2). Podekscytowane oglądamy zdjęcia - piękne, nowo wyremontowane pokoje z czyściutkimi, również nowoczesnymi łazienkami, sklepik przyłączony do pensjonatu i dość wysoka cena - nie pamiętam dokładnie, ale było to ok 60-70 zł za dobę. Rodzice się zgodzili, ok dzwonimy.

Zamawiamy pokój dwuosobowy z łazienką i DWOMA łóżkami, na tydzień. Ok, zaliczka - prawie 400 zł od osoby. Czemu taka duża? To zabezpieczenie, bo młode osoby, oczywiście zaliczka będzie zwrócona jak przyjedziemy albo - jeśli wolimy - po prostu dopłacimy brakującą kwotę do ceny za pobyt. Brzmi uczciwie, zgoda, wysyłamy na konto takie i takie. Pociąg mamy w nocy także w Jastrzębiej będziemy ok godziny 7 rano, czy istnieje możliwość zameldowania się lub chociaż zostawienia bagaży na przetrzymanie o tej porze? Oczywiście że tak, jeśli nawet pokój będzie zajęty to dozorca przetrzyma bagaże w specjalnym pomieszczeniu do tego przeznaczonym (jak już mówiłam ta właścicielka ma 2 pensjonaty i nie było pewne czy akurat wtedy będzie w tym). Jedziemy z dwoma kolegami, czy będą mogli nas odwiedzać w pokoju? Będą mogli ale nie w godzinach nocnych, bo to by wyglądało tak, jakby byli zakwaterowani, także po 22 nie, ale od 6 do 22 oczywiście nie ma problemu Ok, brzmi świetnie, zaklepane.

Tak jak się spodziewaliśmy, byliśmy w Jastrzębiej ok 7 rano. Koledzy od razu popędzili na pole namiotowe, my do pensjonatu. Już na początku pierwszy zgrzyt. Dozorca, koleś ok 60 lat nic nie wie na temat tego, że miałby komuś trzymać bagaże, on tu nie od tego, co my sobie w ogóle myślimy, doba hotelowa jest od 14 i o tej godzinie mamy się zgłosić. My w szoku, koleś pomruczał coś pod nosem i spieprzył w nieznane.

Do 14 siedziałyśmy wraz z ciężkimi torbami (nie wiedziałyśmy co zabrać, więc brałyśmy wszystko :>) i kolegami na ich polu namiotowym znajdującym się w drugiej części miasta. Punkt 14 meldujemy się w pensjonacie. Przyjmuje nas wspomniany wcześniej dozorca, który szukając kluczy mędził coś o nastoletnich paniach lekkich obyczajów, którym pewnie jakieś "sponsory" zapłaciły za ten "hotel". My zdziwione, pytamy, czy jest może właścicielka. Nie nie ma jeszcze tego brakuje żeby do smarkul się stawiała. Ok, w szoku idziemy do pokoju.

A tam załamka - zamiast cudownych sprzętów i wyremontowanych pomieszczeń z nowymi plastikowymi oknami przedstawionych w internecie na zdjęciach zastałyśmy ciemny, zniszczony pokój, z rozwalonymi drzwiami od szafy i starymi oknami z podwójnymi szybami, z czego jedna była pęknięta i sklejona brązową taśmą (!!). Zamiast dwóch łóżek było JEDNO duże, stare, z wystającą sprężyną. Łazienka, owszem, była, ale zamiast kabiny prysznicowej znajdowała się w niej sama bateria i miednica (!!!) o średnicy jakiś 50 cm. Do tych co być może zaczną na mnie mścić, ze jestem jakimś perskim pieskiem - nie nie jestem, słowa bym nie powiedziała, jakbym płaciła np 20-30 zł za dobę, ale za taką cenę spodziewałam się tego, co widziałam w necie, gdy zamawiałam pokój. Gdy spytałyśmy dozorcy (którego już złośliwie zdążyłyśmy przemianować na "ciecia"), co to ma być, nie odpowiedział tylko odwrócił się obrażony i poszedł.

