Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#14889

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Długo zastanawiałam się, czy w ogóle opisać tu tę historię. Doszłam jednak do wniosku, że może być przestrogą. Historia o piekielnym pracodawcy.

Pochodzę ze średniego miasteczka na Mazurach. Od zawsze wiedziałam, że na studia wybiorę się do Warszawy. Zwłaszcza, że od początku liceum związałam się z chłopakiem właśnie ze stolicy (dziś to już mój mąż :) )
Moja rodzina nie jest bogata, wiedziałam, że na studia i utrzymanie muszę zarobić sama (to tłumaczy, jakim cudem wytrzymałam tak długo z "piekielnym" szefem). Dlatego już od stycznia, w klasie maturalnej wysyłałam CV do różnych firm w stolicy.
Odzew był naprawdę marny.

Matura przyszła i poszła. W tydzień po ostatnim egzaminie dostałam telefon. Dzwonił chyba o 21:00, co powinno już wtedy wzbudzić moje podejrzenia - ale byłam zbyt szczęśliwa, żeby zwrócić na to uwagę. Szczególnie, że to było ogłoszenie, na które najbardziej liczyłam - była tam mowa o zaopiekowaniu się mieszkaniem w zamian za pokój.
Rozmowa kwalifikacyjna odbyła się właśnie przez telefon. Zostałam zaproszona do Warszawy - miałam zacząć pracę od zaraz. Praca w punkcie poligrafii.
Oświadczyłam rodzicom, że dostałam robotę i wyjeżdżam. Opowiedziałam im, że to praca w punkcie poligrafii, w okolicach CH Warszawa Wileńska (Praga w najmniej ciekawej swojej odsłonie - ale liczyło się, że będę mogła studiować) Następnego dnia spakowałam niezbędniki i wsiadłam w PKS.

Na miejscu okazało się, że w punkcie pracują dwie osoby - właściciel - siwy Pan po 60-tce oraz Asia (imię zmienione) - dziewczyna rok starsza ode mnie. Oboje zrobili na mnie jak najlepsze wrażenie.

Po zaprezentowaniu mi firmy, właściciel pokazał mi mieszkanie, którym miałam się zająć. Mieściło się dokładnie nad punktem. Było niewiarygodnie zapuszczone - wszędzie kurz, bród i śmieci. Mieszkała tam córka właściciela, ale jakiś czas temu wyjechała do Anglii do pracy i teraz mieszkaniem nie ma kto się zająć. Mam je wysprzątać i dbać o porządek, a w zamian mogę tam mieszkać za darmo.
Układ jak dla mnie idealny (tak wtedy myślałam).

Cała szczęśliwa, że mam pracę i jestem blisko lubego zabrałam się z energią do pracy. W dzień pracowałam w punkcie (jakieś wydruki, pieczątki, ksero, zdjęcia itd), po pracy sprzątałam mieszkanie (zajęło mi jakieś 2 tygodnie doprowadzenie go do jako takiego porządku), a później spędzałam czas z chłopakiem. Sielanka.
Szczególnie, że bardzo dobrze pracowało mi się z szefem i Asią. Asia wszystkiego mnie uczyła, szef o nas dbał - gotował nam obiadki na górze, albo zamawialiśmy jedzenie na jego koszt - słowem lepiej być nie mogło! Do czasu.
W kilka tygodni po moim przyjeździe szef robił imprezę dla znajomych - grill na tyłach firmy (blok z dziedzińcem typu studnia, na około mieszkali sami Azjaci, więc im nie przeszkadzał dym i ludzie :) ). Jak to na imprezie - wszyscy popili i szef postanowił zostać na noc w mieszkaniu córki (wcześniej po zamknięciu zawsze jechał do siebie). Ok, co mi tam, przecież ja śpię w jednym pokoju on w innym. Następnego dnia szef wstał i na śniadanie wypił cały alkohol jaki został po imprezie. Później poszedł po więcej... jak się okazało, był alkoholikiem! Od imprezy wpadł w cug. Pił codziennie. Wychodził do klientów w samej bieliźnie i butach. Obrażał ich, awanturował się. Najgorsze było to, że jak już wlazł do mieszkania, to nie chciał z niego wyjść - i wyszło na to, że zyskałam współlokatora.
Z początku bardzo grzecznie i nieśmiało prosił mnie o drobne przysługi - wyprasowanie mu koszul, zrobienie prania czy zakupów. Wszystko ok - dla mnie drobiazg. Później zaczął się czepiać jakości moich "usług", a jeszcze później zaczęło się robić naprawdę niezręcznie - domagał się, żebym została z nim i dotrzymała mu towarzystwa wieczorem, dała całusa na do widzenia. Odmawiałam, oczywiście bardzo grzecznie - w końcu to mój pracodawca.

