Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#14918

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Śpiewam sobie na weselach. Na wspomnienie jednego piekielnego Szefa zespołu, w którym śpiewałam przez pewien czas, robi mi się słabo. Kilka powodów, dlaczego odeszłam z zespołu:
- Szef zespołu – człowiek grubawy, mały, łysy, brzydki (nic nie ubarwiam), wiek 40 lat, ale w swoim mniemaniu Casanova. W dodatku, oczywiście w swoim przekonaniu on jest zajebisty, a reszta (przede wszystkim inni szefowie zespołów) to „CH*JE” – nic więcej, nic mniej.
- Uwielbiał on chamskie żarty. Jeśli w dowcipie nie ma pospolitej „k*rwy”, to nie jest zabawny. Najlepiej jeszcze jak jest coś o sexie, bez tego też nie jest zabawny. Erotoman gawędziarz…
- Często podrywał dwudziestoletnie kelnerki, a jeśli któraś nie wyraziła zainteresowania nim, ale później zatańczyła z kimś z gości, to „zwykła k*rwa musi być”.
- Prowadząc wesele tylko opierał się o klawisze (dosłownie), bo zagrać na nich nie umiał nic. Nawet czasem nie były one włączone, bo jeszcze by mu się coś nacisnęło... Zdarzało się, że jak gość podchodził do niego w trakcie piosenki, to zapominał ruszać palcami po klawiszach. Ale wstyd.
- Podczas wykładania sprzętu z samochodu, żeby zanieść na salę stał on na pace busa i podawał statywy, torby, kolumny itd., a ja z kolegami biegałam czasem na pierwsze piętro sali. Pewnego dnia źle się czułam, więc ruszałam się trochę wolniej. Podając mi kolejną rzecz (stojąc sobie ciągle spokojnie w busie) powiedział: „Trzymaj LENIU”.
- Jego ulubioną „zabawą” weselną była taka, że aż wstyd mi to ją opisać. W każdym razie bardziej niż głupia, kretyńska nawet. Jeśli młodzi nie chcieli jej podczas swojego wesela (akurat się nie dziwię), ale prosili o inną, to nie mieli żadnej! Podczas jednego wesela młoda do nas przychodziła 5 razy prosić o zabawę, on ją zbywał i mówił później do nas, że jak głupia nie chce tamtej, to żadnej jej nie zrobi.
- Przy ustalaniu szczegółów jednego wesela pod Warszawą (220 km od nas) pokłócił się z matką młodego i na odchodne rzucił jej, że może ona w takim razie nie załatwiać dla nas noclegu po weselu. Na miejscu okazało się, że faktycznie w hotelu nie mamy miejsca. Musieliśmy się składać na pokoje i z tego wesela przywiozłam 50zł mniej (a jako wokalistka nie zarabiałam u niego zbyt wiele). Po tym weselu zostałam jeszcze wyzwana, że w złej kolejności podaję mu sprzęt do busa.
- Często przyciszał mi mikrofon podczas piosenek, a potem w przerwach wyzywał na mnie, że za cicho śpiewam.
- Przyszedł do nas do stolika tata pana młodego. Rozmowa była o jego wieku, że nie wygląda na tyle ile ma. Wymiana grzeczności i uśmiechy i w tym momencie tekst Szefa: „No niewiadomo, czy pan jeszcze w majtki nie sika”. Nie wiedziałam gdzie się schować.
- Na koniec ostatniego wesela na jakim byłam (gdy już wiedział, że odchodzę) dostaliśmy od młodego po butelce wódki i pudełku ciasta. 5 flaszek i 5 ciast, 5 osób w zespole. Gdy podeszłam, żeby wziąć swoją „dolę”, SZEF powiedział, że dla mnie nie ma, bo mi się nie należy. Taa bo niby nie śpiewałam 2 dni na tym weselu…

Po szóstym weselu odeszłam.

zespół weselny

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 169 (219)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…