No nic, myślimy, poczekamy na właścicielkę i wyjaśnimy sprawę. W międzyczasie możemy iść "przywitać się" z morzem i spędzić czas z kolegami.

Przez cały dzień właścicielka się nie zjawiła, więc telefonicznie umówiłyśmy się z nią na spotkanie za 2 dni (podobno wyjechała w interesach i dopiero w tym terminie miała być). Pierwszą noc przespałyśmy w pensjonacie na tym niewygodnym małżeńskim łóżku.

Następnego dnia, ok godziny 18 wróciłyśmy z plaży i zaczęłyśmy przygotowywać się na wypad do pobliskiego (zresztą najlepszego w jakim byłam i wartego polecenia) drink baru. Umówiłyśmy się z kolegami, że zamiast czekać na nas na miejscu, mogą wpaść i obejrzeć obraz nędzy i rozpaczy zwany wynajmowanym przez nas pokojem (przypominam, przez telefon właścicielka zezwoliła na wizyty przed 22).

Jakieś 5 minut (przysięgam, nie dłużej) po wejściu kolegów do naszego pokoju, słyszymy WALENIE do drzwi. W pierwszej chwili, totalnie zszokowane, w ogóle nie byłyśmy w stanie ruszyć się z miejsca. Gdy walenie się powtórzyło i dodatkowo nasiliło, [J]a otworzyłam drzwi, za którymi zastałam rozwścieczonego [C]iecia. Ten dialog jestem w stanie przytoczyć, gdyż nie zapomnę go do końca życia:

[C]- Co tu się k**** dzieje???! Co to ma być?!!
[J]- Nic się nie dzieje, szykujemy się na wyjście...
[C](wziął głęboki oddech i odezwał się o dziwo spokojnym głosem)- Panowie mają pięć minut na opuszczenie pokoju, z paniami porozmawiam jutro rano, wraz z właścicielką.
[J]- Przecież pytałyśmy i właścicielka pozwoliła..
[C](przerywając mi)- Koniec dyskusji, żegnam - i wyszedł.

Poczułam się jak na jakiejś kolonii. Ponagliłam koleżankę, zawinęłam kolegów i w ciągu nie 5 ale jakichś 2 minut wyszliśmy. Byłam taka wściekła, że aż pociekły mi łzy. Po krótkiej rozmowie z koleżanką uznałyśmy, że nie ma żadnej siły, która zmusiłaby nas do powrotu do tego miejsca i że podczas jutrzejszej rozmowy z właścicielką poinformujemy ją o naszej wyprowadzce. Udałyśmy się na pole namiotowe, na którym stacjonowali koledzy i po wyjaśnieniu kierowniczce pola sytuacji otrzymałyśmy zgodę na darmowe spędzenie tu nocy. Miła pani użyczyła nam nawet namiotu, materaca (których przecież nie miałyśmy) i nawet kołdry i poduszek (tak, kołdry i poduszek, bo nie posiadała śpiworu a nie chciała byśmy zmarzły. Przywróciła mi wiarę w dobrych ludzi).

To nie koniec historii, dalsza część dla mnie osobiście była jeszcze bardziej piekielna.

Następnego dnia, ok 10 rano, stawiłyśmy się na spotkanie w naszej Willi P. Przed drzwiami wejściowymi (znajdującymi się zaraz przy drzwiach do sklepiku przyłączonego do pensjonatu - ważne) "przywitał" nas [C]ieć:

[C](zaczął spokojnie)- Na którą z was zamawiany był pokój?
[J]a - Na mnie.

