Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#14777

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając opowieść "chodzącego serwisu informatycznego" i ja coś dodam.
Też się znam na tym, robię w tym od ponad 20 lat (pracowałem nawet na maszynach Odra). I potwierdzam, że najgorszymi klientami są znajomi i rodzina.
Parę incydentów.
Incydent 1.
Dzwoni ciocia, że jej "coś w komputerze zdechło". Oczywiście po czymś takim dostałem olśnienia i wszystko wiem. Wyjątkowo precyzyjna informacja. Ale mam taki swój pakiet ratunkowy, na ogół starcza. Jadę, okazuje się, że drobna w sumie usterka, ale odcięło cioci dostęp do internetu. Wiem, że z naszej ukochanej TP S.A., więc proszę o dokument z identyfikatorem klienta i hasłem, to wpiszę, co gdzie trzeba i będzie. Okazuje się, że ciocia posiała to gdzieś i nie ma. No to mówię, żeby zadzwoniła do nich, to jej prześlą kopie. I wtedy się zaczęło: to nie umiesz tego zrobić? I tak dalej. Tłumaczenie, że bez identyfikatora klienta i hasła nie ustawię tej Neostrady, choćby nie wiem co, na nic się nie zdało. Nawet jej nie wgram bez płyty, bo skąd mam mieć (mam innego operatora internetu, swojej płyty nie mam). Ciocia mnie niemal wyrzuciła z domu. Oczywiście każdy inny mówił to samo, bo i co miał powiedzieć. Dopiero po 5 wizycie kogoś, a każdy kasował, dotarło.
Incydent 2.
Pozytywny tym razem. Godzina 7:30 rano. Ja jestem nocnym Markiem, więc chodzę późno spać, raczej nie lubię dzwonków do drzwi o tej porze. A tu kierowca z firmy, z którą właściwie nie współpracuję, coś tam raz na rok, półtora od wielkiego dzwonu zrobię. Wylazłem w piżamie, a ten do mnie: panie, bierz pan co potrzebujesz i jedź pan ze mną, szef błaga. Co było zrobić, ubrałem się i pojechałem. Na miejscu nie działa serwer. Ani zipnie. Nie da się włączyć i koniec. Po kilku podejściach skończył mi się koncept. Zasilacz, czy co? Odsunąłem biurko razem z serwerem i mało ze śmiechu nie padłem. Kabel zasilający przegryziony przez szczura. Szczur zresztą też tam był pod spodem porażony prądem. Szef na widok szczura rzucił dość wulgarnym zwrotem na różne litery alfabetu, pozwolę sobie nie cytować. Co było robić, odpiąłem taki sam kabel z jednego ze stanowisk i przyłączyłem. Wystartowało. Praca mogła być rozpoczęta. Co prawda bez jednego stanowiska. Radzę szefowi, by kupił taki kabel, jak tylko sklepy z tej branży będą czynne (czyli tak po 10). On na to: a masz taki kabel? A coś z 10 mi się nazbierało przez lata. Ten nie wiele myśląc: tu masz 300 złotych za robotę, 100 za ten kabel. Kierowca cię odwiezie i dasz mu ten kabel, bo tu się o 9 rano Sajgon zacznie. Tłumaczę, że mu sprzedam, czemu nie, po co mi 10 sztuk, a on nie ma czasu, ale 100 złotych to przesadził, tyle to nie kosztuje. Powiedziałem mu, że cena za wysoka (sprawdzi potem gdzieś i wyjdzie, że go naciągnąłem). A ten dokłada mi jeszcze 2 stówy i mówi: kierowca cię zawiezie, bierz ten (brzydkie wyrazy) kabel, przywiezie cię, podłączysz to i odwiezie cię z powrotem. Biorąc pod uwagę, że przejazd w jedną stronę od jego firmy do mnie to ok. 10 minut, kabel zasilający kompa nie podłącza się przecież 3 godziny, to już o 9 rano byłem z powrotem w domu bogatszy o 600 złotych. Codziennie bym tak chciał.

też informatyk

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 258 (282)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…