Pierwsza prawdziwa awantura wybuchła kiedy kupił bardzo drogi balsam do pośladków (podsłuchał jak żaliłam się na tę część ciała Asi), ale zastrzegł, że da mi go, jeśli to on będzie mi go wsmarowywał (sic!). Tym razem już dosadnie mu powiedziałam, że nie życzę sobie takich gestów i propozycji! Niestety, kilka dni później pierwszy raz wyciągnął do mnie łapy (chyba chciał mnie złapać za pośladki), dostał w twarz i znów awantura. Kiedy pożaliłam się Asi, stwierdziła, że "taki jego urok". sytuacje powtarzały się co jakiś czas, jednak tłumaczyłam to zamroczeniem alkoholowym i czekałam, aż wytrzeźwieje.
Niestety trzeźwieć mój szef nie miał zamiaru. Ostatnią kroplą w czarze goryczy, była dla mnie kompletnie zarzygana i zasikana łazienka, którą KAZAŁ (!) mi posprzątać. Wyśmiałam go prosto w twarz.
Następnego dnia cud - szef zszedł do firmy trzeźwy! Już myślałam, że wszystko wróci do normy, ale... zszedł tylko po to, żeby poprosić mnie do siebie.
Posadził mnie na kanapie i całkiem poważnie zaczął: [J]a, [Sz]ef
[Sz] Myślałem, że sprowadziłem sobie dziewczynę, którą będę mógł rozpieszczać (??), której zapłacę za szkołę i będę zabierał na zagraniczne wycieczki, a ona w zamian będzie mnie kochała!
Chyba nie muszę mówić, że zrobiło mi się bardzo wesoło!
[J] Niestety bardzo się Pan co do mnie pomylił i ten genialny "plan" niestety nie podziała! Zresztą, już na samym początku poznał Pan mojego chłopaka!
Na co on odparł, że jestem jakaś dziwna, bo odrzucam taką szansę! Jemu jeszcze nikt nie odmówił!
[J] To znaczy?
[Sz] Każda moja pracownica ze mną sypiała!
No tu już mnie kompletnie zamurowało!
[J] Nie wierzę! Asia by na pana nie poleciała!
I tu opowiedział mi, jak to rok wcześniej pojechali razem na jakieś targi i spędzili upojną noc w hotelu. Powiem szczerze, że tu już zebrało mi się na wymioty.
Finałem tej rozmowy było stwierdzenie, że lepiej będzie jeśli się rozstaniemy (poparłam!) i to natychmiast (tego nie poprałam).
10 min. później do szefa została wezwana Asia. Ją także zwolnił. Ponoć obie działałyśmy na szkodę firmy... :)

I to byłby koniec historii - zostałam zwolniona po niecałych dwóch miesiącach pracy, bo nie chciałam sypiać za wycieczki zagraniczne i stanowisko niewolnicy szanownego Pana - jednak najsmutniejsze jest to, że kiedy po kilku dniach wróciłam po jakieś drobiazgi, które niechcący zostawiłam, na moim miejscu była już inna dziewczyna. Ciekawe czy skusiła się na jakże "szczodrą" ofertę starszego Pana...?

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 732 (812)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…