I w tym momencie cieć wybuchł - on nie pozwoli, żeby w tym miejscu wynajmowały pokoje takie k***y!!!! Dz***i, które alfonsów sprowadzają!!! Co my sobie myślimy, że to burdel jest?????!! Tu porządne rodziny przyjeżdżają, tu porządni ludzie pracują, a takie smarkule rozepchane (użył tych słów) będą sobie orgie urządzały i jeszcze spały nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim tej nocy, on tego tak nie zostawi!!!

My w szoku, wszystko działo się na podwórku, zaraz przy wejściu do sklepu, który mimo, że był przy pensjonacie, to był ogólnodostępny dla wszystkich turystów, więc pełen ludzi, my byłyśmy naprawdę spokojnymi dziewczynami, nie wyglądającymi jak jakieś plastik fantastik, to był nasz 3 dzień pobytu w tym miejscu, koledzy wpadli raz i to na chwilkę, a nawet gdybyśmy wyglądały jak plastiki,i dodatkowo w tym czasie z kolegami robiły nie wiadomo co, to byłyśmy dorosłymi osobami i NIKT nie miał prawa traktować nas w ten sposób.

Stałyśmy zbaraniałe i nie odzywałyśmy się ani słowem, gdy nagle zjawiła się [W]łaścicielka pensjonatu. Bardzo miła pani w średnim wieku, od razu zaprosiła nas na bok, do ogródka, posadziła przy stoliku i spokojnie spytała, co się stało. [K]oleżanka w ogóle się nie odezwała, [J]a, z trudem powstrzymując się od płaczu oznajmiłam:

[J]- Chcemy się wyprowadzić.
[W]- Dlaczego, co się stało.
[J](zaczęłam łagodnie) - Pokój, który dostałyśmy daleko odbiega standardem od tego, który widziałyśmy w internecie i który zamawiałyśmy.
[W]- Który panie dostały pokój?
[J] - Numer ten i ten.
[W] - Aha. Powinny panie dostać inny, ten jest za niższą cenę, porozmawiam z dozorcą i da paniom klucze do innego pokoju.
[J]- Nie chcemy, chcemy się wyprowadzić a dodatkowo chciałam prosić o zwrot zaliczki, którą wpłacałyśmy.
[W]- Rozumiem, ale proszę powiedzieć, dlaczego.

Wraz z koleżanką, której wróciła siła głosu opisałyśmy wszystkie nieprzyjemne sytuacje, które nas w ciągu tych tylko 2 dni spotkały, to, jak nas pan cieć potraktował, jak się do nas odzywał, jak nas określił, jak nazwał i wygonił naszych kolegów, mimo, że ona sama mówiła, że mogą nas odwiedzać o ile nie w godzinach ciszy nocnej i jak się z tym czujemy. Pani ze zrozumieniem pokiwała głową, przeprosiła za zachowanie dozorcy, wytłumaczyła, że ma dwa pensjonaty i nie zawsze może tu być i wszystko nadzorować, zaproponowała przeprowadzkę do drugiej filii. Nie zgodziłyśmy się, więc pani powiedziała, że odda nam pieniądze, ale z odliczeniem tych dwóch dni, w trakcie których tam byłyśmy. Zgodziłyśmy się, pani oddała sumę, pozwoliła naszym kolegom pomóc nam przy znoszeniu bagaży i resztę pobytu spędziłyśmy na bardzo miłym polu namiotowym, które było 7 razy tańsze. Gdy wychodziłyśmy pan cieć jeszcze coś burknął pod nosem w naszą stronę, ale właścicielka kazała mu zająć się swoimi obowiązkami.

Naprawdę żal mi tej pani, widać, że uczciwa osoba, która trafiła na piekielnego współpracownika. Nie wiem, czy ten pan jeszcze tam pracuje, gdyż było to jakieś 6-7 lat temu, dlatego nie chcę podawać nazwy pensjonatu, nie wiem jak jest w innych pensjonatach, ale po tej przygodzie zniechęciłam się tak bardzo, że już od kilku lat jeżdżę tylko pod namioty.

Pensjonat w Jastrzębiej Górze

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (228)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…