Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#15114

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia raczej zabawna, niż piekielna i moja pierwsza - zwykle nie mam "szczęścia" spotykać tak wielu piekielnych ludzi, jak niektórzy na stronie. Dotyczy się mojej pięcioletniej siostry - rezolutnej i wygadanej dziewczynki, która jak każde dziecko, nie rozumie pewnych zachowań społecznych...

Pewnego dnia, odbierając ją z przedszkola, postanowiłam wstąpić po drodze powrotnej do weterynarza, obciąć mojemu psu nieźle wyrośnięte już pazury. Milka była zachwycona - bardzo chciała to zobaczyć, jak to dziecko.
Weszłyśmy więc do poczekalni, w której siedziały już trzy osoby - dwie kobiety i jeden mężczyzna oraz dwa psy. Mila oczywiście była zaciekawiona, co to za osoby, co to za zwierzaki... I zaczęło się.
Najpierw się głośno przedstawiła, co państwo skwitowali uśmiechem. Następnie przedstawiła naszego psa, zaznaczając z jakim problemem przyszliśmy. Cóż, nie było w tym nic dziwnego ani piekielnego... Ot, zwykła dziecięca paplanina. Ludziom w poczekalni nie przeszkadzało jej zachowanie - na szczęście nie była uciążliwa. Pytała jedynie o wszelkie plakaty i zdjęcia, komentowała. Na szczęście państwo byli wyrozumiali, i odniosłam wrażenie, że dziecięca paplanina wręcz ich bawiła. Mila usłuchała, gdy powiedziałam jej, aby nie dotykała cudzych piesków i nie mówiła za głośno.
Po jakimś czasie (omówieniu wszystkich ścian poczekalni) siostra usiadła na moich kolanach. I wtedy zaczął się kabaret.
Do poczekalni wszedł dorosły mężczyzna, nie miał jednak przy sobie żadnego zwierzaka, jedynie małą, czarną teczkę. I to bardzo zaintrygowało moją siostrę. Obserwowała go ze zdziwieniem, aż czułam zażenowanie. Potem konspiracyjnie zapytała:
-Ago, a dlaczego ten pan nie ma ze sobą pieska?
Usiłowałam jej po cichu wytłumaczyć, że może przyszedł tylko o coś zapytać, ale mała drążyła temat, zadając niewybredne pytania dziecięcym, iście "teatralnym" szeptem - takim, że wszyscy wokół słyszeli i kwitowali wszystko pełnymi rozbawienia uśmiechami. Miarka jednak się przebrała, czy Mila, zdziwiona do granic możliwości, zapytała:
-A czy ten pan ma pieska w teczce?
Na tę perspektywę wszyscy zgromadzeni wybuchli śmiechem, a rzeczony mężczyzna wyszedł, gdzieś zadzwonić.

Osiedlowy weterynarz

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (50)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…