Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#14930

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem tatuażystą.
Ponieważ urlop trwa w najlepsze miałem czas żeby posegregować w głowie swoje historie. Oto jedna z czasów mojego pobytu w kraju kangurów. Ostrzegam bezie to teatr absurdu ale prawdziwy w 100%, żadna proza al′a p. A. Sapkowski.

Studio w którym pracowałem pewnego dnia odwiedziła pewna klientka. Powiem szczerze bardzo charakterystyczna zarówno w wyglądzie i zachowaniu. Typowa plastik-fantastik, tipsy długie jak cholewa, blond w wersji mocno utlenionej, różowe pasemka etc. Denerwowała mnie osobiście już od początku pozorną niezdarnością i straszna pieszczotliwością w głosie. Ogólnie typ kobiety jakiego nie toleruje, i nie dotknął bym kijem przez ścierkę (swoja droga solarowa blondi w tym kraju to widok niecodzienny, tyle tam słońc, że tylko durnie chodzą na solarkę)...
Kolejnym zaskoczeniem dla mnie było to iż pani blondi była matką, przyszła do mnie ze zdjęciem swojego synka (niemowlak). Zdjęcie miało znaleźć się na jej ramieniu, czyli standard robota. Szkic, kalka, zaakceptowane i do boju. Zapłacone, pouczyłem jął żeby uważała z opalaniem, kąpielami w oceanie itp czyli szereg dobrych rad od rzemieślnika jak użytkować żeby nie zjeb.... jego roboty.

Na początku powiem, ukazała się jako piekielnica nienaturalnymi reakcjami na ból, narzekaniem na długość pracy, szacowana cenę itp. Jak wyszła to aż odetchnąłem z ulgą. Pojawiła się jeszcze może ze dwa razy do końca roku, i za każdym razem pracy nad jej pomysłami trafiał mnie jasny szlag. Żeby choć można z niż było porozmawiać, a tu nawet to nie wychodziło. Ale padłem jak przyszła z ostatnim projektem.

Od początku zastanawiałem się dlaczego przyszła do studia ze swoim synkiem, nie często to się zdarzało wśród naszych klientów ale nie moja sprawa. Moje wątpliwości wyjaśniły się gdy powiedział czego ode mnie wymaga (jedyny tak absurdalny pomysł w mojej 20 letniej karierze). Proszę się trzymać krzeseł bo możecie z mnich spaść...

Ta skubana tlenblond chciała żebym zrobił jej synowi, ledwo rocznemu dziecku JEJ portret na całych plecach i uwaga cytuje napisy "SYNEK JANE" a poniżej "wara od niego zdziry" (wszystko po angielsku).

Najpierw zrobiłem klasyczny spryskiwacz pitą w chwili słuchania wodą, prawie się zadławiłem... Potem usłyszałem ryk/śmiech szefa i współpracownika, sam z miną WTF?! próbowałem ogarnąć co się dzieję. Jak doszedłem do siebie zacząłem tłumaczyć, że tak małym dzieciom nie robi się tattoos′ów, że tak nie można i to nielegalne chyba jest. Tutaj znowu zostałem znokautowany mentalnie bo klientka poinformowała, że jest to legalne bo konsultowała się z prawnikiem, ponoć jeśli ona się zgadza to nie ma problemu wg australijskiego prawa. O.O WTF x2.

Uratował mnie szef. Wytłumaczył jej, że w jego studio nie robi się dziar tak małym dzieciom, że granica to 16 lat itp. Gdy zaczęła krzyczeć, tupać i żądać wykonania zlecania wyrzucił ja z salonu i zakazał się pokazywać kiedykolwiek więcej. Później odwiedził nas jeszcze jej mąż z pretensjami ale został uciszony i tak jak żona wyrzucony z zakładu.

Do tej pory zastanawiam się czy znalazł się psychopata, który poją się zlecenia i jak się dzieciak chowa bo z takimi rodzicami o cholewa wie... Ludzka głupota nie ma jednak granic.

stoodio :)

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1039 (1119)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…